Historia Rudnika na podstawie książki
Zofii i Zdzisława Chmiel - "Historia jednego miasta"

Akt erekcyjny założenia Rudnika
Akt erekcyjny Parafii w Rudniku

Hompesch założycielem wikliniarstwa w Rudniku

Miasto Rudnik wzięło swoją nazwę od rzeki Rudnia (Rudnik). Rzeka i jej okolice były bardzo podmokłe i bardzo bagniste, koryto jej było jednak rude, bo podkładem są pokłady rudy żelaza. Obserwując i dziś tę rzekę musi się za­uważyć, że wody jej są rudawe. W okolicznych lasach były pokłady rudy żela-zno-darniowej, którą wydobywali zamieszkali w pobliżu ludzie.

Przed założeniem miasta właścicielką Kopek i Bielin była Katarzyna z Tarnowca (Tarnowska), która po swym pierwszym mężu Janie Herburcie odziedziczyła ten majątek. Drugim mężem Katarzyny był Feliks Lipnicki (herbarz Bonieckiego str. 315,1.14 - herbarz Paprockiego str. 219), od 1526 r. dziedziczny wójt wsi Zbigniew (Zbydniów). W 1546 r. Katarzyna Feliksowa Lipnicka jest już wdową. Jak wynika z dokumentów Zygmunt August wyznacza komisję do rozgraniczenia dóbr królewskich wsi Zbigniew od Turbii, Zaleszan i Kotowej Woli. Wieś Zbigniew dzierżawiona jest przez Feliksowa Lipnicka burgrabinę krakowską i jej dzieci: Stanisława, Katarzynę i Annę. Dzieci te miała z małżeństwa z wójtem Feliksem Lipnickim (herbu Hołobóg). Następny zapis mówi, że w 1553 r. Feliksowa Lipnicka była Krzysztofową Gnojeńską (Krzysztof Gnojeński był jej trzecim mężem). Ród Gnojeńskich miał majątki w Sandomierskiem i w XVI w. piastował urzędy na Rusi. Pieczętował się herbem Warnia.

O klejnocie Warnia Długosz pisze że: był nadan Forti et Heroico Viro (odważnemu i bohaterskiemu mężowi). Klejnot ten Rak zwany miał być nadań na Węgrzech w 1444 r." (bitwa pod Warną).

Miasto powstało na gruntach wsi Kopki, co zostało potwierdzone aktem erekcyjnym w 1552 r. (streszczenie tego dokumentu podaje Balinski)

"My Zygmunt August, król Polski wynagradzając wierne sługi chętnie nam i Rzeczypospolitej przez Krzysztofa Gnojeńskiego niesione, pozwalamy na gruntach wsi Kopki nad rzeką Rudnik w powiecie sandomierskim, należących do jego żony Katarzyny z Tarnowskich, założyć miasto o nazwie Rudnik, Anno Domini 1552."

Oryginalny akt założenia miasta Rudnik i drugi dokument - akt utworzenia parafii w Rudniku, jak również stare metryki pamiętające najazd szwedzki, prawdopodobnie były zachowane kiedyś na plebani w Rudniku. Niestety do­kumenty te nie dochowały się do naszych czasów. Pozostały tylko kopie, które znajdują się obecnie w Archiwum Diecezjalnym przy Kurii Diecezjalnej w Przemyślu. Osiedlających się w tym miasteczku ludzi, obdarza król prawem magde­burskim, ustanawia targ w sobotę każdego tygodnia, a jarmarki dwa razy w roku na św. Agnieszki (31 stycznia) i św. Mateusza (21 czerwca). Był to tzw. pierwszy lokacyjny akt miasta, po którym oprócz samego dokumentu zezwala­jącego na założenie miasta nic więcej się nie działo. Wkrótce umiera Krzysztof Gnojeński i ten sam przywilej król powtarza w 1557 r. na prośbę nowej dzie­dziczki włości kopecko-rudnickich Anny Lipnickiej (Gnojeńskiej). Jest jednak niezgodność historyczna w dostępnych dokumentach. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (Warszawa 1888, tom IX, str. 483) podaje, że ponowny przywilej założenia miasta nastąpił na prośbę Anny Lipnickiej i jej syna Stanisława. Natomiast Baliński * Starożytna Polska pod względem historycznym, geograficznym i statystycznym - Warszawa 1885 r., str. 483) pisze, że przywilej ten król ponawia na prośbę Katarzyny Lipnickiej (Gnojeńskiej). Dokładnie wyjaśniają tę sprawę akta akt cywilnych miasta Rud­nika. Oto treść założenia tego dokumentu (tłumaczone z łaciny):

"Akta akt cywilnych miasta Rudnika, własności dziedzicznej jaśnie urodzonej Katarzyny Gnojeńskiej z polecenia i specjalnej łaski Najjaśniejszego tudzież Najpotężniejszego i Niezwyciężonego z Bożej łaski Zygmunta Augusta

WŁASCICIELE MIASTA I DÓBR - RUDNIK

1) JanHerbut

2)
Katarzyna z Tamowca zm. 1572

    Feliks Lipnicki

3) Krzysztof Gnojeński Zal. Rudnika 1552.
   
   Stanisław Lipnicki (obrał stan duchowny)      
  
Anna Lipnicka (fundatorka kościoła,założycielka parafii 1585,  zm. 1591.)        
  
Katarzyna Lipnicka     (nadanie praw miejskich 1598 r.)
       
   Piotr Uliński z Uliny zm. 1598 r.
   Pius Kormanicki
   Piotr Prokop Uliński

  Apolonia Zofia Ulińska Andrzej Gniewosz z Wronowa
  Stanisław Uliński Uliny (założyciel Ulanowa 1616 r.)

Króla Polski, Wielkiego księstwa Litwy, Rusi, Prus, Obecnej szczęśliwo­ści, wobec sławnych: Jana Cieśli, Jana Gancarza, Mateusza Kołodzieja, Jakuba Jasnosza tamże radnych."

Dalej tekst jest mocno zniszczony i podlepiony. Jest jeszcze wymieniony Ks. Jakub Szadek, kanonik sandomierski, a współczesny proboszcz w Bielinach. Miejsce wydania tego królewskiego pozwolenia i nakazu, jak też data oraz nazwiska innych świadków jest podlepione i nieczytelne.

Sam fakt założenia akt cywilnych miasta i nazwisko Katarzyny Gnojeń-skiej świadczy o tym, że musiało to być w okresie po 1557 r. po powtórnym nadaniu aktu lokacyjnego miasta.

Katarzyna Lipnicka (Gnojeńska) była właścicielką do roku 1572.

Jej najstarszy syn Stanisław obrał stan duchowny, więc po jej śmierci dziedziczką została starsza córka Anna, wdowa po Zbożnym Kormanickim. Anna Lipnicka (primo voto Kormanicka, secundo voto Kliszewska) w roku 1583 zakłada parafię w Kopkach, a w 1585 r. za zgodą biskupa krakowskiego Myszkowskiego przenosi parafię z Kopek do Rudnika. Zaczyna się teraz szyb­szy rozwój miasta. Akt erekcyjny określał nadania na rzecz kościoła oraz obo­wiązki proboszczów, utrzymanie biskupiej służby kościelnej i powoływanie nowych proboszczów.

Już wcześniej był w Rudniku zbudowany dwór, w późniejszych latach zamieniony na murowany, (obecnie na tym miejscu znajduje się Ośrodek Szkolno-Wychowawczy). Przy tym dworze była zamkowa kaplica, przy której rezydowali księża kapelani zaspakajający potrzeby duchowe napływających do Rudnika osadników. Ze swoich majętności nadała Anna wiele dóbr kościołowi w Rudniku. Własnym kosztem rozbudowała kaplicę dworską i zamieniła ją w piękny kościółek parafialny. Mimo małych rozmiarów wystarczał w zupełności niewielkiej liczbie osadników (92 rodziny). Kościółek był ładny i miał bogaty wystrój, co zgodnie stwierdzają akta wizytacyjne biskupów krakowskich. Od początku istnienia parafii była także szkoła parafialna, szpital (przytułek dla ubogich) i istniała służba kościelna z organistą. Parafia Rudnik, aż do rozbioru Polski należała do diecezji krakowskiej.

W roku 1582 siostry Anna Kormanicka i Katarzyna Ulińska zrobiły podział majątku po matce. Katarzyna i jej mąż Piotr zatrzymali przy sobie Bieliny, a także z lewej strony Sanu - Górno, Dołęgę oraz inne miejscowości na terenie Małopolski.

Anna Kormanicka dostała dobra znajdujące się po lewej stronie Sanu:

Rudnik, Kopki, Łętownię, Tarnogórę. Jest o tym wyraźnie powiedziane w aktach kościelnych w Bielinach. Ówczesny proboszcz żalił się, że San oderwał mu całe pola kościelne i przyłączył do Rudnika, a jego dziedziczka za zgodą swej siostry, skwapliwie przyłączyła te ziemie do Rudnika. Proboszcz wspomina wyraźnie o podziale dóbr, ironizując przy tym, że uczyniły to „iure caduco" (prawem kaduka). Domyślamy się, że chodzi tu o teren zwany dzisiaj Kępą Rudnicką. San oderwał te ziemie za czasów Anny i Katarzyny i popłynął pod Bielińcem. (Archiwa Diec., Przemyśl, ks. Franciszek Nicałek op.cit.,s.8ł)

Akt erekcyjny parafii w Rudniku potwierdził król Stefan Batory:

Stefan, z Bożej Łaski Król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Inflandzki y Siedmiogrodzki wszem wobec y komu to powiedzieć potrzeba, tym listem naszym oznajmujemy. Iż przyszedłszy do nas y do ksiąg kancelaryi naszej, urodzona Anna z Lipnika, niegdyś urodzonego Zbożnego Kormanickiego kasztelana Czchowskiego żona pozostała, będąc zdrowa na ciele y umyśle nie przymuszona ale dobrowolnie y jawnie, zeznała iż ona obmyślając porządek y też chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Jedynego przy kościele katolickim, wiary katolickiej powszechnej, nie tak daw­no zbudowanym, a założonym w swoim miasteczku Rudniku, dóbr swych wła­snych y też dziedzicznych imienia swego tegoż Rudnickiego, dla żywności y uczciwego wychowania sług Bożych, przy tym kościele swoim w Rudniku mieszkających, który jest założenia Sanctissimae Trinitatis tego cząstkę nieja­ką udzielić umyśliła y z tychże dóbr swych dziedzicznych ten kościół w Rudniku dla pomnożenia chwały Pana Boga Wszechmogącego fundować, nadać y pożytkami opatrzeć, jakoż teraz w skutku go funduje, też nadaje tę cząstkę dóbr swych własnych dziedzicznych nabożnemu plebanowi teraźniejszemu y wszystkim innym porządnym sukcesorom jego, Plebanom Rudnickim na on czas będącym na czasy potomne, wieczne, a nigdy nieskończone daję y daruję na dziedzictwo wieczne kościoła tego Rudnickiego:

Plac alias Łążek, w którym już teraz są łąki plebańskie y Stawek Plebań­ski uspołecznię y z tym, na którym jest zbudowana Plebania, ogrody trzy, które już są w używaniu plebana teraźniejszego, tymże sposobem daję y wiecznymi czasy daruję temuż kościołowi Rudnickiemu, rolę pierwszą rzekącą Rudnik, rolę wtóra, która jest na łąkach Stróżowych, rolę trzecią, która jest w Kolanie Ortowym, rolę czwartą na piasku, którą ksiądz Stanisław pleban teraźniejszy dał wykopać, prócz tych, temuż kościołowi w Rudniku na wieczne czasy daję y daruję dwa łany roli, które są za stawem jego tamże w Rudniku, także osiem placów na zbudowanie ośmiu zagród, które place idą od przerwy stawowej, aż do Konewskiej a tył zagród ich ciągnie się do lasku plebańskiego y dzieli grunt plebański od miejskiego. Na tym by obfitsza służba Pana Boga Wszechmogą­cego była przy tym kościele Rudnickim, plebanowi jego teraźniejszemu y wszystkim porządnym sukcesorom jego, przywłaszczam y przypisuję dziesięci­nę po rolach miasteczka Rudnika z tych wszystkich zbóż, z których bywa da­wana dziesięcina, tymże sposobem dziesięcinę po folwarku Jej, który ma tamże w Rudniku, dziesięcinę we wsi Jej w Kopkach, dziesięcinę we wsi Jej Łętow-nia, dziesięcinę we wsi Jej Tarnogóra, które wszystkie dziesięciny wedle rozszerzenia tego gruntu Jej, który z czasem większy y też obfitszy być może, zupełnie całe wolne, snopowe, a wytyczne na czasy wieczne będą miały być wy­dane. Również aby we młynie Jej Rudnickim, plebanowi Rudnickiemu teraź­niejszemu y na on czas będącym było mlewo wolne krom miar, wszakoż na potrzebę tylko plebańską, toteż przywłaszczam temuż kościołowi swemu Rud­nickiemu, ażeby ta fundacja y to nadanie tego kościoła Rudnickiego, który jest założenia Sanctissimae Trinitatis była nie tylko wiecznie, trwale y nieodmiennie, ale też w porządku przystojnym zachowana. Kollaturę y to wszystko prawo, które ma jedno prawem przyrodzonym dziedzicznym na podawanie plebana Rudnickiego, oddaliwszy od samej siebie y od potomków swych, także od tych wszystkich, którzy mogliby jedno być y byli dziedzicznymi pany, opiekuny albo też dzierżawcami tych dóbr Jej wyżej opisanych Rudnickich.

To wszystko swoje prawo dziedziczne podawania plebana tegoż kościoła Jej Rudnickiego, dobrowolnie spuszcza y zupełnie wlewa na osobę Ojca Rekto­ra Collegium Jarosławskiego Societatis Jesu, który teraz jest y po nim będący a nie kto inny będzie miał moc y wszelkie prawo podawać y prezentować plebana na plebanię Kościoła Rudnickiego, człowieka godnego a takiego kapłana, który by mógł być z pożytkiem temu kościołowi do niego zawdy prezentować y po­dawać. To też na czasy wieczne waruję aby ten pleban, który od Ojca Rektora przerzeczonego Kollegium Jarosławskiego do kościoła Jej Rudnickiego za ple­bana będzie podany, przy tym kościele obecnie mieszkał, do siebie dwa kapłany wikaryje chował, z tych provitów plebańskich mytem słusznym operował. Tymże sposobem rektora szkolnego, dzwonnika y ynsze sługi kościelne. A gdyby się trafiło gdzieby tylko jednego wikarego miał - to żadnym sposobem być nie ma - gdyż dwóch ustawicznie mieć będzie powinien, tedy to myto, któ­re drugiemu wikaremu dać by miał za świadectwem sumienia swego na potrze­by kościoła, odłożyć będzie powinien. To też na czasy wieczne chcę y waruję aby pleban poprawę kościoła y wszystkie potrzeby jego opatrzał. Porządek ten, który jest w innych kościołach pilnie zachował a mianowicie by każde święto y niedzielę dwie msze święte śpiewane, w powszednie dni jedna przynajmniej śpiewana była odprawowane. Także y ynsze godziny wedle zwyczaju tych kościołów, które mają parochiae. Sprawiedliwości z poddanych swych nieod­łączną z strony niewydania dziesięcin albo którychkolwiek ynszych proventów kościelnych, aby pleban tego kościoła Jej Rudnickiego zawdy mógł mieć.

Sama siebie y potomki swoje na wieczne czasy pod zakładem tysiąca grzywien obliguję y zobowiązuję, który ma przypadać tylekroć, ilekroć z strony nie czynienia sprawiedliwości albo niesłusznego y niezupełnego wydania dzie­sięcin Ona albo potomki Jej byli pozwaniby.

Także też wiecznymi czasy swoje potomki obowiązuję pod takimże za­kładem tysiąca grzywien, iż w tym Jej nadaniu teraźniejszym, które ona czyni na cześć y chwałę Pana Boga Wszechmogącego, Jej potomkowie przeszkadzać ani krzywdzić nie będą tego plebana z żadnej rzeczy, ale tak wszystko będą powinni zachować, jako ona uczyniła y postanowiła tem, a gdzieby krzywda albo inpedyment jaki - czego Boże uchowaj - stał się plebanowi w tym Jej na­daniu, wtedy o takowe zakłady potomki Jej wolno mu będzie pozwać do któ­regokolwiek prawa, albo ziemstwa, albo zamkowego któregokolwiek powiatu, gdzie nieodwłocznie od sądu nieodchodząc odpowiadać y za wszystko dosyć czynić będą powinni, niczem się nie wymawiając ani broniąc, gdyż żadna rzecz temu Jej postanowieniu ani też preskrypcjom tym szkodzić nie ma. Które my Jej dobrowolne zeznania y postanowienia przyjęli y do ksiąg wpisać rozkazali­śmy a na świadectwo tego wszystkiego ten list pieczęcią koronną zapieczętować kazaliśmy.

Dań w Krakowie dnia 21 VI 1583 panowania naszego, roku dziesiątego Albertus Baranowski Episcopus et Yice-cancelarius mp.

Nadanie uposażeń kościołowi w Rudniku po raz drugi w 1590 r.

Ten akt nadania znajduje się w księgach wieczystych w archiwum ,w Przemyślu. Anna Kormanicka, Katarzyna Ulińska z mężem Piotrem Ulińskim nadaje kościołowi w Rudniku nowe uposażenia:

1. Zostaje zapisany jeden majątek na własność kościoła.

2. Kościół otrzymuje przywileje pobierania dziesięciny od chłopów z ziem po­łożonych nad Sanem (rędziny) w Rudniku.

3. Pobieranie dziesięciny z pól dworskich (pańskich) w Kopkach, Rudniku, Tarnogórze, Łętowni, Górnie i Kamieniu.

4. Wolne mlewo we młynach w Rudniku nad rzeką Rudnik.

5. Zostaje nadane proboszczowi i jego następcom jezioro przy Łążku, dzisiaj zarośnięte - pozostał tylko mały dół.

6. Zostają nadane proboszczowi dwa łany pola. Jedno pole - Borowy sięgało od Górki aż za dzisiejszy Jarot. Drugi łan był przy Łążku, przy rzece Rud­nik,

7. Zostaje nadany łan pola na utrzymanie wikarego i kierownika szkoły. Wika­ry i kierownik szkoły mają mieć ogrody pod zarządem proboszcza, które to ogrody zostają darowane proboszczowi i jego następcom na zawsze. Dom dla ubogich ma być podległy proboszczowi i jego następcom.

"To wszystko cośmy napisali we wszystkich jego punktach dodatkach y warunkach prawdziwie y słusznie potwierdzamy, stwierdzamy y utwierdzamy za pomocą tego pisma y oznajmujemy, że wszystko to otrzymało moc wieku­istej trwałości"

Nadanie praw miejskich Rudnikowi w 1598 r.

Po śmierci w 1598 r. Anny Lipnickiej (Kormanickiej) - założycielki para­fii - drugą dobrodziejką dla miasta i kościoła stała się jej siostra Katarzyna, która po niej przejęła cały majątek. Już wcześniej była ona żoną Piotra Uliń-skiego herbu Dolega, pochodzącego z Uliny Wielkiej koło Miechowa. Stali się oni właścicielami olbrzymiego majątku, całego klucza kopecko-rudnickiego, który obejmował następujące miejscowości: Rudnik, Dołęgę, Gołębiów, Gór­no, Jeżowe, Kamień, Kobylankę, Łowisko, Tarnogórę, oraz Zasanie tj. Bieliny, Bieliniec, Gliniankę, Dabrowicę i Wólkę Bielińską.

Dokument mówiący o tym, znajduje się w Archiwum Diecezjalnym w Przemyślu.

W roku 1598 dziedziczka Rudnika Katarzyna, która była już wdową po Piotrze Ulińskim nadaje prawa i pewne przywileje mieszczanom z Rudnika. Sama mówi wyraźnie, że przed nią miał Rudnik już pięciu dziedziców. Miesz­czanie Rudniccy nie otrzymali jeszcze ani jednego przywileju czy prawa, jakim cieszą się inne miasta. Sami obywatele miasta Rudnika przyszli do niej i prosili ją, aby nadała im takie prawa. Ona po dobrej rozwadze przyznaje im rację i nadaje nowe prawa w tym celu, aby miasto mogło się lepiej rozwijać na poży­tek Rzeczypospolitej. Zwalnia mieszczan rudnickich od podatku gruntowego, który do tego czasu płacili dziedzicom w wysokości 2 groszy. Odstępuje miastu łaźnie i dodaje jeszcze do tej łaźni ogród, zwany - ogrodem Skoczowskiego. Zaznacza jednak, że odtąd obywatele miasta mają chodzić do tej łaźni, a nie gdzie indziej.

Według tradycji łaźnia publiczna wraz z tym ogrodem była na końcu dzi­siejszej ulicy Wałowej, na tak zwanym Nadwalu. Ulińska podarowała także miastu ratusz, który był własnością pańską a do ratusza przydała jeszcze ogród i dwie ćwierci pola. Ratusz był w tym samym miejscu gdzie i dziś stoi budynek zwany ratuszem.

Katarzyna Ulińska daje także Rudnikowi prawo wolnego palenia gorzałki po wsze czasy. Miasto zaś za tę koncesję miało jej dawać corocznie na św. Marcina 70 zł. Zastrzega się jednak, że do palenia gorzałki nie wolno najmo­wać kogo innego i dawać mu na to prawa pod swoim szyldem. Wolno było mieszczanom używać soli i handlować solą w dzień targów i jarmarków , które trwały trzy dni. Ulińska przyznała także stały wyszynk w ratuszu we wszystkie dni i po wieczne czasy.

Przyznała miastu wszystkie jeziora znajdujące się na gruncie miasta: Stary Przewóz, Skrzynka (nazwa pospolita w tych stronach na oznaczenie jeziora po starym biegu Sanu inaczej stare sanisko), Kolibabka (w lesie za Froncem), Nie-uczne w Polu Stróżowym. Dzisiaj tych jezior nie ma, powysychały, względnie zostały tylko niewielkie doły.

Ulińska wytyczyła obszar miasta i oznaczyła go kopcami.

Pierwszy kopiec został usypany 100 m. za Bożą Męką (była to kapliczka przydrożna, lub figurka przybita do drzewa), przy trakcie leżajskim (droga do Chałupek). Drugi kopiec na granicy pól kopeckich na miedzy narożnej, na Tu-rzej Głowie - nazwa przetrwała do dziś (legenda mówi, że w tym miejscu wy­kopano kiedyś olbrzymi łeb tura). Dalej granica biegnie skrajem mokradeł Koli-bek (kolibki to jeszcze dziś bagniska gdzie ziemia się ugina, zapada, kolebie). Dalej brzegiem rzeki Rudnik na zachód (wszędzie w starych dokumentach rze­ka nazywa się Rudnik, od niej nazwę wzięło miasto).

Od rzeki Rudnik idzie granica miasta przez lasy, nie ma już usypanych kopców, są tylko znaki X nacięte na drzewach między kompleksami leśnymi. Golancz (góźdzc - prasłowiańska nazwa na oznaczenie dużego, starego i gęstego lasu). Od tego góźdzca granica idzie na zachód przez Sieczny Ług (mokradła gdzie kosi się trawę, podmokłe pastwisko), Ostrów (piskorowe doły gdzie łapało się piskorze) i Kombarczę (Kombarcz - zniekształcona nazwa barci. W lasach były barcie i bartnicy rządzący się swoim prawem bardzo starym i nadzwyczaj surowym). Od Kombarczy granica miasta biegła od granicy jeżowskiej i tą granicą do ścieżki jeżowskiej. Była to najpierw „kościelna droga" a potem droga z Jeżowego do Rudnika. Od drogi Jeżowskiej granica biegła przez Olszyny i Głębokie Olszyny aż do Zdżar (prasłowiańska nazwa na oznaczenie pól w miejscu wypalonego lasu), Zdżarem do pola lubieżnego a stąd do rzeki Stróżnej. Wzdłuż tej rzeki według starodawnych granic przędzelskich do jezio­ra Orzechowe i Napępie aż do Sanu. Dziś z jeziora Orzechowe zostały tylko Chmurowe Doły a z Napępia ani śladu. Jeziora te musiały znajdować się na miejscu starego koryta Sanu, który zmienił bieg i popłynął pod Bielińcem.

Od północy granicą miasta Rudnik był San, aż do Starego Przewozu l dziś pole Podkowy nad Sanem w Chałupkach). Od Starego Przewozu do ję­zora Czarne, (dzisiaj mokradła w Chałupkach blisko szosy), a stąd do Bożej Męki, od której wytyczono obszar całego Rudnika.

W ten sposób Ulińska oddzieliła teren miasta Rudnika od swoich pań­skich, kopeckich posiadłości. Granice zostały dokładnie oznaczone na ziemi przez usypane kopce a w lasach na drzewach przez nacięcia znaku X. Przy­znała mieszczanom rudnickim prawo wycinania drzew na budowę i na opał ale tylko w kierunku Tarnogóry i Łętowni. Zastrzegła się jednak, że nie wolno czynić żadnej ścinki nikomu ani paść bydła w lasach: Pożogi i Puszcza Pańska.

Dodatkowo odstąpiła miastu grunta: Ortowe Kolano, Stawową Łąkę i wszystkie "przysepne ispy" (wyspy na Sanie). Mieszczanie mieli jej płacić tylko podatek i to zależnie od jakości i wielkości pola, według starych rejestrów „i tak jak to czynili antecesorom (przodkom) moim", czyli, że wszystko już było dawniej spisane i oszacowane. Podatek roczny zależał od rodzaju pola, oraz od tego w jakim miejscu było ono położone:

Ortowe Kolano    - nazwa pola, od którego podatek wynosił: 20gr.,15gr„ 10 gr., 7gr.
Strażowe Łąki      - 15 gr., 10 gr., 7 gr.
Ogrody Łęgowe    - 1
gr.
Ogrody Piaskowe   -
3 gr.
Ogrody Zatyłkowe -
4 gr. (podmiejskie)
Polanki Borowe
(pole na miejscu wykarczowanego lasu - ciągnęło sięod dzisiejszej Górki, aż do kanału Niedźwiedź za Jarotem) - 15 gr.

Półanek taki ma być szeroki na 24 sążnie, a długi jak długie pole. Miesz­czanie mogą mieć folwarki szerokie na 24 sążnie i długie na staje gonne i te folwarki będą wolne i od czynszu i od dziesięcin. Od domów szynkowych w rynku mają oddawać dziedziczce 6 gr., aż ulicznych i podmiejskich 4 gr. Te wszystkie czynsze mają być płacone na św. Marcina. Mieszczanom będzie wol­no kupczyć wszelkim towarem i napojem. Wszyscy jej poddani nie mogą ku­pować gorzałki i piwa gdzie indziej li tylko w jej mieście Rudniku. Jarmarki zaś doroczne trwające trzy dni jak i cotygodniowe targi, mają być wolne od wszel­kich mytów i targowego płacenia, ale za to nie wolno poddanym jeździć ze zbożem gdzie indziej, tylko na targ do Rudnika i tylko do rudnickiego młyna. Gdyby zaś stawy młyńskie wyschły, lub zostały spuszczone, mają zostawić 3 gr. opłaty i jechać gdzie indziej.

"Miarę słodową z trzema groszami oddawszy, jechać czasu suszy ze sło­dem alibi i innym zbożem kędy chcą do młyna" (miary słodowe były piwne -jęczmień, oraz gorzałczane - żyto)

Mieszczanie rudniccy jak i komornicy wolni są od wszelkich prac i robót na rzecz pana. Mają tylko odrabiać miejskie szarwarki a zwłaszcza iść piechotą z nieckami, do grobli i stawu, nad którym stoi młyn pod miastem.

Wszystkich przekupniów i przekupki, oraz rzemieślników zwolniła dzie­dziczka od postu w suche dni. Bartnicy mają płacić czynsz od barci, rzeźnicy, którzy trzymają jatki, mają z każdej jatki płacić po dwie grzywny czynszu, i po kamieniu przetopionego łoju, a biada im jeżeli zabraknie mięsa. Będą wtedy karani przez rajców miejskich. Wszyscy mieszczanie według dawnego zwyczaju mają ogrodzić, oparkanić swoje place. Mają się rządzić prawem magde­burskim, sądy mają się odbywać w radzie wójtowskiej w ratuszu, a w sprawach spornych i większej wagi u pana czyli we dworze. Pan może wyroki sądu za­twierdzać, lub anulować. Jeśli któryś z mieszkańców zechce miasto opuścić, wolno mu majątek sprzedać i opowiedziawszy się urzędnikowi wójtowskiemu wolno mu jechać "kedyk tylko zechce". Aby Rzeczypospolita miała pożytek, mają mieszczanie zbudować sobie spichlerz na granicy miasta. Rzeczywiście zbudowano go na Starym Przewozie tuż nad Sanem. Potem zbudowano drugi spichlerz niedaleko pierwszego. Jak podają ówczesne zapiski obydwa spichle­rze mieściły 12.000 korców zboża. Rudnickie zboże płynęło do Gdańska i aż do szwedzkiego potopu był to dla Rudnika okres największego rozwoju. We­dług starych praw mieszkańcy miasta powinni chodzić z panem na polowanie, w charakterze nagonki. Ulińska jednak zwalnia Rudniczan od tego ciężaru, za co mają oni co roku dawać do skrzynki bractwa św. Anny podatek po 6 gr. (tzw. "wilkowe"). Bractwo św. Anny na pewno było założone przez samą An­nę z Lipnika - Kormanicką i było to najstarsze bractwo w Rudniku. Pieniądze ze skrzynki ma wybierać urząd wójtowski i oddawać starszym bractwa, a ci mają dawać je księżom wikarym na ich utrzymanie. Aby była większa chwałaBoża, Ulińska zapisuje swój dom nad stawem organiście, ale organista go nie przyjął bo była to stara waląca się rudera, nie nadająca się do mieszkania.

Wreszcie przy końcu akcji nadania praw miastu, przychodzi do głosu kwestia żydowska.

Żydzi zaczęli osiedlać się w mieście za Lipnickiej. Według postanowienia dziedziczki nie wolno było żydom mieć więcej domów niż dwa i to przy ulicy a nie przy gościńcu. Mieli podlegać wyłącznie jurysdykcji pańskiej, nie mogli /.akupywać gruntów, ogrodów, pól, łąk, nie mogli być arendarzami, nie wolno im było mieć wyszynków. Mieli zajmować się kupiectwem i rzemiosłem, mieli ponosić wszelkie inne ciężary i szarwarki miejskie tak jak inni mieszczanie.

Te nadania są ostateczne, nie zmieni ich ona sama, ani jej potomkowie. Niczego więcej nie będzie żądać od mieszczan, tylko to co zostało spisane. Gdyby się stała mieszkańcom rudni ckim jakaś krzywda ze strony pańskiej mają oni prawo skarżyć przed sądem jaki sobie tylko wybiorą, a te nadania mogą sobie wpisać w akta jakie tylko chcą. Na zakończenie był taki zapis:

„Cały ten dokument wyżej opisany ze wszystkimi warunkami, punktami. zastrzeżeniami, tak w całości jak i w najmniejszej części za obopólną zgodą aprobujemy, uwierzytelniamy chcąc aby miał moc wieczystej ważności tak u nas jak i u naszych następców, aby był na wieki wypełniany i zachowany. Na czego porękę i wyraźniejsze świadectwo własnoręcznie podpisaliśmy i kazali­śmy zawiesić nasze pieczęcie.

Działo się to l-go maja Roku Pańskiego 1598.

Katarzyna z Lipnika - pieczęć ręką swoją Piotr Prokop z Uliny Uliński - ręką swoją

Andrzej Gniewosz z Wronowa, Apolinaria Zofia z Uliny Gniewoszowa.

ten dokument nadania praw miejskich dla miasta Rudnika został roborowany w Sandomierzu na zamku w tym samym roku 1598 na drugi dzień po Wszystkich Świętych.

Katarzyna Ulińska razem ze swym synem Piotrem Prokopem Ulińskim jeszcze kilka razy robiła zapisy na kościół w Rudniku.

Ekstrakt z księgi wpisów wieczystych rudnickich z 2.1.1606 r.

Katarzyna z Lipnika Ulińskajako pani dziedziczna i Piotr Prokop z Ulim Uliński, syn niegdyś urodzonego Pana Piotra Ulińskiego jako dziedzic miasta Rudnika i wsi do niego należących, wiadomo czynimy niniejszym pismem na­szym, żeśmy dom nasz własny dziedziczny rzeczony Masztelarnia, albo raczej dom Konopnicki nad stawem wedle bramy od szpitala w mieście naszym Rud­niku, który byśmy byli na organistę kościoła zapisali, zaś nazad do używania swego wzięli, widząc, że organista w nim mieszkać nie chciał, dlatego iż był bardzo spustoszały, my tedy czyniąc kościołowi i lepiej czynimy, za zezwole­niem Księdza Plebana Rudnickiego, dom nasz w tejże ulicy kościelnej na orga­nistę kościoła zbudowaliśmy, czym się ukontentował i grzywien pięćdziesiąt do tego jeszcze na potrzebę kościelną przydali, które Pleban Rudnicki powziął.

Leżajsk 8.12.1602 r.

Ja Katarzyna z Lipnika Ulińska dziedziczka Rudnika i włości do niego należących, wespół z synem Prokopem Piotrem czynię wiadomo na potomne czasy, iż po śmierci sławnej pamięci siostry mojej Anny Kormanickiej obaczy-wając codzień kościoła rudnickiego przez się ufundowanego - ciężary, iż fundacja nie mogła wyżywić dwóch wikariuszów z plebanem i innymi sługami ko­ścioła przeczonego - tedy na wychowanie ich - aby chwała Boża jaka jest opi­sana w tymże fundusie była odprawiona, do tego Ossicium Beatę Mariae Virginis czasy wiecznymi było odprawowane, w tym: na to aby duszę moją i moich dziatek na potomne czasy -jedno Requiem w piątek jeden wikary drugi w śro­dę dupplici non occurente odprawował. Z tymże synem moim miłym wespół na czasy wiekuiste dajemy, darujemuy i funduszu siostry mojej poprawujemy sto złotych polskich, po groszy trzydzieści - w każdej - licząc z gorzałki miasta Rudnika, które ten co będzie palił, powinien będzie oddawać Księdzu Plebanowi, a Ksiądz Pleban wedle funduszu siostry mojej będzie zawdy powinien dwóch wikarych chować i im płacić. Do tegoż kościoła wespół z synem moim fundujemy na organistę „meszne" po połowicy Łowiska po kmieciach, do tegoż "wilkowe" po 6 gr. każdy mieszczanin, nadto dom ten, w którym mieszka or­ganista. Do tego we wsi Łętownia z synem moim Prokopem wespół fundujemy kaplicę, którą X. Walerian Lubieniecki biskup Wołowski i Multański nam die quinta decembris Anno Domini millesimo sexcentesimi secundo poświecił, iż po folwarku łętowskim syn mój daje X. Plebanowi Rudnickiemu za dziesięciny złotych czterdzieści, wtedy tę sumę na Wyderkafie Sandomierskim ukazujemy i dajemy X. Plebanowi Rudnickiemu a wikaremu Łętowskiemu te czterdzieści złotych po folwarku łętowskim. Do tego temuż wikaremu na Wyderkafie
nakazujemy i dajemy trzydzieści zł, o którą sumę jeśliby ich nie dochodziła będzie potomek mój prawem czynił. Wszystkiej sumy fundujemy wikaremu Lętow-skiemu złotych siedemdziesiąt. Dla świadectwa potomnego, rękami własnemi podpisaliśmy i pieczęć przycisnęli i X. Biskupa Wołowskiego prosiliśmy naten­czas obecnego, aby i on ręką swoją to nasze postanowienie podpisał i pieczęcią swoją potwierdził.

Datum w Leżajsku die 8-a decembris A.D.1602.

Francisscus Valerianus Lubieniecki

Episcopus Bachowiensis in utraque Valachiae. Affirmo et supra mp. et sigillo corroboro.

Catarina Ulińska

Miasto rudnik w 1598 roku

Na podstawie dokumentów o 40 lat późniejszych od założenia miasta możemy odtworzyć jak wyglądało nowo założone miasto. Miasto miało mieć charakter rzemieślnicze -handlowy, było rozbudowane według planu, a zabudowa skupiała się wokół rynku. Rynek miał kształt kwadratu o bokach około 150 m długości. Dookoła rynku były domy: wójta, kupców, mieszczan i warsztaty rzemieślnicze. Były także domy z zajezdnymi sieniami, składy towa­rowe i karczmy.

Zabudowa była drewniana, zwarta, blisko siebie, dachy domów nie miały kominów, kryte były słomą, a dym wychodził przez otwory w dachu. W cen­trum rynku stał drewniany ratusz, który był siedzibą rady wójtowskiej. W ratu­szu odbywały się rozprawy sądowe. Były różne dokumenty , akta akt cywil­nych miasta, akta ziemskie, oraz różnych cechów. Znajdowała się tam również sala tortur (kaźnica), areszt, oraz karczma. W ratuszu urzędował stale pisarz miejski, który w obecności świadków, od 1563 roku sporządzał testamenty, oraz różne transakcje handlowe, które były wpisywane do akt cywilnych miasta.

Do tej księgi wpisywano również jeszcze inne zdarzenia uznane przez rajców miasta za ważne. Na str. 36 księgi pod nr 48 jest taki zapis: „Actum est feria in yigilia Andreae Apostoli A.D.1581 - Stanowszy... Sławetny Grzegorz Markowicz mieszczanin Rudnicki wyznał isz Kasper Miśkowicz z Sadkowa koło Radomia, kowal uczynił gwałt na siostrze jego żony, na Zofii, to jest dziewictwa jej odjął, co się znaki słusznemi pokazało i świadczy o tem i drugie świadectwo, które nam wyszło, przed którym się sam dobrowolnie wyznał to jest przed Janem Zilką, mieszczaninem Rudnickim. Matka tej dziewczynki Zofii Stanisławowa przezwiskiem Adamowa przyszedłszy do Urzędu prosiła aby takowy uczynek tego złego człowieka haniebni, bil wpisań do księgi. Bacząc na takową żałobę i tak sprośny uczynek pozwoliliśmy jej tego".

Z boku ratusza stał pręgierz, do którego wiązano skazańców po wyroku sądu i karano chłostą. Miasto nie miało „prawa miecza" i sądy nie mogły wy­dawać wyroków śmierci.

Z każdego rogu rynku wychodziły ulice. Główna przechodziła przez śro­dek miasta i ta nazywała się miejska. Wychodząca z rynku przez bramę zwaną sandomierską w kierunku Sandomierza nazywała się ulicą Sandomierską. Po przeciwnej stronie rynku w kierunku kościoła była ulica kościelna, a za kościo­łem przechodziła w stary trakt leżajski.

Kościół z plebanią i zabudowaniami znajdował się za rynkiem i jak pisano wówczas za miastem. Przy kościele był mały cmentarz parafialny, na którym grzebano zmarłych. Jeszcze przed kościołem znajdował się drewniany pański dwór, w którym mieszkali właściciele miasta. Około 1625 roku dwór ten został przebudowany przez Gniewosza z Wronowa na murowany zamek. Obecnie na tych terenach znajduje się: Szkoła-Zakład Wychowawczy i zabudowania pana Jana Wragi i pani Anny Niemczyk. Równolegle do ulicy miejskiej od strony Sanu biegła ulica Podwale (Wałowa). Przy tej ulicy była pańska łaźnia, którą Ulińska podarowała miastu. Ulica ta dalej prowadziła od rynku w kierunku kościoła i od tyłu przez Górkę nad San w stronę Kopek do starego przewozu na Sanie do Bielin. Tam nad Sanem były dwa spichlerze na 12.000 korców zboża, oraz przystań dla statków rzecznych. Miejsce to obecnie znajduje się w Chałupkach nad Sanem, a nazwa pola pozostała do dzisiaj „spichlerzy sko". W miejscu tym był stary przewóz bezpłatny z Rudnika do Bielin, a przewoźnik był opłacany z miejskiej kasy w Rudniku, (zapis umowy o przewóz znajduje się w aktach cywilnych miasta, pod nr 25 na str. 17).

„Roku od Narodzenia Pańskiego 1559 stała się ugoda słuszna strony Pejczy miasta Rudnickiego ze Zbyszkiem przewoźnikiem za pozwoleniem JW Pani Gnojeńskiej aby przewoził na Bielińskim przewozie wszystkiey ludziey kran placzizi (bez opłaty) asz do zupełnego czasu. Za który przewóz mają dać panowie Rejcze z skrzynki miejskiej półtora grzywny i pięć groszy, l tak ma wozie od lata do lata. Tę umowę zrobili sami panowie Rej czy".

Od starego przewozu droga ta biegła do Kopek i do dzisiaj nazywa się drogą kościelną, którą mieszkańcy Kopek chodzili do rudnickiego kościoła.

Od wschodu miasto opływała rzeka Rudnik, która w lasach była bardzo głęboka i bagnista, stąd w starych mapach leśnych używana jest nazwa jako Głęboka. Rzeka Rudnik była początkowo od południa granicą miasta. Od zachodu granicą była rzeka Stóżna, a od północy granicą był San.

Rzeka często wylewała i wtedy woda była pod Rudnikiem, trzeba było sypać wały, bronić się przed wodą. Stąd powstała ulica Podwale (Wałowa) pod usypanym wałem. Była jeszcze w rynku jedna ulica, która wychodziła w kie­runku Jeżowego i zwana była drogą Jeżowską.

Nad rzeką Rudnik były dwa młyny, jeden w okolicy tzw. dzisiaj Sanoj-cówki, a drugi w okolicy dzisiejszego młyna. Za młynem w okolicy dzisiejszej figury św. Jana był dom dla ubogich zwany również szpitalem. Podlegał on proboszczowi i jego następcom. Przy kościele była szkoła parafialna. W myśl Soboru Trydenckiego, w każdej parafii miała być szkoła parafialna, gdzie miano uczyć dzieci czytania, pisania, prawd wiary i katechizmu, oraz posługi kościelnej.

Miasteczko nie było duże, jak zresztą wszystkie miasta powstałe od nowa w tym czasie. W 1578 r. liczyło około 280 do 300 mieszkańców, a liczba do­mów wynosiła około 60 (dane z zespołu archiwum skarbu koronnego). Za 10 lat, w roku 1588 liczba mieszkańców wynosiła około 360, domów 75 i ilość osadników ciągle przybywała (Pawiński 1886 s. 45-48)

Od czasu nadania przez dziedziców Ulińskich praw miejskich Rudnik rozwija się i staje się ośrodkiem puszczańskiego zaplecza, prawdziwym mia­stem, znanym z handlu, rzemiosła i flisactwa. Rozwojowi Rudnika sprzyjało samo położenie na szlaku handlowym z Jarosławia do Sandomierza. Dookoła były same wioski. Nisko było wsią królewską, a do Leżajska - miasta daleko. Targi były w mieście co sobotę i dwa razy w roku jarmarki. Ludność dookoła po wioskach trudniła się hodowlą i rolnictwem. Do uprawiania rolnictwa po­trzebowała wiele sprzętu i narzędzi, które mogła kupić w mieście. Dlatego też targi i jarmarki musiały być gwarne i dawały wiele dochodu mieszkańcom miasta.

Mieszkańcy miasta musieli też opłacać podatki. Na podstawie opisu (źródła dziejowe: Polska XVI w. pod względem geograficzno - statystycznym A. Pawińskiego 1886) w Rudniku w roku 1578 płacono następujące podatki:

- komornicy                   -  7 florenów

- rzemieślnicy                    - 23 floreny

- rzeźnicy                        -   4 floreny

- gorzelnicy                      -   2 floreny

- trębacze                       -   l florena

- hultaje (obsługiwacze sal tortur) -   l florena

W mieście były założone cechy: szewski, piekarski, flisacki, sukienników, tkaczy, oraz unikalne bractwo rolników istniejące aż do I Wojny Światowej.

Przed założeniem Rudnika istniały już Kopki, Bieliny, Tarnogóra, Przę-dzel, Stróża i Nisko.

Marek Florek

uwagi O TOPOGRAFII I układzie przestrzennym rudnika W XVI W. oraz problem ISTNIENIA zamku

Topografia okolic Rudnika w 2 pół. XVI w. tj. w okresie lokacji miasta /.nacznie różniła się od współczesnej. Dotyczy to zwłaszcza przebiegu koryt rzecznych Sanu, Rudni (Rudnik), i Stróżanki (Stróżna).

Wiadomym jest, że San meandrując przemieszczał swoje koryto z jednej doliny na drugą, pozostawiając koliste starorzecza. Jak duże były to zmiany świadczy fakt, że w XV - XVII w. San uchodził do Wisły naprzeciwko Sandomierza, zaś jego koryto znajdowało się miejscami np. w okolicy Zaleszan, kilkanaście kilometrów dalej na zachód niż obecnie. Różny od współczesnego przebieg koryta Sanu w rejonie Rudnika przedstawiają mapy z końca XVIII w. oraz XIX-wieczne plany kastralne. Porównanie opisu granic Rudnika zawarte­go w dokumencie z 1598 r. z planami katastralnymi z 1853 i 1909 r. wskazuje, że w 2 pół. XVI - XVIII w. San płynął conąjmniej kilometr dalej w kierunku wschodn/m niż obecnie, pozostawiając m.in. teren Kępy Rudnickiej, zwanej wówczas Ortowym Kolanem, po swej lewej stronie. Przesunięcie koryta w kierunku zachodnim, do miasta i odcięcie Kępy Rudnickiej nastąpiło zapewne pod koniec XVIII w. bądź w I pół. XIX w. i spowodowało konieczność sypa­nia w 1848 r. wałów wzmacniających skarpę od strony rzeki. Zmiana koryta Sanu wyjaśnia dlaczego Kępa Rudnicka znajduje się po przeciwnej niż miasto stronie rzeki.

Szczegółowa analiza źródeł kartograficznych wskazuje też na inny niż współcześnie bieg Stróżanki i Rudni. Na wszystkich mapach sprzed połowy * XIX w. Stróżanka jest znacznie większą a przede wszystkim dłuższą rzeką niż l Rudnia, a więc odwrotnie niż obecnie. Wydaje się, że stare mapy prawidłowo oddają bieg obu rzek w XVI-XVIII w. Stróżanka wypływała wówczas w oko- ' licy Kamienia i płynęła na północ, przyjmując po drodze, na wysokości Jeżowego, dwa dopływy: lewostronny rzeczkę Głęboka (stąd czasem nazwa Głęboka nadawana całej rzece) i prawostronny - ciek odwadniający podmokłe tereny w okolicy Łętowni. Płynąc dalej na północ przyjmowała dwa kolejne cieki le­śne: jeden uchodził do Stróżanki z prawej strony na wysokości obecnych zabudowań Nadleśnictwa przy ul. Rzeszowskiej, drugi z lewej strony bezpośrednio na północ od Dolin. Po przyjęciu tego ostatniego cieku Stróżanka płynęła jesz­cze ok. 2 km w kierunku północnym, by następnie przeciąwszy drogę Rudnik -Stróża, rozdzielić się na conajmniej dwie odnogi (wykorzystujące jednocześnie dawne starorzecze Sanu), zaś po ponownym ich połączeniu wpadała w Przędzelu do Sanu.

Natomiast Rudnia powstała z kilku niewielkich leśnych cieków odwad­niających tereny wokół Łętowni. Potwierdza to lokalizacja źródlisk Rudni w dokumencie z 1598 r., wg którego wypływała ona z Siennego Ługu. Następnie Rudnia płynęła przez tereny należące do miasta (założono tu na niej dwa sta­wy), otaczała łagodnym łukiem cypel z kościołem, by ujść do Sanu na północny wschód od Rudnika.

Przedstawiony wyżej zrekonstruowany bieg Stróżanki w XVI-XVIII w. na odcinku od źródeł do obecnych zabudowań Nadleśnictwa przy ulicy Rzeszowskiej pokrywa się z obecnym biegiem Rudni, natomiast rekonstruowany bieg Rudni pokrywa się z obecnym biegiem Potoku Niedźwiedź (zwanego też Rudą) na odcinku od źródeł do aktualnego ujścia Rudni. Wyjaśnieniem tego jest skierowanie, zapewne ok. połowy XIX w. (być może z powodu obniżenia poziomu wód w obu rzekach, co mogło unieruchomić młyny i tartaki) wód Stróżanki do Rudni. W tym celu przekopano kanał biegnący od obecnych zabudowań Nadleśnictwa wzdłuż ul. Rzeszowskiej, który połączył koryta Stró­żanki i Rudni. Odcinek dawnego koryta Stróżanki na północ od Nadleśnictwa częściowo zasypano a sama rzeka została zdegenerowana do swego dawnego lewostronnego dopływu (który przejął jej nazwę) płynącego na północ od Dolin. Natomiast z połączenia dawnego górnego i środkowego biegu Stróżanki z dolnym odcinkiem Rudni powstała obecna postać rzeki.

Rudnik założony został na gruntach wsi Kopki, na terenie wcześniej nie­zabudowanym - „in nova radice" („na surowym korzeniu"). Miasto powstało w miejscu z natury obronnym na rodzaju płaskiego cypla utworzonego przez doliny Sanu i Rudni. Dodatkowymi elementami obronnymi od strony wschodniej i północnej były wypełnione wodą starorzecza Sanu, zaś od południa założone rychło dwa stawy na Rudni. Od strony zachodniej i południowo zachodniej otaczały miasto zwarte lasy Puszczy Sandomierskiej a w nich podmokłe obni­żenia i bagna. Lokalizacja miasta umożliwiała kontrolę nad traktem Sandomierz - Nisko - Leżajsk-Przemyśl oraz przewozem łączącym ten trakt ze starym centrum osadniczym w rejonie wsi Bieliny i Tanew.

Układ przestrzenny miasta lokacyjnego stanowił kompromis między chęcią zastosowania regularnej siatki ulic przecinających się pod kątem prostym, a koniecznością dostosowania się do zastanej topografii i układu drożnego.

Miasto lokacyjne w 2 pół. XVI w. I pół. XVII w. (przed zniszczeniami z okresu „potopu szwedzkiego") składało się z dwóch członów: miasta właści­wego wokół rynku i obronnej siedziby właścicieli miasta, w obrębie której zna­lazł się też kościół parafialny. Taka wzajemna relacja przestrzenna miasta i obronnej siedziby jego właścicieli może być przypadkowa a może też stanowić jedną z pierwszych prób zastosowania wchodzącego akurat w modę, wywodzącego się z Włoch układu sprzężonego: miasto - ufortyfikowana rezydencja. Czołowymi przykładami układu sprzężonego w Małopolsce są np. Zamość i Sieniawa. Pełnej realizacji tej koncepcji w Rudniku mogły stanąć na przeszko­dzie bardzo częste zmiany właścicieli oraz ich niewielkie możliwości finansowe w porównaniu np. z Zamojskimi czy Sieniawskimi. Niestety, brak jest źródeł, przede wszystkim kartograficznych, które umożliwiłyby weryfikację tej hipotezy.

Centrum miasta lokacyjnego stanowił kwadratowy rynek o boku ok. 140 m, z ratuszem jako siedzibą władz miejskich pośrodku. W początkowym okre­sie rozplanowano zapewne jedynie rynek i 4 bloki przyrynkowe. Działki siedliskowe w obrębie rynku miały wymiary 25 x 75 łokci, tj. 15 x 45 m, co jest wielkością typową dla nowożytnych prywatnych miast Małopolski.

Analiza planu miasta z 1853 r. wskazuje na wyraźną nieregularność w rozmierzeniu południowego bloku przyrynkowego, zwłaszcza jego południo-wo-zachodniego narożnika, z którego wychodziła niewielka, łukiem biegnąca uliczka. Wygląda to jakby uliczka ta miała coś okrążać. Porównanie układu przestrzennego Rudnika z planami innych miast prywatnych lokowanych w II pół. XVI - I pół. XVII w. sugeruje, że w południowo - zachodnim narożniku rynku (dzisiaj wylot ulicy Rzeszowskiej - przyp. redakcji) powinien znajdować się kościół parafialny. Interesujące jest zwłaszcza zestawienie planów Rudnika i Ulanowa, założonego w 1616 r. przez Stanisława Ulińskiego, a więc przedstawiciela rodziny, w posiadaniu której znajdował się też Rudnik. Okazuje się, że U zarówno wymiary jak i układ wychodzących z niego ulic są w obu miastach nieomal identyczne. W południowo-zachodnim narożniku rynku w Ulanowie znajduje się plac z kościołem parafialnym, który obiega łukiem biegnąca na tyłach rynku uliczka. Jego usytuowanie w obrębie rynku, wymiary oraz istnie­nie owej uliczki ściśle odpowiada temu co można zaobserwować na planie katastralnym Rudnika. Wszystko to pozwala wysunąć hipotezę, że rozmierzając rynek w Rudniku pozostawiono w jego południowo-zachodnim narożniku plac, gdzie miał stanąć w przyszłości kościół parafialny (w Ulanowie kościół para­fialny także wzniesiono dopiero w połowie 30 lat po powstaniu miasta, bo w roku 1643). Ponieważ realizacja ta nigdy nie doszła do skutku gdyż na kościół   ^ parafialny adaptowano darowaną miastu kaplicę dworską, wolny plac z czasem zabudowano. Po pożarze miasta pod koniec XIX w., gdy rozmierzano na nowo jego zachodnią część, ową łukiem biegnącą uliczkę, jako niepotrzebną zlikwi­dowano, przebijając w jej miejsce prosto biegnącą ulicę Rzeszowską.

Na południowy-wschód od rynku, w miejscu gdzie obecnie znajduje się zespół kościoła parafialnego, od pół. XVII w. znajdowała się obronna siedziba właścicieli miasta - Lipnickich, Kormanickich i Ulińskich. Na taką właśnie lo­kalizację wskazuje szereg źródeł. Należy jednak wyraźnie stwierdzić, że nie był to murowany zamek, przynajmniej w potocznym tego słowa znaczeniu, co najwyżej murowany dwór, być może zbliżony do dworu w Bielinach, także po­chodzącego z końca XVI w. Jedyne wskazówki za istnieniem zamku to wzmianka z 1682 r. mówiąca o "zamczysku" przy kościele oraz opis potyczki ze Szwedami w 1656 r. zawarty w „Regni Poloniae descriptio" Cellariusa, powtórzony w tzw. Franco Fon ana relatio, w którym użyto określenia „arx" (arcis), błędnie tłumaczonego jako „zamek". W rzeczywistości Cellarius nie mówi o zamku, gdyż wtedy użyłby określenia „castrum" lecz o miejscu oto­czonym wałem, umocnionym. Zresztą kolejni właściciele miasta nie byli aż tak majętni by pozwolić sobie na bardziej reprezentacyjną rezydencję w postaci zamku. Był to więc raczej dwór obronny, być może, częściowo bądź w całości  . murowany. Obok znajdowały się inne budynki mieszkalne i gospodarcze (jeden  1 z nich zbudowany przez Zbożnego Kormanickiego, zwany Masztarnią, w 1606 r. został darowany na mieszkanie organisty) oraz wzniesiona w 1581 r. kaplica, która po rozbudowie została w 1585 r. przekazana na kościół parafialny dla miasta. Całość była zapewne otoczona palisadą i wałem ziemnym, podobnym do tego jaki do chwili obecnej zachował się przy dworze w Zarzeczu.

Przy okazji należy zwrócić uwagę na fakt, że w Ulanowie znajduje sie także drugi kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy, usytuowany na północno wschodniej peryferii zabudowy miejskiej. Lokalizacja ta a nawet wezwanie od­powiada położeniu kaplicy - późniejszego kościoła - ufundowanej w Rudniki przez Annę Kormanicką. Wskazuje to na ścisłą zależność planów obu miast;wzorowanie się na układzie przestrzennym Rudnika przy lokacji i rozmierzaniu Ulanowa.

Od wydawcy: „Uwagi o topografii i układzie przestrzennym Rudnika w XVI w. oraz problem istnienia zamku" - opracował mgr Marek Florek - archeolog - pracownik Biura Badań i Dokumentacji Zabytków w Tarnobrzegu.

LUDNOŚĆ miasta

Tereny te nad Sanem były na pewno zamieszkałe w większych lub mniej­szych osadach przybrzeżnych w XI, XII i XIII wieku, ale nie pozostało z tego ani śladu. Osadnictwo to musiało paść ofiarą Tatarów, bowiem w latach 1240-1241 następca Temudżyna Batu-Chan krwawo zapisał się w dziejach polskiej ziemi, spustoszył Ruś i uderzył na Polskę. Mordując i paląc zdobył Lublin, Za-wichost i Sandomierz. Wszystkie te miasta legły w gruzach. Następny najazd Tatarów miał miejsce w 1259 r. pod wodzą Nogaja i Telebugi. Ponownie w miejscu miasteczek i wiosek powstała pustynia, ciągnąca się od Sandomierza aż po Kraków. Jeszcze raz zapędzili się Tatarzy aż pod Kraków w roku 1287, ale widząc go obronnym odstąpili od murów. Ten potrójny najazd Tatarów w jed­nym wieku, musiał zniszczyć wszelkie osadnictwo na naszych terenach na drodze zagonów tatarskich.

Po przejściu Tatarów trzeba było wszystko zaczynać od nowa. W okresie zakładania miasta Rudnika ludność pierwotnie zamieszkała była nieliczna. Pańszczyźniani chłopi nie porzucali wtedy ziemi, bo byli do niej przywiązani ustawą. Właściciele majątków mogli tylko sprowadzać osadników ze swoich przeludnionych majątków: z sandomierskiego, opatowskiego, kieleckiego, lu­belskiego, oraz innych województw. Trzon osadników to przeważnie mazurscy kmiecie, rzemieślnicy i jak wskazują metryki kościelne drobna szlachta mazurska. Od nich z pokolenia na pokolenie zachowały się liczne obrzędy weselne i świąteczne, oraz język i tradycja.

Często osadnikami stawali się jeńcy wojenni złapani w wyprawach wo­jennych i osadzani później na ziemiach, które należały do króla, tzw.„królewszczyzny". Za starym osadnictwem może przemawiać nazwa wsi Stró­ża. Sama nazwa każe przypuszczać na wcześniejsze powstanie tej wsi. W wzmiankach historycznych wieś Stróża występuje na początku XIV wieku. Jak pisze Długosz: „Stróżowicze Lanki", Stróża - osadnicy królewscy w Puszczy Sandomierskiej, pilnujący szlaku Jarosław - Leżajsk - Kopki - Przyszów, po­nieważ tędy udawali się do swego zamku królowie. Stróżowicze byli zobowią­zani także do ściągania i niszczenia rozbitych oddziałów wroga w czasie wojny, chwytania jeńców dla zasięgnięcia języka, dostarczali oni również koni dla gońców królewskich. Cała okolica Rudnika pokryta była gęstym borem, czę­ścią Puszczy Sandomierskiej, otoczona licznymi bagnami i jeziorami. W pobliżu lasów osiedlała się ludność utrzymująca się z lasu. Byli to tzw. maziarze i wę­glarze wyrabiający maź i potaż, oraz węgiel drzewny. Byli również bartnicy, którzy mieli swoje barcie w lasach. Ulińska wymienia granicę miasta przechodzącą przez las „Kombarć"

Były tu w lasach pokłady rudy żelazno - błotnistej. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich podaje, że wg Siarczyńskie-go dobywano dawniej rudę żelazno - błotnistą. (Rps. Bibl. Ossol. nr 1826). Są dowody na to, że były kopalnie rudy żelaznej za czasów królewskich jeszcze przed założeniem miasta. Rudę żelazną kopano i przetapiano. Resztki „szlaki" można było spotkać koło drogi do Kończyć, obok nie istniejącej już gajówki. Miejsce to zwane było „Hamernią".

W 1956 r. prowadziła w Kozłami badania archeologiczne Anna Szałapata. Odkryto tam mieszkanie ziemne i piece do wytapiania rudy darniowej. Osa­da ta była dość duża i skupiała przede wszystkim rzemieślników od rudy i wy­topu żelaza. Według miejscowej tradycji kopalnie rudy żelaznej znajdowały się na terenie tzw. Kątów tuż pod granicą dawnego terytorium miasta Rudnika. Pewnym jest, że ruda żelaza występuje nie tylko w Rudniku, ale na terenie prawie całego dawnego powiatu Nisko.

Po nadaniu praw miejskich w 1598 roku Katarzyna Ulińska dała miesz­kańcom prawo wycinania lasów na budowę i opał, oraz prawo wypasu bydła w kierunku Tarnogóry i Łętowni. Podarowała mieszkańcom wszystkie jeziora znajdujące się w granicach oznaczonego miasta, jak wszystkie pola i wyspy. Granice miasta zostały oznakowane na polach kopcami, a w lasach przez nacię­cie na drzewach znakami X. Stworzyło to dobre warunki do rozwoju rolnictwa i hodowli. Z czasem zaczęto wyrąbywać lasy znajdujące się na terenie miasta i zamieniać na pola uprawne. W ten sposób powstało pole pod nazwą „Borowy" sięgające od dzisiejszej Górki aż do obecnego kanału Niedźwiedź. Było to pole bardzo urodzajne i udawały się tam uprawy jak w rędzinach. Ulińska wyznaczyła podatek mieszkańcom od pól, oraz tzw. „wilkowe" - 3 gr. rocznie. Mieli także odrabiać szarwark chodzić na „tłokę" (z łopatami i nieckami do grobli i stawów młyńskich). Słowo tłoka pochodzi od tego, że było tłoczno, ciasno.

Mieszkańcy Rudnika jak wszystkich miasteczek położonych nad Sanem mieli również bogate źródło dochodów ze spławu drzewa, zboża, oraz innych artykułów do Gdańska. Ożywiony handel z Gdańskiem przynosił ludności zamieszkującej piaszczyste i bagniste, a przez to nieurodzajne tereny znaczne dochody. Rozwijał się handel, rzemiosło, miasto rozbudowało się, rzemieślnicy zakładali cechy: szewski, piekarski i flisacki, który był bardzo poważany. W sąsiedztwie Rudnika znajdowały się dwie osady flisackie położone nad Sanem. Jedną z nich był Ułanów odległy o 7 km od Rudnika, który prawa miejskie otrzymał w roku 1616 za króla Zygmunta III. Założycielem Ulanowa (Uliny) był Stanisław Uliński syn dziedziców Rudnika - Katarzyny i Piotra Ulińskich. Ludność Ulanowa trudniła się rzemiosłem, handlem i flisactwem. Drugą osadą flisacką był Krzeszów położony 10 km od Rudnika. Należał do ordynacji Zamojskiej, a prawa miejskie magdeburskie otrzymał w 1641 roku za króla Władysława IV.

Cech flisacki

Ledwie wiosenne słońce silniej dogrzało, ledwie kra ruszyła, już na brzegach miasteczek położonych nad Sanem zaczynał się ruch. Przygotowywano drzewo do budowy tratew, oraz naprawiano i przygotowywano do załadunku dubasy, szkuty, komięgi i inne statki rzeczne, szykowano się do flisu. Flisacy mieli swoje cechy w Krzeszowie , Rudniku i Ulanowie. Mieli swoją organizację i rządzili się swoim prawem. Członkami cechu byli sternicy i retmani, a na czele cechu byli „starsi cechu" zwani „cechmistrzami". Byli oni wybierani na elekcjach - zebraniach całego cechu. Prócz nich w skład rady cechu wchodzili: podskarbi (skarbnik) i sekretarz. Cech dzielił się na braci starszych pełniących funkcje, i młodszych. Wszyscy oni mieli prawo zasiadania przy wspólnym stole i dlatego też nazywano ich braćmi stołowymi.

Cech podlegał zwierzchności dworskiej, czy też pałacowej. Nadawała ona mu prawa (statuty), zmieniając je według swej woli i czuwała nad ich prze­strzeganiem. W wypadku powstałych nieporozumień między cechmistrzami i braćmi, jak również gdy wybór starszych cechu nie był po myśli władzy zwierzchności zwoływano powtórne zgromadzenie. Nowe wybory odbywały się pod okiem przedstawiciela władzy pańszczyźnianej, najczęściej wójta. W Ulanowie - mieście flisackim dochowała się do dnia dzisiejszego w rodzinie flisackiej „Księga protokołów Cechu Retmańskiego i Flisackiego".

Rękopis zawiera kilkanaście protokołów walnych zebrań, oraz znaczną ilość protokołów z zebrań zwyczajnych z okresów 1764 do 1928 r. W Rudniku były również liczne dokumenty i akta cechowe, zginęły prawdopodobnie podczas pożaru ratusza w I Wojnę Światową.

Flisacy to byli ludzie biedni, najczęściej bez ziemi. Na flis gnała ich nu tylko przygoda i urok dalekich miast, ale przede wszystkim bieda. Jak mówią stare akta, byli to ludzie z całej okolicy z nadsania, Krzeszowa, Rudnika, Ula-nowa, Przędzela, Bielin, Niska, Zarzecza. Na flis jechali wczesną wiosną, póź­niej wracali piechotą z Gdańska, czy też Warszawy, aby jak najprędzej odpo cząć 2-3 tygodnie w domu i dalej w drugi rejs. Pozwolenie na flis wydawał dwór, odpowiedni dokument (konsens). Gdy ktoś miał rolę i odrabiał pańsz­czyznę, a chciał jechać na flis, to za niego pańszczyznę musiała odrabiać żona lub dorosłe dzieci.

Właściciele Rudnika, Bielin i Ulanowa - Ulińscy dobrze wiedzieli jakie dochody może dać flis. Zbudowali duże spichlerze w Ulanowie nad Tanwią i Sanem, oraz dwa w Rudniku koło Starego Przewozu nad Sanem.

Rudnik w tym czasie był ośrodkiem handlu wyrobami rzemieślniczymi i produktami rolnymi. Z samego Rudnika ze spichlerzy nad Starym Przewozem wywożono rocznie 12.000 korców zboża. Statkami tratwami płynęło do Gdań­ska, Elbląga i innych miast zboże, drzewo, sól, wosk, miód, owoce, smoła, węgiel drzewny i popioły (potaż). Flisacy po odstawieniu tratw z drzewem do Gdańska wracali do domów pieszo. Rodzinom przynosili podarunki, oraz wia­domości z dalekich stron. Znali krótsze drogi i ścieżki, których trasy przekazy­wane były nowym flisakom. Jednym z ostatnich flisaków był Jędrzej Kondysar. Zmarł on w wieku 90 lat w 1942 roku. Był on skarbnicą opowieści o życiu flisackim, wspaniałym gawędziarzem, oraz znawcą wielu pieśni flisackich. Wielokrotnie opowiadał, że z Warszawy wracał do Rudnika pieszo w ciągu 6 dni.

Indeks nazwisk najstarszych mieszkańców miasta Rudnika,

Jak wynika z licznych dostępnych starych dokumentów, oraz zachowa­nych akt cywilnych miasta, pierwsi osadnicy byli rolnikami, oraz drobną szlachtą. Nazwiska ich podzielić można na 5 grup.

l. Grupa - ma imiona osób + wykonywany zawód.

Jan Cieśla     Jan Młynarz    Stanisław Skutnik     Maciej Kołodziej   Stanisław Komornik    Jan Koszyk  Jan Zdun    Wałek Kowal     Marcin Krawiec   Jan Gancarz      Jan Kucharz        Sebastian Bednarz

2. Grupa - ma imię + przymiotnik skąd pochodzi.

Piotr Uliński (z Uliny)     Mikołaj Zbigniowski (ze Zbigniewa)       Katarzyna Lipnicka (z Lipnika)        Anna Kliszewska (z Kliszewa)

3. Grupa to nazwiska kończące się na -"ski"

przy tych nazwiskach są dopiski: generosus - szlachcic, lub honorabilis i7.acny, szlachetny):

Adamczewski, Barzycki, Bednarski, Bielański, Brzyski, Chmurzyński, Czarnecki, Dolecki, Gołębiowski, Goszczyński, Grzybowski, Grybczewski, Hojowski, Jagodnicki, Jaszewski, Jaworski, Kapuściński, Kazanowski, Kasper-ski, Koniorowski, Kowalski, Krzewicki, Kucharski, Kuropatwiński, Kwiatkowski, Kozłowski, Łachowski, Laskowski, Lipiński, Makowski, Męczański, Ma-łecki, Marecki, Mierciński, Mielecki, Oborski, Pawłowski, Płoński, Ramocki, Radomski, Rebelowski, Romański, Ruchajski, Rupiński, Rublewski, Sekulski, Sikorski, Smotrycki, Sztabiński, Szymański, Taborowski, Uliński, Wolski, Wroński, Zagajki, Zalewski, Zawilski, Żołędziowski.

Rzadziej występowały nazwiska wskazujące na pochodzenie z ruskiej szlachty: Głasiewicz, Mazurkiewicz, Grzegorzewicz, Wojtanowicz, Ptasiewicz. Wiele tych nazwisk zachowało się do dnia dzisiejszego.

Jak wskazują metryki kościelne i najstarsze numery domów, do najstarszych nazwisk, zapewne pierwszych kolonistów trzeba zaliczyć: Grzybowskich, Gołębiowskich, Kowalskich, Obarskich, Ramockich, Romańskich, Romanow-skich, Ruchajskich, Sekulskich, Sztabińskich, Zagajewskich. Pozostałe nazwi­ska kończące się na -„ski" pochodzą z wieków późniejszych.

4. Grupa nazwisk to nazwiska rolników, oraz robotników kolonistów.

Baran, Ambrozik, Chowaniec, Fronc, Giętka, Gancarz, Jasnosz, Kida, Konior, Krawczyk, Mazur, Madej, Mierzwa, Koszałka, Łoś, Łojczyk, Miękina, Nicpoń, Pałka, Piwowar, Płachta, Pędrak, Piersiak, Owczarz, Rużak, Ruszak, Rosochacz, Osetek, Skiba, Sikora, Socha, Sowa, Szczygieł, Pająk, Wojtaś, Wyżka, Żołądek. Te zapewne nazwiska mieli osadnicy w Rudniku, zapisane są w wielu pierwszych dokumentach.

5. Grupa to nazwiska, które są późniejsze i obcego pochodzenia
Kondysar        Szwedo         Nitz (Nycz)    Szot (szkockie)

Kossydor        Madey         Mach

Haładey          Jachym          Szast

węgierskie        szwedzkie        niemieckie

Kiedy po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 r. pod zaborem austriackim utworzono nową prowincję - Galicję, nowy rząd wezwał osiadłą w tym kraju dawną szlachtę polską, aby przy pomocy posiadanych dokumentów wywiodła się z posiadanego szlachectwa. (Poczet szlachty Galicyjskiej i Bukowińskiej -1857).Kto ich nie miał, nie posiadał odpowiedniego majątku, musiał zmienić nazwisko i ze szlachcica, stawał się zwyczajnym chłopem lub robotnikiem. Zmiany nazwisk można prześledzić na przestrzeni wielu lat w księgach parafialnych urodzeń, ślubów i zgonów w Rudniku.

/ tak zmieniały się nazwiska:

Płachciński stawał się Płachta

Skibiński stawał się Skiba

Zagaj ski stawał się Zagaja

Ruchaj ski stawał się Ruchaj

Sztabiński stawał się Sztaba

Smotrycki stawał się Smotryk

Sochacki stawał się Socha

Niecałkiewicz stawał się Niecałek.

WCZESNE OSADNICTWO I najazdy na POLSKĘ TATARÓW, szwedów I rakoczego

Jakie były dalsze losy osady w Kopkach, czy teren ten był dalej zamiesz­kały w wiekach późniejszych, z braku źródeł, czy też wykopalisk nie udało się ustalić. Możliwym jest, że i w następnych wiekach mieszkał tu człowiek w mniejszych lub większych osadach przybrzeżnych, ale nie pozostawił po sobie śladu. Pewnym jest, że takie osady w X i XI wieku istniały nad Sanem. Tereny Niska, Rudnika, czy Kopek mogły być zamieszkałe przez poddanych królew­skich, bo ziemie te należały do „królewszczyzny", a książęta czy królowie za­siedlali te ziemie swoimi poddanymi - zwłaszcza jeńcami. Za starym osadnic­twem może przemawiać nazwa wsi Stróża. Mieszkali tu więc smardzi i woje królewscy, którzy dawali podwody na przewóz wszelkich zasobów do grodów i dworu, dostarczali koni dla gońców królewskich. Byli oni zobowiązani także do ścigania i niszczenia rozbitych oddziałów wroga w czasie wojny, śledzenia ruchów nieprzyjaciela, chwytania jeńców dla zasięgnięcia języka, w wzmian­kach historycznych wieś Stróża występuje na początku XIV wieku. Sama jed­nak jej nazwa każe przypuszczać na powstanie wcześniejsze tej wsi. Słow.i „stan", „Stróża" występują i są używane w XII i XIII wieku. Po tym możliwieistniejącym osadnictwie z XI, XII, XIII wieku w Kopkach i Stróży nie zostały ślady historyczne. Osadnictwo to musiało paść ofiarą najazdu Tatarów. Nad­szedł bowiem rok 1240 - 1241, który krwawo zapisał się dziejach polskiej ziemi. Następca Temudżyna Batu-Chan ruszył na podbicie zachodu z ogromnymi hordami. Przeszedł zwycięsko mordując i paląc przez księstwa wschodnie, spu­stoszył Ruś i zwrócił się na Polskę. Lublin, Zawichost, a wreszcie Sandomierz legły w gruzach.

Powtórny najazd Tatarów miał miejsce w 1259 r. pod wodzą Nogaja i Telebugi. Ponownie w miejscu miasteczek i wiosek powstała pustynia, ciągnąca się od Sandomierza aż po Kraków. Uprowadzono moc niezliczoną jasyru, sło­wem „było to - jak powiada Długosz - większa daleko na Polskę i Polaków klęska, sroższe mordy i grabieże". Jeszcze raz zapędzili się Tatarzy pod Kra­ków w 1287 roku, ale widząc go obronnym odstąpili od murów. Był to ostatni ich zapęd, który zaprowadził ich w głąb naszego kraju. Ten potrójny najazd Tatarów w jednym wieku musiał zniszczyć wszelkie osadnictwo na naszych ziemiach. Były to czasy lęku i grozy, głodu i krwi, nieszczęść i wszelkich utra­pień ludzkich. Tatarzy zniszczyli wszystko paląc, równając z ziemią wszystkie wsie i miasta. Ludność starszą mordowano, kobiety i zdrowe, ładne dzieci uprowadzano w jasyr.

Okrucieństwa te były tak straszne, że wieść o nich przetrwała całe wieki w podaniach ludowych, oraz pieśniach śpiewanych dzieciom do kołyski na tym terenie. Takie były słowa jednej z piosenek:

Tataryjuż pojechały, Ręce i nogi połamały. Wychodź a lasu Kaśka , Maryna ! Bo Tatarów już nima. Jedynym dobrodziejstwem jakie uczynili Tatarzy, to pozostała hreczka,

zwana pospolicie „tatarką". Przywieźli ją ze sobą z Azji Tatarzy jako paszę dla koni.

W 1656 roku nastąpił najazd Swędów na Polskę, a Rudnik był widow­nią walk wojsk polskich ze Szwedami. Wojska szwedzkie w marcu tegoż roku maszerowały od Przeworska do Leżajska.

Nieprzyjaciel maszerował bardzo powoli przez bagniste, podmokłe tere­ny Oddziały polskie Czarnieckiego i Lubomirskiego bez przerwy atakowały regimenty straży tylnej wojsk szwedzkich. W dniach 25 i 26 marca Szwedzi obozowali w Leżajsku - król z całą potęgą, artylerią i taborami. Leżajsk został strasznie złupiony i zniszczony. Dnia 27 marca ruszono do Rudnika, król był w

straży tylnej, otoczony oddziałem samej „Leibguarde". W tej gwardii przy­bocznej króla szwedzkiego Karola Gustawa X byli sami doborowi żołnierze Obecność króla w tylnej straży armii szwedzkiej miała dodać ducha bojowego żołnierzom, którzy ostatnio ponieśli szereg klęsk zadanych im przez wojsk.i polskie Czarnieckiego i Lubomirskiego.

Bitwa w Rudniku

Armia szwedzka po wyjściu z Leżajska przeszła przez Rudnik do Niska Tylko w Rudniku pozostała straż tylna z królem Karolem Gustawem. Wojsko rozlokowało się na terenie plebani i jej zabudowań na odpoczywającego na plebani rudnickiej króla i jego żołnierzy napadł ze swoją chorągwią rotmistr/ Czarnieckiego Szandarowski. Wywiązała się zajadła bitwa. Szwedzka gwardia królewska, sami doborowi żołnierze skupili się wokół sztandaru królewskiego i bronili się bardzo długo, aż zostali wybici do nogi. Król z nieliczną grupą żoł­nierzy zdołał się przebić przez pierścień otaczających Polaków i ledwo uszedł / życiem. Przebieg tej bitwy opisał H. Sienkiewicz w „POTOPIE:" (tom III) Sienkiewicz lokalizuje to wydarzenie na i wokół plebani w Rudniku. Prawda jest jednak inna. Szwedów spotkała znaczna klęska w Rudniku, ale nie tylko na plebani, również koło miejscowego zamku. Wiemy to z obcych źródeł takich jak Francofortana relatio - 1656 str.17 i Cellariusa - Descriptio Poloniae 1659. (str.181)

Wracając do bitwy ze Szwedami w Rudniku, można się dziwić, że Szwe­dzi dali się tak zaskoczyć. Znając jednak topografię ówczesnego terenu wszystko wydaje się być zgodne z prawdą. Oddziały polskie szły za Szwedami Traktem Leżajskim. Powiadomiony polski oddział straży przedniej o pobycie króla szwedzkiego na plebani, czy też na terenie sąsiedniego zamku, skręcił do wioski Kopki. Stamtąd szła droga kościelna nad Sanem do Rudnika. Tą właśnie drogą zakrytą i zarośniętą drzewami i łozami wikliny przedostał się Szandarow­ski na tyły Szwedów, uderzając niespodziewanie na królewski oddział.

Pamiątką po tej bitwie był sztandar króla Karola Gustawa zdobyty w Rudniku. Przez długie lata był on własnością rodziny Branickich a po skoliga-ceniu się ich z Tarnowskimi przeszedł na własność tych ostatnich. Po II Wojnie Światowej w 1959 roku ostatni właściciel majątku Kopki-Rudnik Stanisław Tarnowski przekazał tę pamiątkę do muzeum na Wawelu. Sztandar ten według prof. Morawskiego był sztandarem masońskim, wyhaftowany słonecznik był oznaką jednej loży masońskiej.

W potyczce tej było na pewno sporo poległych Szwedów i Polaków. Po­chowani zostali na cmentarzu przykościelnym w Rudniku.

Przed I Wojną Światową na tym cmentarzu został ścięty duży dąb. Ści­nali go notable miasta: Sekulski, Romański, Ruchaj. Wykarczowano jego pień i wtedy odkryto pod nim stos szkieletów. Była to zbiorowa mogiła poległych prawdopodobnie Szwedów, którzy później pogrzebani zostali poza obrębem cmentarza kościelnego. W czasie prac ziemnych na terenie cmentarza w 1970 roku, gdy kopano rowy odprowadzające wodę wykopano dużo dobrze zacho­wanych szkieletów z oznakami cięć na kościach czaszek, oraz mnóstwo pie­niążków z okresu wojen polsko - szwedzkich. W obrębie samego kościoła podczas wykopów pod piec centralnego ogrzewania znaleziono grób rodzinny pod samym wielkim ołtarzem. Był to grób dziedzica i jego rodziny, dwie osoby starsze i troje dzieci. Sam osobiście oglądałem razem z ks. F. Nicałkiem cza­szki, które były pocięte szablami, a jedna miała w potylicy okrągły otwór. Oso­by te nie zmarły śmiercią naturalną, pochowanie ich pod głównym ołtarzem starego kościoła wskazywało na znaczniejsze pochodzenie. Z tych też czasów pochodzi skarb wykopany pod mostem na rzece Stróżanka. Podczas wykopy­wania drzewa, pod korzeniami wykopano metalową rurkę z monetami około 60 szelążków Jana Kazimierza.

Wyjaśnienia wymaga jeszcze droga ucieczki króla szwedzkiego. Sienkie­wicz pisze, że król uciekał drogą na Bojanów. Takiej drogi wtedy z Rudnika nie było. Król uciekał najkrótszą drogą ze swoimi wojskami przez Stróże do Niska, gdzie armia zatrzymała się, ażeby zebrać z całej okolicy żywność dla wojska i koni.

Żywymi pamiątkami po Szwedach są potomkowie wziętych do niewoli jeńców szwedzkich. W Rudniku i na terenie całego powiatu niżańskiego żyją Szwedzi. Ich nazwiska oprócz Jochyma są zapomniane. Ludzie zwą ich Szwe-do, Szwed, a za Sanem jest cała wieś, która nazywa się Szwedy.

Pozostaje jeszcze rudnicki Michałek. Przed ostatnią wojną zajmowała się ta sprawą jakaś pani profesor, która tu na miejscu szukała tradycji o tych wyda­rzeniach i wydała książeczkę pt. „Michałek". Podała w niej wiele szczegółów dotyczących życiorysu Michałka. Trudno dziś powiedzieć ile w tym jest historycznej prawdy, a ile dowolności autorki. W każdym razie mogło się coś takie­go wydarzyć, że któryś z plebańskich parobków dał znać Szandarowskiemu o Szwedach w Rudniku, a nawet co ważniejsze, przeprowadzić ich leśnymi duk­tami, bo o tym, że Szwedzi są w Rudniku na pewno dowódcy wiedzieli. Czy jednak ten odważny parobek tak miał na imię, czy nazwisko - tego się nie do­wiemy.

Dokładny opis wydarzeń miał się znajdować na marginesie księgi metryk z tego okresu, uczyniony przez księdza Sielnickiego, ówczesnego proboszcza,ładnym gotyckim pismem. Metrykalne księgi z XVII w. z rudnickiego kościoła, oraz inne stare dokumenty, zostały odwiezione w latach trzydziestych do ar­chiwum diecezjalnego w Przemyślu. Księgi te odwieźli dwaj rudniccy klerycy -Kowalski i Ramocki, którzy czytali te zapiski o bitwie ze Szwedami w Rudniku i opowiadali o tym ks. F. Nicałkowi. Dotarcie do tych dokumentów mogło by wyjaśnić wiele nieznanych spraw o tej walce, w której król Szwecji musiał ratować się ucieczką.

Ksiądz F. Nicałek, który przez wiele lat pracował nad gromadzeniem do­kumentów celem napisania historii Rudnika, pozostawił po śmierci taki zapis:

"Niestety pomimo moich usilnych starań nie znalazłem w Przemyślu tych dokumentów." Być może, że znajdują się w Krakowie w archiwum na Wawelu.

Jakie są fakty na istnienie zamku w Rudniku? Okazało się, że wbrew le­gendzie właściciele Rudnika nie mieszkali we dworze w Kopkach, ale w swym Rudniku przy ulicy Wałowej, między miastem a kościołem. Kościół był 300 m za miastem (od rynku). Pisarz miejski w aktach cywilnych miasta wyraźnie za­znacza w akcie sprzedaży - „stał na tym miejscu (przy ulicy Podwale) dom po Sp. Zbożnym Kormanickim kasztelanie Czchowskim, dziedzicu Rudnika i dóbi okolicznych. Na tym placu wystawiła sobie dwór Katarzyna Ulińska, córka Katarzyny Gnojeńskiej. Otóż ten dwór przebudował i czyniąc z niego zamek. długoletni właściciel Rudnika i okolicy Andrzej Gniewosz z Wronowa, mąż Apolinarii Zofii Ulińskiej. Zamek ten został zniszczony częściowo przez Szwedów, a następnie całkowicie w następnym roku 1657 przez oddziały Rakocze­go".

Jak wskazują zapisy w Księdze Wieczystej miasta Rudnika, taki zamek istniał w tym czasie przy kościele od strony zachodniej, między ulicą Mickiewi­cza a obecną Wałową. Dzisiaj są to tereny zabudowane: szkoła- Zakład Wy­chowawczy, posesja Jana Wragi i Anny Niemczyk. Oto treść zapisu pod nr 379 str 277: „Z rozkazania J uśnie Wielmożnych Panów Dziedziców na Rudniku y wsiach JW Panów Aleksandra Załuskiego kasztelana Rawskiego i Pani Dziedziczki, było zamczysko przy kościele, ale z rozkazania podczas rewizji przydzielono na placu mieszczanom, aby się budowali.

My tedy wydzieliliśmy plac P. Maksymilianowi Ciepło na jego affekta-cję, według placów inszych w stronę Marcina Marka, a drugą pustego. Wol­no mu z ty m placem i budynkami czynić cochcič"

R.P. 1683.