Styczeń
|
31.01.2005
Z cyklu " W prasie lokalnej o Rudniku".
Profesjonalny
trener. Orzeł zabiera piłkarzy z Kopek.
Zmiana na stanowisku trenera występujących
w klasie okręgowej piłkarzy Orła Rudnik. Dotychczasowego szkoleniowca
Jana Ramockiego, który wyjechał do USA zastąpił doskonale znany
w naszym regionie Jan Kopeć. Wraz ze zmianą szkoleniowca w Rudniku
odżyły nadzieje na powrót zespołu do czwartej ligi.
Ale zapędy te tonuje nowy trener.
- Spokojnie, jeśli mamy mówić o awansie, to na
pewno nie w tym sezonie. No, ale w przyszłym to, kto wie... Póki
co mamy bardzo młody zespół, ja jestem profesjonalnym trenerem
i mam nadzieję poprowadzić tych
chłopaków do sukcesu. Awans ? Jest to możliwe, bo mam grupę uzdolnionych
piłkarzy, wykazują oni
smykałkę do gry, muszą jednak chcieć ciężko pracować, a z tym
chceniem jest różnie - mówi Kopeć.
W treningach Orła uczestniczy 18 piłkarzy, ale tylko kilku z nich
jest seniorami, większość stanowią juniorzy. Wzmocnieniem zespołu
będzie zapewne powrót po kontuzji Krzysztofa Rzeszutko, mającego
za sobą występy
w czwartoligowym Budo Instalu Turbia. Jego doświadczenie bardzo
przyda się młodej drużynie.
- Liczę na Krzyśka. Mam też chęć zabrać do nas
trzech juniorów z Kopek. Wpadli mi w oko, to zdolni chłopcy i
zrobię z nich piłkarzy - deklaruje się trener Kopeć.
W okresie przygotowawczym do rundy wiosennej drużyna
Orła rozegra mecze sparingowe ze Spartą Jeżowe, Podwoliną, Budo
Instalem Turbia, Sokołem Nisko, Bukową Jastkowice i ponownie z
Podwoliną.
[PISZ, Echo Dnia]
|
|
30.01.2005
Do Rudnika dotarła prawdziwa zima,
temperatura spadła dziś w nocy do -14C, a ziemię przykrywa
kilkunastocentymetrowa warstwa śniegu.
Pogoda sprzyja organizowaniu kuligów. Ich organizatorzy
upodobali sobie leśne drogi do Nowosielca, Kończyc i Borowiny.
Zobacz galerię zimową Rudnika nad Sanem: http://rudniknadsanem.pl/fotosuma/zima_2005/index.html
|
|
28.01.2005
Z cyklu "W prasie
lokalnej o Rudniku" - Ostatnie dni "Waldka"
Wiklinowy smok popada w ruinę.
Ostatnie dni "Waldka"
Smok
"Waldek", symbol Rudnika nad Sanem, w męczarniach kończy
swój żywot. Coraz bardziej zaniedbany powoli popada w ruinę.
O problemach "Waldka"
pisaliśmy już we wrześniu ubiegłego roku. Podaliśmy wówczas, że
do jego złego stanu przyczynili się wandale.Początkowo dziury
w brzuchu "Waldka" były naprawiane niemal na bieżąco,
teraz smok czeka na łatanie już kilka tygodni.
Niestety władze Rudnika nie spieszą się z pomocą pupilkowi mieszkańców
miasta. - Planujemy go naprawić, ale dopiero na wiosnę - powiedział
wiceburmistrz Lucjan Tabasz. Tylko czy smok nie pokrzyżuje planów
burmistrza i nie rozpadnie się wcześniej ?
Siedzibą smoka od 2003 roku jest fragment rudnickich plantów tuż
przy urzędzie miasta.Wiklinowy pomnik został wykonany w trakcie
pleneru wikliny artystycznej.
[dag, Sztafeta]
24.01.2005
Zakończyła się 43 runda
Nieustającej Ligi Znajomości Rudnika.
Zagadka nadesłana przez Jana Olko nie była łatwa, czego wyrazem
jest liczba uczestników, którzy nadesłali poprawne odpowiedzi.
Po raz pierwszy w historii ligi zwyciężył Strażak
- gratulacje ! :)
Kolejne miejsca zajęli : Stanisław Krawiec, Maro,
AB, Henryk Mucha i Keller.
Brawa dla wszystkich !
Ponieważ trudno bez podawania współrzędnych geograficznych jednoznacznie
określić, gdzie znajduje się to miejsce, jako poprawne zostały uznane
wszystkie metody opisowe, które z większą lub mniejszą dokładnością
lokalizowały je w okolicach leśnego traktu z Rudnika do Grobel.
Jak pisze autor zagadki
: zdjęcie przedstawia krzyż, postawiony w latach osiemdziesiątych
XX wieku na miejscu poprzedniego, modrzewiowego. Był to duży błąd
miejscowej ludności, ponieważ w krzyżu modrzewiowym należało tylko
wymienić ramię. Krzyż ten został postawiony w roku 1812 lub 1813
roku przez leśniczego Kowalskiego, który mieszkał w obecnej, zabytkowej
Poislówce, w Groblach.
Miejsce nazywa się "Rozkopana Góra". Informacja pochodzi
od Pana Stanisława Poisla.
Za poprawne uznały zostały
również inne nazwy zwyczajowe tego miejsca, czyli "Lisia
Górka" lub "Krzyż na urwisku", a osoby, które podałe
te nazwy otrzymały premię w postaci dodatkowego punktu.
Miejsce to można dokładniej
zlokalizować na szkicu sporządzonym przez EB
przy okazji zagadki o Szelisowej Górze.
http://rudniknadsanem.pl/foto1/280920042.jpg
Wyniki oraz aktualną klasyfikację
można oglądać na stronie ligi [więcej].
24.01.2005
Znakomitą
informację ma dla wszystkich miłośników książek i internetu biblioteka
publiczna w Rudniku nad Sanem, której siedziba mieści się
przy ul. Chopina 12.
Od dzisiaj, czyli od 24 stycznia, można tam bezpłatnie
korzystać z internetu. Do dyspozycji zainteresowanych pozostają
3 komputery, które biblioteka otrzymała od Ministerstwa Nauki i
Informatyki w ramach realizowanego programu "Ikonka".
Na miejscu można również skorzystać z usług kserograficznych. Kierowniczką
rudnickiej biblioteki jest Maria Zygmunt.
Ten fakt, przybliży niezwykle bogate zasoby internetu
osobom, które na codzień nie mogą zeń korzystać i spowoduje, że
nasza rudnicka biblioteka uzyska zupełnie nowy wymiar w sensie jakości
i ilości swych zasobów
bibliotecznych.
Miejmy nadzieję, że przyczyni się on również do
wzrostu tradycyjnego czytelnictwa, a odwiedzający bibliotekę w celu
penetracji zasobów sieci, sięgną przy okazji po ciekawą lekturę
w klasycznej wersji "papierowej". To bez wątpienia
bardzo ważne wydarzenie w skali naszego miasteczka.
Duże brawa należą się inicjatorom i wykonawcom tego przedsięwzięcia.
Dodajmy przy okazji, że w internecie znaleźć
można sporo pozycji
literatury w wersji elektronicznej, jak np :
http://www.pbi.edu.pl
- Polska biblioteka internetowa
http://monika.univ.gda.pl/~literat/books.htm
http://www.literatura.zapis.net.pl/
- skarbnica literatury polskiej,
tu można przeczytać np Pana Tadeusza czy Trylogię H.Sienkiewicza
http://www.ebook.pl/
23.01.2005
Leśna
ścieżka przyrodniczo-edukacyjna
przygotowywana przez Nadleśnictwo
Rudnik przybiera coraz bardziej realne kształty.
Powstały już przystanki edukacyjne, na każdym z nich można spotkać
gustownie wykonane tablice informacyjne, a treść zawartego na
nich opisu i zdjęć koresponduje ściśle z otaczającą je przyrodą.
Jak sugerują w leśnej szkole
twórcy ścieżki, trzeba ją przemierzyć w różnych porach roku, aby
odkryć zmieniający się w ich rytmie krajobraz lasu. Tegoroczna
zima nie rozpieszcza nas śniegiem, istnieje więc niepowtarzalna
okazja, by zobaczyć, tu powtórzmy za autorami projektu : "krajobraz
leśny spowity białą pierzynką śniegu".
Jedyną trudność może stanowić
fakt, że ścieżka nie jest jeszcze oznakowana. Ale ten fakt może
stanowić dla niektórych dodatkową atrakcję w postaci poszukiwania
właściwej drogi.
Jak znaleźć tę drogę ? To proste. Stojąc przodem do dębu należy
się skierować w dróżkę leśną około 30 stopni w prawo od głównego
szlaku z Chałupek do Grobel.
Cała ścieżka ma charakter pętli o szacunkowej długości 2.5 do
3 km. Nadaje się znakomicie tak do wędrówek pieszych jak i do
przejażdżek rowerowych.
Znakomitym pomysłem wydaje się być zbudowanie łącznikowego szlaku
rowerowego z centrum miasta, który biegłby koło MOSiR, potem naturalną
ścieżka rowerową, i dalej lasem, z tyłu poza zabudowaniami stojącymi
wzdłuż drogi do Leżajska.
Wróćmy jednak do samej ścieżki.
Duże wrażenie robią wspaniałe mostki z drzewa wykonane na rozlewiskami
i bagnami.
Przy większości przystanków stoją ładne, drewniane kosze na śmieci.
Ponieważ prace wciąż jeszcze trwają, należy przypuszczać, że podobnie
jak to zrobiono w leśnictwie Zatyki, również i tu przy niektórych
przystankach pojawią się drewniane stoliki i ławeczki.
Nadleśnictwu Rudnik należą się duże słowa uznania i podziękowania
za pomysł i jego profesjonalną realizację.
To może być i zapewne będzie kolejne wspaniałe miejsce spacerów
i wypoczynku Rudniczan. Nie do przecenienia jest również aspekt
edukacyjny tego przedsięwzięcia.
A teraz udajmy się na krótki
spacer i zobaczmy jak w tej chwili wygląda
ścieżka :
22.01.2005
W dniu dzisiejszym zdecydowałem o ZAKOŃCZENIU DZIAŁALNOŚCI
FORUM DYSKUSYJNEGO
Rudnika nad Sanem.
Ostatecznym
powodem, który przekonał mnie do tej decyzji były pojawiające
się coraz częściej tematy i wpisy, których celem były ataki
personalne i próby obrażania innych osób i szargania ich dobrego
imienia, jak np ostatni atak na dyrektor MOK.
Nie
pomogły moje wcześniejsze wielokrotne apele i prośby o to, aby
dyskutować merytorycznie.
Próby moderowania spotkały się natomiast z zarzutami o cenzurze
i jak się okazało były nie zawsze skuteczne.
Nie mogę osobiście odpowiadać za czyjeś wypowiedzi i pomówienia,
a spotykałem się niestety kilkukrotnie z takimi reakcjami
i irracjonalnymi interpretacjami.
Gdy
powstawało to forum, miało pomóc w kontakcie rudnickim internautom
rozsianym po całym świecie, miało poruszać te zwykłe, codzienne
tematy nurtujące mieszkańców.
Tymczasem kilka osób rozpoczęło prowadzenie na forum czegoś
w rodzaju kampanii wyborczej.
To forum z założenia miało stronić od tematów politycznych
i religijnych. Jak widać nie jest to możliwe.
Szkoda,
że tak się musiało stać bo myślę, że forum to spełniło również
funkcję pozytywną, dając Rudniczanom szansę na przedyskutowanie
kilku ważnych tematów i wyrażenie swoich opinii.
Nadal będę natomiast prowadził stronę Rudnika, bo uważam,
że należy odkrywać tajniki historii naszego miasteczka,
pisać o sprawach, które ze swej natury nie mogą w sposób oczywisty
zagościć na oficjalnej stronie miasta.
Dziękuję
wszystkim tym, którzy wnieśli do dyskusji tam prowadzonych coś
twórczego i pomogli w rozwiązywaniu problemów i pytań.
Kopernik
EOT.
20.01.2005
W prasie lokalnej o Rudniku.
Mechanika i diagnostyka
samochodowa w Rudniku nad Sanem
Auto - pomoc
Kompleksową obsługę samochodów osobowych
i ciężarowych zapewnia swoim klientom działająca od niedawna
w Rudniku Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów RNI-03. Choć
stacja funkcjonuje dopiero od czterech miesięcy to już cieszy
się dobrą sławą.
Zlokalizowana przy drodze Rudnik - Nisko stacja
rozpoczęła pracę na przełomie września i października ubiegłego
roku. Warsztat oferuje swoim klientom m.in. wymianę i serwis
ogumienia, wymianę oleju, wyważanie kół. Dysponuje też jednym
z najnowocześniejszych urządzeń do ustawiania i sprawdzania śladowości
pojazdu, czyli geometrii osi. Usługa ta jest wykonywana
komputerowo, bez pomiarów ręcznych. Jej istotą jest sprawdzanie
symetrii osi przez założenie kamer na koła. Pracownicy stacji
wykonują badania podstawowe i rozszerzone pojazdom ciężarowym,
autobusom, ciągnikom, a także przyczepom. Wśród urządzeń usprawniających
prace stacji jest również urządzenie do elektronicznej diagnozy
silnika. W planach właściciela jest rozszerzenie usług zakładu,
a mianowicie wybudowanie myjni samochodowej w pobliżu stacji
kontroli pojazdów.
- Korzystam z pomocy tej stacji już po raz drugi. Tak za
pierwszym razem, jak i teraz jestem bardzo zadowolony z
obsługi - mówi jeden z klientów stacji. - Profesjonalni i mili
pracownicy warsztatu sprawiają, ze w razie jakichś kłopotów
z samochodem nawet się nie zastanawiam gdzie jechać - powiedziała
mam kobieta czekająca na parkingu. - Zawsze przyjeżdżam
tutaj dodaje. Załoga Okręgowej Stacja Kontroli Pojazdów w Rudniku
nie może narzekać na brak zajęcia. Renoma zakładu przyciąga
coraz większą liczbę klientów. Jak dotąd jej obsługa liczy cztery
osoby: dwóch diagnostów i dwóch mechaników. Pracują oni w systemie
dwu zmianowym, dzięki temu zakład jest czynny od 7 do 19.
[dag, Sztafeta]
17.01.2005
Oto i anonsowana niedawno, kolejna, 43 runda Nieustającej
Ligi Znajomości Rudnika.
Tym razem jej autorem jest Jan Olko z Dębicy.
Jego rudnickie korzenie sprawiają, że często przyjeżdża ze swoimi
bliskimi w rodzinne strony, a na pamiątkę zostają zdjęcia i filmy
z tych wizyt.
Oto jedno ze zdjęć.
Proszę podać, gdzie znajduje się to historyczne miejsce, dodatkowy
punt można uzyskać za podanie zwyczajowej nazwy tego obiektu.
14.01.2005
W prasie lokalnej o Rudniku.
Legalne graffiti w Rudniku nad Sanem
Sztuka czy wandalizm ?
Ich dzieła jednych zachwycają, innych denerwują, jednak
nie sposób przejść obok nich obojętnie. Rudniccy graficiarze
rozpoczęli nowy rok od ozdobienia ścian hali sportowej Miejskiego
Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Kilka dni temu mieszkańcy Rudnika nad Sanem ze zdziwieniem
przyglądali się grupce chłopców, którzy ze ścian MOSiR-u
uczynili sobie powierzchnię do malowania graffiti. Zaskoczenie
budził przede wszystkim fakt,
że graficiarze nie malowali swoich rysunków w nocy, w ukryciu,
lecz robili to w biały dzień na oczach przechodniów. Jak
się później okazało ich praca była w pełni legalna. Zgody na takie
ozdobienie budynku udzielił młodym rudniczanom dyrektor
MOSiR-u Piotr Potocki.
- Rzeczywiście zgodziłem się na malowanie po dwóch ścianach
hali sportowej. Jakiś czas temu chłopcy wystąpili do mnie
z pisemną prośbą o udostępnienie im powierzchni pod graffiti -
mówi dyrektor. - Zdaję sobie sprawę,
że nie wszystkim to się podoba. Uważam jednak, że lepszym
wyjściem jest pozwolić im malować tutaj, niż gdyby mieli
to robić u ukryciu, niszcząc elewacje innych budynków. Poza tym,
jeśli tylko znajdą się pieniądze to planujemy odnowić ściany
hali. Wtedy poszukamy graficiarzom innego miejsca - dodaje Piotr
Potocki.
Graffiti można określić jako pewnego rodzaju sztukę. Fantazyjne
postacie, kolorowe wzory - wszystko
to przyciąga wzrok spacerowiczów. Na wykonanie takich obrazów
potrzeba nie tylko mnóstwa czasu, ale
i bogatej wyobraźni, której jak widać nie brakuje graficiarzom.
To niesamowite. Skąd ci chłopcy czerpią pomysły ? zastanawia
się przechodząca obok hali kobieta.
- Nie przeszkadza im ani zimno, ani to, że za chwilę zrobi
się ciemno. Takie graffiti ogląda się z przyjemnością. Bardzo
się cieszę, że ktoś wreszcie wpadł na pomysł, zeby wydzielić im
jakąś powierzchnię i pozwolić na niej bezkarnie malować
- powiedział spacerujący po terenie MOSiR-u mężczyzna.
Udało się nam także porozmawiać z samymi "sprawcami"
zamieszania. To, co usłyszeliśmy od nich, bardzo nas zdziwiło.
- To, że możemy malować tutaj nie znaczy wcale, że nie będziemy
tego robić nigdzie indziej powiedział jeden z graficiarzy.
Dalsza rozmowa z "artystami" uzmysłowiła nam, że udostępnienie
im powierzchni do malowania niczego nie rozwiązało. A szkoda...
[dag, Sztafeta]
----------------
Dodajmy, że na forum dyskusyjnym Rudnika od dawna toczy
się dyskusja na ten temat.
Link
do tego tematu na forum.
W
prasie lokalnej o Rudniku.
12 letni mieszkaniec Rudnika został pogryziony przez
agresywnego wilczura
PRZYSZEDŁ
PO ŚWIATEŁKA
Matka chłopca pogryzionego przez psa podjęła walkę
o ukaranie właścicielki agresywnego wilczura. Właścicielka psa
uważa, że czworonóg tylko bronił swojego podwórka.
0 całym zdarzeniu opowiada nam Grażyna Pająk, której
12-letni syn został pogryziony przez owczarka niemieckiego.
- Tuż przed świętami mój syn przejeżdżał na rowerze jedną z ulic
Rudniku, kiedy zza otwartej bramy wypadł na niego owczarek
niemiecki. Pies rzucił się na syna - mówi nasza rozmówczyni. Z
relacji matki dowiadujemy się, że właścicielka zwierzęcia,
która była świadkiem ataku w żaden sposób nie próbowała powstrzymać
agresywnego psa.
- Po tym jak Jacek został pogryziony, kobieta zawiozła mnie
i syna na pogotowie do Niska - opowiada matka chłopca. -
Po przyjeździe do szpitala powiedziała chirurgowi, że to ten sam
pies. Czy to ma znaczyć, że ta kobieta przywoziła do szpitala
inne pogryzione dzieci ? Chyba tak, bo zwierzę, które pogryzło
Jacka jest bardzo agresywne. Wiem od sąsiadów tej pani,
że oprócz mojego dziecka pies zaatakował jeszcze dwoje innych
- zastanawia się pani Grażyna. Z opinii sądowo-lekarskiej
dowiadujemy się, że dziecko ma rany kąsane lewego podudzia,
rany na kolanie i liczne zadrapania. Grażyna Pająk całą sprawę
zgłosiła na policję. - Okazało się, że mogą tylko ukarać
właścicielkę mandatem w wysokości 200 złotych. Jednak, ku mojemu
zdziwieniu, kiedy zapytałam kilka dni później, czy policjanci
wręczyli posiadaczce psa mandat okazało się, że nie. Powiedziano
mi, że dzielnicowy nie zastał jej w domu - opowiada matka
pogryzionego chłopca. - Czy wobec tego, że nie było jej w
tej chwili w mieszkaniu, nie poniesie ona żadnych konsekwencji
? Czy mam czekać aż wilczur zaatakuje kolejne dziecko ?
- pyta zdesperowana kobieta. - Ja ze swojej strony nie zrezygnuję,
sprawiedliwości musi stać się zadość. Nie wybaczyłabym sobie,
gdyby kolejna matka miała przechodzić przez to samo, co ja teraz
- mówi kobieta.
Co na to właścicielka psa ? Nam
udało się do niej dotrzeć. - Od czasu tego zdarzenia, jestem dużo
bardziej ostrożna. Brama i furtka, na moje podwórko są ciągle
zamknięte, założyłam domofon. Mieszkam sama z dziećmi na uboczu
miasta, posiadanie psa zwiększa nasze bezpieczeństwo. Jego zadaniem
jest strzeżenie podwórka. Jeśli ktoś nieznajomy na nie wchodzi,
musi się liczyć z reakcją psa. Za to, że rnoj ulubieniec ugryzł
tego chłopca poniosłam już karę - mówi właścicielka wilczura.
W trakcie rozmowy opowiedziała nam jak doszło do pogryzienia.
- Wyjeżdżałam właśnie do szkoły, kiedy zobaczyłam jak jakiś
chłopiec wchodzi na moje podwórko. Zapytałam,
czy przyszedł do mnie, czy może do mojej córki. W odpowiedzi
usłyszałam, że przyszedł zapytać o stare światełka choinkowe.
Wtedy to mój pies go zaatakował. Chłopca i jego matkę zawiozłam
do szpitala w Niska. Przez całą drogę, zarówno w jedną jak
i w drugą stronę, matka dziecka mówiła o szoku, jakiego doznała.
Ani razu zaś nie zapytała syna jak się czuje. Po przyjeździe
do domu poszukałam starych światełek, za którymi przyszedł do
mnie chłopiec i zawiozłam mu je. Do torby z lampkami włożyłam
też trochę słodyczy. Niestety jeszcze tego samego dnia dostałam
je z powrotem. Później kilkakrotnie słyszałam, że matka pogryzionego
dziecka chce wyciągnąć
ode mnie pieniądze. Ale ja nie dam się zastraszyć - opowiada.
Chcąc dowiedzieć się, w jaki sposób właścicielka
agresywnego czworonoga została ukarana zadzwoniliśmy
na posterunek policji w Rudniku. - Na właścicielkę psa został
nałożony mandat karny w wysokości 200 złotych, który ta
pani przyjęła. Tylko tyle możemy zrobić. Jeśli matka chłopca uważa,
że to za mała kara może dochodzić swoich praw w sądzie -
powiedział SZTAFECIE aspirant Eugeniusz Ciak, kierownik posterunku.
Na szczęście rany na nodze chłopca prawie
zagoiły się. Pozostaje tylko pytanie, czy wchodząc na otwarte
podwórko kogoś znajomego czy też nieznajomego, musimy się
obawiać miłego czworonoga, "obrońcy domu".
I czy właściciele agresywnych psów zastanowili się choć
raz, że za cel ataku pies nie zawsze może wybrać intruza
?
[Agnieszka Drzymała, Sztafeta]
13.01.2005
Trwa porządkowanie brzegów Stróżanki. Las nad
rzeczką w okolicy ulicy Kończyckiej.
Uwaga uczestnicy NLZR. Wkrótce pojawi
się nowa zagadka, nadesłana przez Jana Olko z Dębicy.
11.01.2005
Choć tegoroczna zima bardziej przypomina wiosnę lub
jesień i w połowie stycznia próżno szukać śniegu
czy mrozu, to w rudnickich lasach trwa pełna gotowość,
na zwierzęta czekają paśniki z sianem i lizawki z solą.
11336.51 zł, 17 USD, 11 EUR - taką kwotę zebrał rudnicki
sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
przy PSP nr 2.
9.01.2005
Z cyklu - W prasie lokalnej o Rudniku.
Pasjonat historii i archeolog, wspomnienie o rudnickim
księdzu regionaliście.
NASZ PASTERZ.
[Sztafeta. Agnieszka Drzymała]
Ksiądz Franciszek Nicałek archeolog amator, regionalista,
katecheta i przyjaciel dzieci. Choć od jego śmierci minęło
już 27 lat, to pamięć o nim jest ciągle żywa w sercach mieszkańców
Rudnika nad Sanem.
W rodzinnym domu
Franciszek Nicałek urodził się 9 marca 1920
roku na Warchołach, obecnie dzielnicy Niska. Pochodził
z wielodzietnej rodziny. Jego rodzice Michał i Franciszka
mieli siedmioro dzieci, z których wieku dorosłego dożyła tylko
piątka. Ojciec rodziny był bardzo pracowitym i zaradnym człowiekiem.
W młodości służył w armii austriackiej i zdobyte
w tym czasie doświadczenie pomogło mu później znaleźć pracę
w policji. Kolejnym zajęciem, jakiego się imał była praca
w cegielni, a od 1947 roku pracował jako portier
w elektrowni w Stalowej Woli. Była to jego ostatnia posada.
Matka licznej gromadki Franciszka Nicałek zajmowała się domem
i wychowaniem swoich pociech. Chcąc wspomóc męża dorabiała do rodzinnego
budżetu jako krawcowa.
Mały Franek był bardzo dociekliwym dzieckiem,
zainteresowanym wszystkim, co go otacza. Zwłaszcza fascynowały
go przedmioty, które znajdował w ziemi. Nieopodal domu rodziców
występowały złoża rudy darniowej, tam też można było znaleźć
pozostałości po dymarkach, pradawnych piecach hutniczych. Również
w polu wyorywano fragmenty glinianych naczyń i innych przedmiotów.
Zdaniem Ferdynanda, najmłodszego brata ks. Nicałka, takie
znaleziska z pewnością wpłynęły na jego zainteresowanie historią.
Zostanę księdzem
W 1938 roku Franciszek zdał w Państwowym Gimnazjum
w Nisku egzamin dojrzałości. Jeszcze w tym samym roku oznajmił
rodzicom, że zostanie księdzem. Placówką, którą wybrał był Naukowy
Zakład Teologiczny w Przemyślu. Studiował tam na wydziale
filozoficzno-teologicznym. W czasie wojny seminarium zostało przeniesione
do Brzozowa. Nieopodal tego miasta, w Starej Wsi, w 1944 roku
Franciszek otrzymał święcenia kapłańskie. W trakcie nauki
zachorował na dur brzuszny. Ciężko przebyta choroba bardzo osłabiła
przyszłego księdza. Jej skutki miał odczuwać przez resztę
życia. Nadszarpnięty organizm łatwo poddawał się różnym infekcjom.
Później, już jako kapłan, Franciszek bardzo często chorował.
Pierwszą parafią, na którą trafił młody ksiądz
była Pysznica. Przybył tam 31 marca 1944 roku. Tam zaprzyjaźnił
się z miejscowym proboszczem księdzem Władysław Szubargą.
Przyjaźń między nimi przetrwała wiele lat.
Jej najlepszym wyrazem był fakt, że Franciszek nazywał swojego
przełożonego "ojcem". Tego określenia używał w stosunku
do ks. Szubargi także wiele lat po opuszczeniu Pysznicy. Swoją posługę
duszpasterską
w tej parafii zakończył 8 września 1948 roku. - Franciszek
musiał uciekać z Pysznicy przed strzelającymi do niego - Rosjanami
- opowiada brat Franciszka, Ferdynand Nicałek - Uciekał przez
San do domu, gdzie przez jakiś czas się ukrywał - dodaje.
W tak dramatyczny sposób ks. Nicałek trafił na
drugą i jak się później okazało ostatnią swoją parafię. Nowym miejscem
posługi księdza został kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Rudniku
nad Sanem. Franciszek przybył tam jako młody, 28-letni duszpasterz.
Nie sądził zapewne, że w tym mieście, z tymi ludźmi spędzi resztę
swojego życia. Posługa ks. Franciszka trwała w Rudniku 29
lat. Przez cały ten czas pracował
z młodzieżą. W parafii pełnił rolę katechety. Choć wielokrotnie
proponowano mu probostwo, on zawsze uparcie wybierał pracę z dziećmi.
Wychowany w wielodzietnej rodzinie Franek uwielbiał z nimi
przebywać. Obcowanie z małymi rudniczanami pozwalało mu zapomnieć
o chorobach, które co jakiś czas atakowały słaby organizm. Mimo
czasochłonnej posługi duszpasterskiej ks. Nicałek nie zapomniał
o domu rodzinnym. W miarę swoich możliwości wspierał finansowo rodziców.
- Franek nigdy nie garnął się do pracy na gospodarce, ale starał
się nam pomóc w inny sposób, oddawał rodzicom zaoszczędzone
przez siebie pieniądze - mówi Ferdynand Nicałek. Niewielka odległość
dzieląca Rudnik i Nisko sprzyjała też częstym odwiedzinom
w domu.
Archeolog amator
Pomimo wielu lat, jakie minęły od czasu, kiedy
mały Franek bawiąc się z rodzeństwem znajdywał w ziemi archaiczne
przedmioty, nie wygasła w nim historyczna pasja. Interesując się
dziejami regionu dotarł do informacji, które obudziły w nim
duszę badacza, poszukiwacza starożytności. Odkrywając karty historii
Rudnika i jego okolic natrafił na wzmianki o wsi Stróża. Jak
się okazało jest ona jedną z najstarszych osad
w powiecie niżańskim.
Z inicjatywy ks. Franciszka na terenie tej wioski rozpoczęto
prace wykopaliskowe. Ich rezultat był zdumiewający. Ekipie
kierowanej przez księdza Nicałka udało się znaleźć liczne fragmenty
naczyń, biżuterii oraz broni. Zachęcony tymi odkryciami ksiądz
- archeolog kontynuował swoje poszukiwania w Bukowinie, w Bielinach,
a także w Ziempniowie w powiecie mieleckim. Po raz kolejny jego
intuicja i wiedza przyniosły znakomite efekty. Również na
tych terenach odkryto fragmenty naczyń i broni używanych w dalekiej
przeszłości. W fragmentach notatek pozostawionych przez ks.
Nicałka znajduiemy opis jego archeologicznych poszukiwań. - (...)
miejscem mojego zainteresowania po prawej stronie Sanu były
Zboiska: na północny wschód od Mokradła, przysiółka Bielin. Będąc
nieraz gościem u śp. Sagana, teścia Stanisława Urbanika, razem
z nim odbywaliśmy długie wędrówki poszukiwawcze po tym terenie.
(...) Teren lekko pagórkowaty. Na tych pagórkach znalazłem też wiele
odprysków krzemienia, wiór, kilka skrobaczy, słowem, są ślady
prehistorycznego osadnictwa. Spotyka się tu również większe i
mniejsze ułamki glinianych naczyń. Trudno jednak coś konkretnego
na ich temat powiedzieć, gdyż są bardzo rozwleczone, brak
jakiegoś ich skupiska - ot wyraźne znaleziska luźne, nie związane
niczem ze sobą. W każdym razie miejsce to nie jest narzucone
na mapę odkryć archeologicznych i zasługuje na bardziej szczegółowe
przeczesanie. Wszystkie odkrycia dokonane przez księdza zostały
sfotografowane i skatalogowane przez jego współpracowników.
Ksiądz Nicałek nawiązał też współpracę ze znanym rzeszowskim archeologiem
Antonim Kunyszem, z którym przez wiele lat wymieniał korespondencję.
Miał także okazję poznać profesora Kazimierza Moskwę, który
poinformowany przez ks. Franciszka o znaleziskach w Bielinach przyjechał
tam w 1974 roku, by prowadzić badania. - Podobno wykopaliska
były bardzo bogate. Piszę podobno, gdyż ze względu na chorobę nie
mogłem być obecny przy tych wykopkach. (...) Uzyskano bardzo
liczny i cenny materiał - tak archeolog z Rudnika napisał
później o pracach Moskwy.
Ks. Nicałek wszystkie materiały, jakie udało
mu się zebrać o historii Rudnika i jego okolic wykorzystał do napisania
książki "Rudnik i Ulanów, materiały i opracowania", niestety
nigdy nie opublikowanej. Fragmenty tego maszynopisu posłużyły
Zofii i Zdzisławowi Chmielom do napisania monografii Rudnika zatytułowanej
"Historia jednego miasta nad Sanem".
I przyszła śmierć
Przeżyta w młodości choroba przypominała o sobie
coraz częściej. Ksiądz Nicałek wielokrotnie przebywał
w szpitalu, tak w Nisku, jak i w Stalowej Woli. Za każdym
razem przyczyną było słabe serce duchownego.
Rok 1977 na długo zapisał się w pamięci rudniczan.
W październiku tego roku ks. Franciszek po raz kolejny trafił do
szpitalnej placówki w Stalowej Woli. Po kilku dniach spędzonych
na szpitalnym łóżku zmarł.
W ostatnich dniach życia towarzyszył mu wierny przyjaciel
ksiądz Szubarga. 19 października tłumy parafian pożegnały swojego
ukochanego dtiszpasterza. Księdza Franciszka Nicałka pochowano
na cmentarzu parafialnym w Rudniku. Spoczywa w alei zasłużonych
dla miasta.
W oczach i sercach rudniczan
- To był niezwykły ksiądz, bardzo lubił nauczać
dzieci. Pamiętam lekcje religii, jakie prowadzil w obecnej zakrystii. Podczas
lekcji wybierał sobie jedno dziecko, sadzał je na kolanach i dopiero
wtedy zaczynał opowiadać - mówi dawna uczennica księdza.
- Zawsze chodził z laską, a przed, każdą
religią, by zaprowadzić ciszę, uderzał nią w żelazny piec. Huk rozlegał
się echem po całym kościele - wspomina wychowanek ks. Nicałka.
- Nie zapomnę jak w czasie przerw rwał pokrzywy
i bił nimi dziewczyny po nogach - opowiada ze śmiechem mieszkanka
Rudnika. - Nie było już później w Rudniku takiego księdza -
dodaje.
- Ksiądz Franciszek był przyjacielem dzieci,
byl naszym pasterzem, za którym chodziliśmy wszędzie jak jego owieczki
- z nostalgią wspomina rudniczanka.
Działalność księdza upamiętniło Towarzystwo Miłośników Ziemi
Rudnickiej dołączając do swojej nazwy zwrot
"im. Franciszka Nicałka". Ten symboliczny gest mieszkańców
jest najlepszym dowodem na to, że pamięć
o ks. Franciszku nadal żyje w sercach jego wychowanków.
Przez cały rok na mogile księdza Franciszka palą się znicze.
Nie ma dnia, by ktoś nie przystanął i nie pomodlił się nad
grobem swojego katechety. Rodzice opowiadają dzieciom, dzieci swoim
dzieciom historię księdza, który został archeologiem.
[Agnieszka Drzymała, Sztafeta]
8.01.2005
Nadleśnictwo Rudnik przygotowuje wszystkim miłośnikom
przyrody i pieszych wędrówek miłą niespodziankę.
Powstaje leśna ścieżka przyrodniczo-edukacyjna. [kliknij
na zdjęciach, aby zobaczyć je w większym formacie]
Oto fragment opisu z jednej z wielu tablic informacyjnych
:
Ścieżka przebiega przez urocze
fragmenty naszych lasów, eksponując ich piękno i majestat.
Ciekawe przystanki edukacyjne pozwolą Ci bliżej poznać osobliwości
przyrodnicze, zachwycić się naturalnym pięknem i wzbogacą
twą wiedzę.
Oto one:
1. Pomnik przyrody - dąb szypułkowy.
2. Odnowienie lasu.
3. Budowa piętrowa lasu.
4. Bagienka śródleśne.
5. Dokarmianie zwierzyny.
6. Owady w lesie,
7. Pożyteczne ptaki leśne.
8. Murszejące drzewo.
9. Mieszkańcy leśnych zbiorników wodnych.
10. Ochrona lasu.
Na wędrówkę po naszej ścieżce warto wybrać się o różnych
porach roku, aby prześledzić ciekawe zmiany zachodzące w
przyrodzie. Wiosną możesz podziwiać świeżą zieleń, latem zobaczysz
całą gamę leśnych "piękności", jesienią staniesz
się świadkiem przebarwiania się liści i uczestnikiem grzybobrania,
a zimą ujrzysz krajobraz leśny spowity białą pierzynką śniegu...
Życzymy Państwu miłej wycieczki.
Włóż wygodne buty, zabierz plecak, garść humoru i w drogę..
Pierwszy przystanek zlokalizowany został obok starego dębu-pomnika
przyrody w Chałupkach.
Tam też powstała leśna szkoła.
W leśnej szkole estetyczne tablice informują o florze
i faunie rudnickich lasów. Oto dwie z nich.
Pozostało nam więc poczekać, aż twórcy ścieżki dokończą
dzieła i zgodnie z ich radą założyć wygodne buty,
wziąć plecak, garść humoru i wyruszyć w drogę .
Warto dodać, że pierwszą ścieżkę tego typu Nadleśnictwo
Rudnik zbudowało w Leśnictwie Zatyki,
do którego można dojechać czerwonym szlakiem rowerowym.
7.01.2005
W cyklu - W prasie lokalnej o Rudniku. Sztafeta.
Dokonaliśmy sensacyjnego odkrycia archeologicznego
w... domu jednego z mieszkańców Niska.
Spełnię testament brata
Wióry i ostrza krzemienne, toporki z kamienia, ozdoby
z brązu, gliniane skorupy naczyń i wiele innych zabytków archeologicznych
pozostaje w depozycie Ferdynanda Nicałka. Jest to dorobek badawczy
jego brata, księdza Franciszka, znanego archeologa i
regionalisty z Rudnika nad Sanem. Opiekun zbiorów gotów jest
je oddać, zastrzega jednak, że muszą trafić we właściwe
miejsce, by mogły służyć do dalszych badań, a także wzbogacać
wiedzę o naszym regionie.
- Czekałem na tę chwilę 27 lat - wyznaje Ferdynand Nicałek.
- Mój brat ksiądz Franciszek, tuż przed śmiercią, pozostawił
mi swoje zbiory, korespondencję oraz materiały dotyczące badań
i wykopalisk archeologicznych, które prowadził na naszym
terenie. Jest to prawie cały jego dorobek naukowy. Nie znam się
specjalnie na tym, ale wiem, że ma to wielką wartość historyczną
i naukową. Jestem gotów oddać zbiory, ale muszą trafić
w odpowiednie miejsce, by mogły służyć do dalszych badań.
Chciałbym też, co zgodne jest z wolą brata, by jego dorobek
naukowy wzbogacał wiedzę o historii naszego regionu, a także służył
społeczności, zwłaszcza dzieciom
i młodzieży szkolnej. Chcę przypomnieć, że brat był przez
wiele lat katechetą. Uczył również rudnicką młodzież patriotyzmu
i historii naszej ziemi ojczystej.
W depozycie Ferdynanda Nicałka znajdują się zbiory
archeologiczne z badań prowadzonych m.in. w Bielinach, Zboiskach
k. Bielin, Kopkach, Stróży, Bukowinie i Ziempniowie w powiecie
mieleckim. Są to głównie przedmioty
z epoki kamiennej, zwłaszcza toporki, wióry, skrobaki i
inne narzędzia krzemienne. Sporo jest też znalezisk z epoki brązu.
Najliczniej reprezentowane są zabytki tzw. kultury łużyckiej,
a dokładnie jej wyodrębnionej grupy zwanej tarnobrzeską.
Wśród znalezisk znajdują się również zabytki wczesnośredniowieczne,
a także kilka innych przedmiotów z różnych okresów historii.
Między nimi szczególnym, niepasującym do prehistorycznych zbiorów,
jest gładka kamienna kula o średnicy kilku centymetrów.
Tajemnicę jej po chodzenia możemy wyjaśnić dzięki książce
ks. prof. Wilhelma Gaj-Piotrowskiego pt. "Zanim powstała
Stalowa Wola". W rozdziale dotyczącym potopu szwedzkiego
i bitwy pod Niskiem wojsk hetmana Czarnieckiego z armią Karola
Gustawa, na stronie 61 autor umieścił następujący przypis:
"(...) Warto przy tym dodać tradycję zasłyszaną od znanego
regionalisty
ks. Franciszka Nicałka z Rudnika, iż wspomnianą bitwę ma
upamiętniać figura w postaci obelisku, stojąca w Nisku obok
skrzyżowania autostrady do Lublina z drogą do Jarosławia. W jej
sąsiedztwie miano natrfić na jakąś zbiorową mogiłę ze zbutwiałymi
kośćmi, wśród których znaleziono kilka kamiennych pocisków armatnich
zapewne pochodzenia szwedzkiego." Tak to przypadkiem
odkrywają się kolejne karty historii naszego regionu.
[JANUSZ OGIŃSKI, Sztafeta]
6.01.2005
W cyklu - W prasie lokalnej o Rudniku. Sztafeta.
Warsztaty dla niepełnosprawnych w Rudniku nad Sanem
Szansa w Wikplaście
W Rudniku w budynku Wikplastu powstaną Warsztaty
Terapii Zajęciowej. Ale potrzeba cierpliwości, czasu i co najważniejsze
- pieniędzy.
- Podpisałem umowę na użyczenie budynku Wikplastu
na 15 lat, od 1 grudnia 2004 roku, stowarzyszeniu "Szansa".
Takimi słowami rozpoczął ostatnią sesję Rady Miasta burmistrz
Rudnika Waldemar Grochowski.
Burmistrz przedstawił zgromadzonym całą ścieżkę, jaką musiał
przejść wniosek o utworzenie w dawnym budynku Wikplastu
Warsztatów Terapii Zajęciowej. - 9 grudnia odbyło się spotkanie
w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Nisku. Rozmawialiśmy
na nim o uruchomieniu w Rudniku WTZ-u. Tydzień później dostarczyliśmy
tam dokumentację adaptacji budynku Wikplastu na potrzeby
Warsztatów Terapii Zajęciowej. W czasie drugiego spotkania
kierownik PCPR Marta Ciosmak obiecała, że umówi nas w oddziale
Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych
w Rzeszowie - mówi Waldemar Grochowski. Tuż przed świętami burmistrz
wraz
z przedstawicielami "Szansy" udali się na spotkanie
do PFRON-u.
- Podczas rozmowy z dyrektorem rzeszowskiego oddziału
okazało się, że droga do sukcesu jest bardzo wyboista
i ciernista. PFRON jest organizacją, która wspiera finansowo
już istniejące warsztaty, dlatego też najpierw musimy je
uruchomić w Rudniku, a dopiero później starać się o dofinansowanie.
Na adaptację budynku stowarzyszenie potrzebuje przeszło
milion złotych. Jednak sam remont Wikplastu to jeszcze nie wszystko.
Potrzebne są także pieniądze na wyposażenie warsztatów terapii
zajęciowej - wyjaśnia burmistrz Rudnika. Czeka nas dużo
pracy - dodaje.
"Szansa" to Stowarzyszenie Integracyjne
Aktywizacji Zawodowej i Społecznej Osób Niepełnosprawnych działające
w Krakowie. Celem tej organizacji jest aktywizacja osób niepełnosprawnych
i sprawnych w życiu
społecznym oraz zawodowym. Dążenia te "Szansa"
chce osiągnąć poprzez wykorzystanie potencjału niepełnosprawnych.
Działalność stowarzyszenia obejmuje m.in. produkcję artykułów
z papieru i tektury, introligatorstwo, produkcję opakowań
drewnianych i tekturowych.
Budynek, który został udostępniony stowarzyszeniu, od kilku
lat stoi opuszczony. Wcześniej w jego pomieszczeniach mieściła
się wytwórnia wyrobów z wikliny. Zdaniem mieszkańców Rudnika zagospodarowanie
dawnego Wikplastu w taki właśnie sposób jest jak najbardziej
właściwe. Gmach przestanie już straszyć przechodniów. Wróci
do niego życie - mówi przechodząca obok budynku rudniczanka.
[AGNIESZKA DRZYMAŁA, Sztafeta]
5.01.2005
Za 4 dni po raz czwarty zagra w Rudniku
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
Kwesta
na terenie Rudnika i gminy będzie prowadzona od rana, 9 stycznia.
Wieczorem w PSP nr 2 odbędą się : dyskoteka, licytacja
pamiątek Orkiestry, licytacja prac rudnickich artystów,
światełko do Nieba i pokaz sztucznych ogni. W trakcie imprez
będzie można skorzystać z bufetu, który zostanie przygotowany
przez rodziców.
Sztabem Orkiestry opiekują się Anna Olko i Piotr
Sucharski.
4.01.2005
Zakończyły się rundy : 41 i 42 Nieustającej Ligi Znajomości
Rudnika.
Ich zwycięzcami zostali odpowiednio XXL i nnnnnnnnnn.
Gratulacje ! :)
Brawa dla wszystkich, którzy podali poprawne odpowiedzi !
W rundzie 41 startowała rekordowa liczba - 21 uczestników.
Zdjęcie pytania z 41 rundy przedstawiało oczywiście stopień
wodny i kładkę na Rudnej za Jarotem.
W przypadku rundy 42 były to :
1. Dekoracja świąteczna u państwa Siembidów - ul. Mickiewicza
2. Tę dekorację świąteczną wykonali państwo Sztabowie
z ul. Sandomierskiej
3. Dekoracja świąteczna u państwa Sokalskich przy ul.
Sandomierskiej
4. Tę dekorację świąteczną wykonali państwo Fludowie
z ul. Konopnickiej
Wyniki ostatnich dwóch rund oraz aktualną klasyfikację
można oglądać na stronie
ligi [więcej].
2.01.2005
Jak podaje serwis informacyjny Diecezji Sandomierskiej,
dekretem Biskupa Sandomierskiego, 1 stycznia 2005 roku ks.
Robert Zacharz, został mianowany wikariuszem
Parafii pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej
w Rudniku nad Sanem.
1.01.2005
Za wydarzenie kulturalne przełomu roku
2004 i 2005 w Rudniku należy uznać anonsowaną tu już wcześniej
wystawę prac : Tamary Maj opatrzoną tytułem "Emocje",
którą można wciąż jeszcze oglądać
w Miejskim Ośrodku Kultury.
Z konieczności, na początek oglądnijmy tylko kilka zdjęć,
a wystawa jest na tyle interesująca, że trudno wyobrazić
sobie, aby w Rudniku był ktoś, kto jej nie zwiedzi.
Tamara Maj jest doskonale znana w naszym miasteczku, jej
prace można było oglądać podczas kolejnych edycji "Wikliny".
Pomysłodawczynią zorganizowania tej wystawy w Rudniku
jest dyrektor MOK - Krystyna Wójcik.
Rzut oka na przestrzeń wystawową.
"Rudnicka
jesień"
"Wiklinowy
skarb"
Z cyklu "Emocje"
:
"Odlot"
"Namiętności"
"Uskrzydlone"
Niebawem pojawi się specjalna
strona www, w całości poświęcona wystawie Tamary Maj, gdzie będzie
można zobaczyć kolejne prace tej artystki.
Tamara
Maj
Tamara Maj urodziła się 24.05.1962 r. w Kielcach.
W 1982 roku ukończyła z wyróżnieniem Liceum Sztuk Plastycznych
w Kielcach o kierunku tkactwo artystyczne. W latach 1989-1992
prowadziła Pracownię Kilimiarską. Od 1993 roku pracuje w
Biurze Wystaw Artystycznych w Kielcach, filia w Busku Zdroju -
Galeria Sztuki "Zielona". Zajmuje się malarstwem,
tkaniną i wikliną artystyczną. Jest współzałożycielem Ogólnopolskiego
Stowarzyszenia
Twórczego "WIKLINA" z siedzibą w Tarnobrzegu.
Od 2003 roku jest sekretarzem i kronikarką tego Stowarzyszenia. Swoją
twórczość artystyczną prezentowała na 32 wystawach indywidualnych
oraz brała udział w ponad 80 wystawach konkursowych, zbiorowych
i poplenerowych.
Świat natury, wypełniający przestrzeń ludzkiej
egzystencji, jest najbliższy pragnieniom i spostrzeżeniom
Tamary Maj. Artystka widzi naturę i korzysta z jej darów w
sposób niezwykły. Przyroda pobudza jej fantazję twórczą,
stanowiąc nie tylko źródło inspiracji i natchnień, ale również
będąc źródłem rozwiązań formalnych. Czerpie bowiem z natury
materiały takie jak: liście palmy, korę i strugi z drzewa lipowego,
wiklinę, gałązki bzu
i pędy winorośli czyniąc je tworzywami plastycznymi wykorzystywanymi
do zapisu wypowiedzi artystycznej. Użycie owych naturalnych
surowców implikuje w głównej mierze koloryt prac. Dominują
zatem jasne beże, rudości oraz ciemne nasycone brązy. Artystka
uzupełnia gamę kolorystyczną szarościami bawełnianych
i lnianych sznurków, stłumionymi brązami wysuszonych
pędów winorośli oraz srebrzystymi liśćmi palmy.
W specyficzny sposób zestawia wszystkie te tworzywa uzyskując
niespotykanie zróżnicowaną fakturę prac. Intrygujące, naturalne
sploty tkanin stanowią kanwę podobrazia, do którego przywiązuje
za pomocą rafii
i sznurków gałązki okorowanej, różnokolorowej wikliny oraz
skrawki kory z drzewa lipowego.
Obszar poszukiwań twórczych Tamary
Maj nie zawęża się jedynie do eksperymentowania w zakresie tworzenia
ciekawych efektów wizualnych. Artystka podjęła się próby
rejestracji emocji, zilustrowania efemerycznych nastrojów
i przeżyć. Doskonałym potwierdzeniem tego są dwa nowopowstałe
cykle prac zatytułowane "Emocje" i "Klimaty".
Punktem wyjścia do poruszenia tak ekspresyjnej tematyki
był wcześniejszy cykl "Meandry Życia", w którym
budowała obraz człowieka poprzez pryzmat jego cielesności.
W "Emocjach" i "Klimatach" skupia się na indywidualnych
przeżyciach i pragnieniach ludzkich. Ulotność tych stanów
zamknęła w spreparowanym przez siebie języku abstrakcyjnych
form. Wykreowała swoistą, dojrzałą emocjonalnie ikonografię.
W cyklu kolaży zatytułowanych
"Emocje" dokonała plastycznego zapisu uczucia tęsknoty,
samotności, bezpieczeństwa jak i niepokoju. Mimo, iż ów
zapis dokonuje się na ograniczonej ramą płaszczyźnie,
to prezentacja tychże emocji jest czytelna i klarowna. Artystka
operując plamą barwną, unikając motywów figuralnych, stworzyła
bardzo dekoracyjne kompozycje o ciekawej dla oka fakturze.
Grupa tkanin stanowiących cykl
"Klimaty" to rejestracja przeżyć bardzo osobistych.
Powstały one
w zetknięciu z określonym krajobrazem, z jednej strony będąc
swoistym "zapisem miejsca", z drugiej zaś metaforyczną
transkrypcją uczucia podziwu dla zjawisk przyrodniczych.
W przeciwieństwie do kolaży, tkaniny uderzają lekkością
i przestrzennością dzięki wykorzystaniu przezroczystości siatki
jako podobrazia.
Prace Tamary Maj zaprezentowane
w cyklach "Emocje" i "Klimaty" świadczą o
jej dojrzałości artystycznej zarówno pod względem doboru
tematyki jak i w sferze poszukiwań formalnych. Są wyrazem ciekawych
koncepcji na łączenie surowców jak również odzwierciedleniem
zainteresowania autorki stanami duszy ludzkiej.
[Matylda Ptak, "Tamara Maj - Emocje"]
Z cyklu "W prasie lokalnej o Rudniku"
Wernisaż w Rudniku nad Sanem ["Sztafeta"]
WIKLINOWE
EMOCJE
Tuż przed świętami w rudnickim ośrodku kultury
otwarto wystawę prac Tamary Maj. Zaprezentowane na niej
dzieła opatrzone wspólnym tytułem "Emocje", stanowią
połączenie wikliny, kolażu i tkaniny.
raz kolejny do Rudnika nad Sanem przyjechała artystka - plastyczka
Tamara Maj. Rudnickiej publiczności znana jest m.in. z corocznego
udziału w wystawach podczas majowej ogólnopolskiej imprezy "Wiklina".
Tym razem zaprezentowała prace opatrzone wspólnym tytułem "Emocje",
które powstały w ciągu ostatnich dwóch lat.
Dzieła pokazane w Miejskim Ośrodku Kultury wykonane zostały
z naturalnych tworzyw. Głównym surowcem wykorzystanym przez Tamarę
Maj jest wiklina. Oprócz niej artystka użyła także liści palmy,
kory z drzewa lipowego, skóry, lnianych sznurków i płótna. Połączenie
brązu, zieleni i odcieni beżu sprawiają, że od obrazów bije ciepło
i życie. Oglądający wystawę burmistrz Rudnika, Waldemar Grochowski
powiedział, że mając taki obraz w biurze nie musiałby pić kawy,
by pobudzić organizm.
Tamara Maj na co dzień pracuje w Galerii Sztuki "Zielona"
w Busku Zdroju. Jest współzałożycielem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia
Twórczego "Wiklina". Swoje prace - jak sama mówi - tworzy
przeważnie
w nocy. Ich inspiracją są na ogół, na co wskazuje również
tytuł wystawy, emocje artystki.
Równocześnie z wernisażem odbył się koncert kolęd i pastorałek
w wykonaniu młodzieży. Gościnnie
na
rudnickiej scenie wystąpił też zespół instrumentalno-wokalny
"Oriana" z Tarnopola na Ukrainie. Artystki grające na
bandurach - ludowych instrumentach muzycznych, prawdopodobnie
wystąpią jeszcze w Rudniku w maju podczas "Wikliny
2005". W przerwie między występami zgromadzeni goście mieli
okazję spróbować potraw przygotowanych przez Koło Gospodyń
Wiejskich z Kopek.
[dag, Sztafeta]
|
|