Wiadomości
     archiwalne
2001
.
.
.
.
.
.
.
2002
2003
2004
2005
2006
9
10
11
12
     
    Strona Główna > Wieści
       

 
Wrzesień 2006

 

30.09.2006

Dzięki uprzejmości trenera Mirosława Chmielowca możemy zobaczyć kilka zdjęć z łódzkiej Olimpiady,
o której pisaliśmy we wczorajszych wiadomościach.

              Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                   Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                    Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


29.09.2006

      Fantastyczny sukces naszych młodych piłkarzy !

Kadra województwa podkarpackiego
zajęła II miejsce w IX Ogólnopolskim Turnieju Piłki Nożnej
Olimpiad Specjalnych
. W drużynie grało 5 wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Rudniku nad Sanem :

Dawid Pikor, Konrad Szabat, Damian Skakuj, Piotr Matysiak i Paweł Pchełka.
Trenerem drużyny jest rudniczanin - Mirosław Chmielowiec, były znakomity piłkarz Orła Rudnik, a obecnie nauczyciel i sędzia piłkarski.

Turniej odbył się w Łodzi w dniach 21-24 września 2006 r.
I miejsce zajęli gospodarze z Łodzi i oni w nagrodę pojadą w 2007 roku na Igrzyska Paraolimpijskie,
które odbędą się w Szanghaju w Chinach. Szczęście było jednak bardzo blisko, gdyż w meczu finałowym
nasi piłkarze stracili bramkę w ostatniej minucie, gdy sami pechowo nie wykorzystali wcześniej dwóch stuprocentowych sytuacji. No ale taka jest piłka...
Kadrę województwa podkarpackiego tworzyło 10 chłopców .

A oto wyniki naszej drużyny w drodze do podium :

Podkarpacie - Lubelskie 3:0
Podkarpacie - Podlaskie 1:0
Podkarpacie - Świętokrzyskie 2:0
Podkarpacie - Lubuskie 1:0
Podkarpacie - Warmińsko-Mazurskie 0:0
Podkarpacie - Łódź 0:1

W turnieju startowało 25 zespołów, reprezentujących poszczególne województwa.
Kadra Podkarpacia zdobyła srebrne medale , zawodnicy otrzymali nagrody - gadżety oraz piłki.

Wielkie brawa i gratulacje dla zawodników i trenera ! ! !
Dodajmy, że w ubiegłym roku drużyna zajęła V miejsce w równie mocnej konkurencji z całej Polski.



28.09.2006

Oto jeden z ciekawszych artykułów z ostatniego numeru "Przeglądu Rudnickiego".
Stanisław Sekulski - "Czarne chmury nad Rudnikiem".


 Wydarzenie to miało miejsce 9 września 1939r. Był to już 9-ty dzień wojny, który zapisał się dla naszego miasta jako najbardziej krwawy i okrutny. Była to sobota, jeszcze wczesnym rankiem, kiedy do wschodu słońca było jeszcze daleko, ale na wschodzie już zaczynało świtać, budził się poranek z nocnego snu. Zapowiada się piękny wrześniowy dzień, choć nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć przez cały dzień.

  Front zbliża się coraz bardziej, ludzie uciekają pojedynczo i grupowo byle dalej od frontu. Jedni uciekają na południe, drudzy w przeciwnym kierunku, byle dalej od granicy wschodniej. Jakby wyczuwali, że lada dzień drugi wróg ze wschodu uderzy na Polskę. Wieści dochodzą z terenów zajętych przez Niemców, że wróg zbiera wszystkich mężczyzn do obozów i wywożą do Niemiec, do obozów pracy. Dlatego ludzie boją się
i uciekają, byle się gdzieś ukryć przed wrogiem. Większość mieszkańców naszego miasta miało konie, wozy, na których były spakowane najbardziej potrzebne rzeczy, a w razie konieczności zapiąć konie do wozu
i ucieczka do lasu. I tak upływały godziny, nikt nie przypuszczał, że ten spokojny dzień zamieni się w piekło. Kiedy zbliżała się godzina 10:45 od strony południowej słychać warkot samolotów. Lecą w kierunku Rudnika, zbliżają się coraz bardziej, już ich widać na horyzoncie. Wybiegłem przed dom, a była to leśniczówka, która stoi do dziś na skraju lasu przy ul. Kończyckiej, po przeciwnej stronie nowego cmentarza, gdzie byłem
z rodziną. Skierowałem wzrok ku górze, aby zobaczyć samoloty. Leci duża eskadra 3-silnikowych bombowców, na skrzydłach widnieją czarne krzyże. L
iczę ile ich jest. 28 bombowców, a wokół tej eskadry krążą samoloty pościgowe. Już słychać wybuchy, coraz bardziej się nasilają. Ludzie w wielkim popłochu uciekają szukając schronienia w pobliskich lasach. Pomimo, iż w Rudniku nie było wojska, żadnych umocnień, ale wróg bombarduje ludność cywilną. Dochodzą wieści, że są zabici, ranni, i nie ma żadnej pomocy lekarskiej. Zauważyłem pociąg sanitarny, który się zatrzymał między ulicą Kończycką a mostem kolejowym pod Stróża, ale wróg nie patrząc na znaki Czerwonego Krzyża, zrzuca bomby, które padają obok toru.
W mieście widać pożary, wiele domów zniszczonych, ratunek w takich warunkach jest niemożliwy. Wreszcie samoloty minęły Rudnik, lecą w kierunku Niska. Miasto prawie opustoszało, ludność teraz zamieszkała
w lesie.

  Po upływie około 15-20 minut od pierwszego bombardowania nadleciała druga eskadra bombowców, i znów lecą bomby jak grad, wróg bezlitośnie zrzuca śmiercionośne ładunki. Bomby padają na "Jarot", fabrykę kalafonii i terpentyny. Zapaliła się karpina, której na placu fabrycznym było zgromadzone 1100 wagonów. Karpina (pniaki z lasu sosnowego nasycone żywicą) jest to surowiec, z którego uzyskuje się kalafonię
i terpentynę oraz olejek terpentynowy.
  Znając fabrykę "Jarot" i jej produkt wiemy, że są to materiały łatwopalne. Te materiały łatwopalne znajdowały się w zbiornikach oraz w beczkach 200 l. Najbardziej niebezpieczną była benzyna ekstrakcyjna, która była potrzebna w procesie technologicznym. Część z tych beczek została ukryta w ziemi, ale nie wszystkie. Kiedy zapaliła się karpina, wiadomo było, że pożar obejmie całą fabrykę, a materiały łatwopalne, które nie zostały ukryte są niebezpieczne i w każdej chwili mogą wybuchnąć.
  Ludność, która ukryła się w lesie przemieszcza się dalej w las, bojąc się, że te beczki wybuchną i te palące beczki mogą być daleko rozrzucane. Zbliżał się wieczór, słońce już zaszło. Trzeba było spożyć jakiś posiłek przed spaniem, a był to przede wszystkim chleb i mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe, bo nikt nie palił ogniska. Pierwsza noc z dala od domostwa, wygodnego łóżka, ale każdy jak mógł przygotował sobie posłanie na ziemi. Kiedy się już dobrze ściemniło, każdy ułożył się do snu, ale po takim przeżyciu trudno było usnąć.

  Zbliżała się godzina 21:30. W tym czasie słychać było wybuchy na "Jarocie" - na pewno pożar objął już te miejsca gdzie znajdowały się beczki z benzyną. I tak, jedyna fabryka, która dawała wielu mieszkańcom naszego miasta utrzymanie rodziny spłonęła doszczętnie, zamieniając to wszystko, co tam było w potężną czarną chmurę dymu, która zaciemniała niebo nad miastem przez dwa dni. Ja to widziałem, byłem świadkiem tak jak wielu mieszkańców naszego miasta żyjących do dziś, którym przyszło w tym czasie opuszczać swoje domostwa i w wielkim popłochu i strachu przed śmiercią uciekać do lasu. Ten, kto przeżył tą tragedię nie zapomni do końca swoich dni.
Tak zapisał się w mojej pamięci po 67-latach dzień 9 września 1939r.

26.09.2006

Ukazał się trzeci w tym roku numer Przeglądu Rudnickiego.

           

Wewnątrz tego pisma można znaleźć :

PODZIĘKOWANIE..................................................................................................

WIADOMOŚCI RUDNICKIE.......................................................................................

Anna Drelich - Robią za Euro..................................................................................

Stanisław Gazda - Gmina płatnikiem świadczeń rodzinnych...........................................

Anna Drelich - Spadek po Hompeschu......................................................................

Anna Drelich, Agnieszka Drzymała - Od czerwca do września........................................

Agnieszka Drzymała - Rządzą trzylatki......................................................................

dh Urszula Kosek, dh Monika Tomczyk - Osiągnięcia Szczepu Harcerskiego Nr 10
im. ppł Waleriana Młyńca z Rudnika nad Sanem w roku harcerskim 2005/2006 ................

dh Anna Korasiewicz - Nasz projekt "Kuźnia"..............................................................

Franciszek Sieńko - Niech śpiewa chór "Zgoda"..........................................................

Anna Drelich - Koszykarz motocyklista.....................................................................

PRZEGLĄD HISTORYCZNY......................................................................................

Kazimierz Naklicki - Zwykli niezwykli rudniczanie.........................................................

Teresa Sowa - Prekursor prawidłowej gospodarki leśnej w lasach dzikowskich Zdzisława
hr. Tarnowskiego i w lasach rudnickich Hieronima hr Tarnowskiego.................................

Stanisław Sekulski - Czarne chmury nad Rudnikiem.....................................................

PRZEGLĄD MŁODYCH............................................................................................

Maria Lachowicz - Pielgrzymowaliśmy do grobu Jana Pawła II......................................

WIKLINA 2006 Rudnik nad Sanem............................................................................

5

7

8

10

14

15

19


23

28

31

38

43

44


55

58

61

62

68
 



25.09.2006

Orzeł Rudnik spadł na 10 miejsce w tabeli.
W niedzielę czeka nas kolejny ciężki test, do Rudnika przyjedzie Stal Nowa Dęba, druga drużyna w tabeli klasy okręgowej, z imponującym bilansem bramkowym 25:3.


Od jednego z czytelników nadszedł email o, tu cytat : "bałaganie panującym przy naprawie ulicy Konopnickiej, jakiego nie było nawet podczas budowy kanalizacji", z prośbą o sfotografowanie i opis tej sytuacji. Jak widać na zdjęciu, rzeczywiście stan remontowanej drogi, a zwłaszcza jej poboczy, bardzo utrudnia codzienne życie mieszkańcom Stróży.
Kij ma jak zwykle dwa końce, a wielu mieszkańców naszego miasteczka zgodziłoby się zapewne na takie przejściowe trudności, by potem móc korzystać z nowej, wyremontowanej nawierzchni drogi koło swojego domu...

                                            Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


24.09.2006

Orzeł Rudnik - LZS Turbia 1:1 (1:0). Bramka dla Orła - Marut (30).
Do pełni szczęścia zabrakło dwóch minut ! Turbia wyrównała bowiem dopiero w 91 minucie gry.
Zaczęło się bardzo dobrze. W 30 minucie Łukasz Wala wrzucił piłkę z lewej strony głęboko w pole karne,
w okolice "piątki", gdzie niemal wślizgiem dopadł do niej Jacek Marut i było 1:0.
Gra była wtedy bardzo wyrównana.
W drugiej połowie zarysowała się jednak przewaga Turbii, która wszelkimi siłami dążyła do wyrównania.
O mały włos nie skończyło się to jednak ...drugą bramką dla Orła, gdy nasi piłkarze w 80 minucie
wyprowadzili niezwykle groźną kontrę, a piłka o centymetry minęła bramkę gości.
Gdy sędzia przedłużył mecz o 3 minuty, wydawało się, że Orzeł obroni to skromne prowadzenie.
Wystarczył jednak jeden błąd, prostopadłe podanie, sytuacja sam na sam i ...1:1.
Wynik jest jednak sprawiedliwy. Na podkreślenie zasługuje niezwykle ambitna postawa naszych piłkarzy.




Z cyklu Rudnik w obiektywie aparatu - Urząd Miasta w Rudniku .

                                     Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie

Rudnickie Centrum Wikliniarstwa zyskuje nowe ogrodzenie.

                    Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                                  Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


23.09.2006

W rozegranym dzisiaj meczu decydującym o prymacie w mieście na 2006 rok drużyna Rudnik City pokonała
zespół Rudnik Górka i Bloki 4:2 (1:0).



21.09.2006

Z cyklu - W prasie lokalnej o wiklinie i ...Rudniku.

  Oswajanie przestrzeni

Wiklina artystyczna, aranżacje przestrzenne, plenerowe. - To, czym od lat się param, to z jednej strony nawiązanie do przeszłości, z drugiej nowoczesne formy, a łączy wszystko harmonijne współdziałanie człowieka z naturą - tak o swej wielkiej wiklinowej pasji opowiada Stanisław Dziubak.

Członek Związku Polskich Artystów Plastyków i Tarnobrzeskiego Towarzystwa Historycznego. Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenie Twórczego "Wiklina", wykładowca w Stowarzyszeniu "Akademia Łucznica". Kieruje działem Wydawnictw w Tarnobrzeskim Domu Kultury, jest redaktorem naczelnym Tarnobrzeskiego Kwartalnika Kulturalnego "Afisz". Wyliczać można by jeszcze długo. Zajęć więc nie mało, ale nade wszystko pokochał jedno - projektuje i realizuje obiekty z wikliny...

  Od Rudnika się zaczęło

Do Polski wiklina artystyczna przyszła z zachodu - Stany Zjednoczone, Anglia - tam powstawały pierwsze obiekty plenerowe. Jędrzej Stępak z Poznania wprowadził ją w polski plener na początku lat 90-tych. Drugim był Stanisław Dziubak. - Od tamtej pory cały czas i ja się uczę i ci, którzy przyjeżdżają na organizowane przeze mnie plenery oswajają się z tym materiałem, oswajają przestrzeń. Ale zaczęło się od prozaicznych koszy. Młody Staszek Dziubak, będąc jeszcze uczniem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych
w Nałęczowie, otrzymał propozycję objęcia funkcji projektanta i kierownika nadzoru artystycznego
w Wikliniarskiej Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego "Jedność" w Rudniku.
- Widocznie jakoś tam się wyróżniałem na zajęciach z plecionkarstwa - mówi dziś skromnie. Propozycja, młodemu wówczas artyście, wydała się na tyle interesująca, że przyjął ją bez wahania. Chociaż, jak wspomina, było to ogromne wyzwanie... - Łącznie z chałupnikami pracowało wtedy w zakładzie 2,5 tysiąca ludzi. Dla "Jedności" przez ponad dziesięć lat projektował wzory użytkowe - od drobiazgów, tzw. galanterii wikliniarskiej, aż po meble. Praca pochłaniała masę czasu, jednak na "służbowym" projektowaniu nie poprzestał. Mimo obowiązków, znajdował czas, by próbować ujarzmiać wiklinę. - Podlegała mi modelarnia,
a miałem tam świetnych modelarzy, więc podpatrywałem jak pracują, jak wykonują moje projekty i sam się od nich uczyłem - to była naprawdę świetna szkoła rzemiosła dająca podwaliny do późniejszej pracy artystycznej. Podobnie jak plenery wikliniarskie, na które już wtedy jeździł - organizowane wówczas miedzy innymi przez "Cepelię". Mimo że uczestniczyli w nich głównie architekci wnętrz, którzy projektowali meble, kosze i inne rzeczy użytkowe, dla Dziubaka było to niezwykle cenne doświadczenie

      Nagiąć wyobraźnię

Fotele, kosze, lampy... Tym parał się na co dzień, ale po głowie chodziło coś innego. - Od samego początku, prócz tych plenerów wikliniarskich, stawiałem na rozwój ogólnoplastyczny - wyznaje. - Uczestniczyłem także w plenerach malarskich, próbowałem sil w grafice. I to byio jakby przygotowanie do tego, co teraz robię. Tam nauczył się "zaklinać" wiklinę. I tym właśnie "zaklinaniem" para się już od dziesięciu lat. Chociaż wiklina wydaje się nie być wdzięcznym materiałem do wyrażenia emocji, ulotnych wizji, czy wyobrażeń artysty, zmieniamy zdanie widząc dzieła, jakie wychodzą spod rąk Dziubaka. "Dwie drogi do nieba", "Żagle", "Wirująca", "Razem jub osobno", "Między ziemią a niebem", "Uskrzydlone"... Wciąż jednak nasuwa się pytanie, czy nie prościej namalować obraz, zamknąć w ramach jakąś myśl ? - Znam tak dobrze wiklinę od strony rzemieślniczej, że dla mnie nie ma problemu nagiąć ją odpowiednio do potrzeb - widać, jak bardzo przydatna okazała się praca zawodowa. Teraz artysta sam dzieli się zdobytym przed laty doświadczeniem. Od lat współpracuje z Ośrodkiem Doskonalenia Animatorów Kultury w Łucznicy, gdzie prowadzi warsztaty wikliniarskie. Tam uczy rzemiosła, ale i spojrzenia na wiklinę jako na materiał działań artystycznych. Sam też sporo korzysta z tych zajęć. - By uczyć innych, samemu też wciąż trzeba się uczyć, a jak lepiej, jeśli nie od innych - jak dodaje, te kontakty z innymi, wymiana doświadczeń są bardzo cenne. Dlatego też plenerów artystycznych organizuje naprawdę sporo, w ostatnich 10 latach można by naliczyć ich ze 30, może więcej. Łucznica pod Warszawą, Łódź, Bielsko Biała, Rudnik nad Sanem. Tam bywa najczęściej.

      Oporny Tarnobrzeg

Dziubak, mimo że z Rudnikiem zawodowe więzi już dawno zerwał, emocjonalnie i artystycznie z miastem związany jest do dziś. - Tamtejszy burmistrz stworzył bardzo przychylny klimat do wikliniarskich działań
- tłumaczy. - Rozumie, że w ten sposób można wypromować wiklinę, a co za tym idzie, i miasto. Wspólnie wyprowadziliśmy wiklinę z domów. Jak pośpiesznie tłumaczy, mieszkańcy Rudnika od lat w domowych warsztatach coś tam wyplatali, a tymczasem nikt z przejezdnych nie miał pojęcia, że to ten Rudnik, co wikliną stoi.
- Od sześciu lat robimy w Rudniku realizacje plenerowe, organizujemy warsztaty dla mlodzieży - wylicza, co złożyło się na "wiklinową" promocję miasta. - Ludzie zaczęli w ogródkach przed domami stawiać różne formy, zaczęli kombinować, szukać ciekawych rozwiązań... Zobaczyli, że wiklina to nie tylko koszyki. Bo tych, to za bardzo już chyba nie lubili robić...
To Rudnik, tymczasem w Tarnobrzegu, wcale nie widać, że mieszka tu "wiklinowy" artysta... - Tu wiklina nie porwała wielu... - z niekłamanym żalem przyznaje Dziubak. - Wprowadzanie wikliny artystycznej w to miasto było może trochę sztuczne. To, że ja tu mieszkam, to jeszcze za mało.
Nie traci jednak wiary, że Tarnobrzeg "dojrzeje" do wikliny. - Co by nie mówić, w ten sposób wykorzystywana wiklina, to w Polsce wciąż coś nowego - tłumaczy pospiesznie. - Dziesięć lat, to bardzo krótko. Jak mówi, trzeba poczekać, tym bardziej, że ludzie z Tarnobrzega zaczynają zauważać wiklinę gdzie indziej. - A skoro gdzieś tam można takie rzeczy z wikliny robić, dlaczego nie u nas - zaczynają mnie pytać.

      "Takie" rzeczy

Najwspanialsze "takie" rzeczy z wikliny powstają w Arboretum w Bolestraszycach. Teraz to najważniejsze
dla Dziubaka miejsce. Prowadził tam już pięć plenerów międzynarodowych, organizatorem których, prócz Arboretum, jest Tarnobrzeski Dom Kultury, gdzie pracuje i Ogólnopolskie Stowarzyszenie Twórcze "Wiklina", któremu przewodniczy. Dla artysty bolestraszyckie arboretum to miejsce tak wyjątkowe, tak magiczne...
- Tu prace lepiej niż gdzie indziej wyglądają, tu, nawet lepiej się udają - wyznaje Dziubak. - Może to zasługa tego, że w tym wyjątkowym otoczeniu wiklina mimo że artystycznie przetworzona, wciąż pozostaje częścią natury ? Tu też dzieli się swą wiedzą i umiejętnościami z innymi - prócz plenerów międzynarodowych organizuje warsztaty wiosenne, zajęcia dla studentów architektury krajobrazu z Politechniki Lubelskiej.
Do tego doliczyć trzeba seminaria, sympozja dla członków OST "Wiklina" (stowarzyszenie zrzesza wielu pedagogów sztuki). Najbardziej cieszy Dziubaka zaangażowanie w wiklinę młodych. - Arboretum to ważne miejsce także dla nich, nie tylko architektów krajobrazu - mówi. - To niesamowite pole do nauki i działania. Robimy tam też formy żyworosnące. Działanie w konkretnym krajobrazie, w przestrzeni, to ich kręci. Ja też przy nich ładuję akumulatory... Ubolewa, że dla tych młodych, którzy tak jak on pokochali wiklinę, na żadnej polskiej uczelni nie ma takiego kierunku, gdzie uczono by wikliny artystycznej. Edukacja kończy się na szczeblu szkoły średniej, z tym, że jedyne liceum plastyczne, które tego uczy to to w Nałęczowie. - Skoro jest tkanina artystyczna, szkło, czy ceramika na ASP, to może i wiklina doczeka się kierunku - jak dodaje, już w tym głowa kierowanego przez niego Stowarzyszenia, które skupia wielu profesorów sztuki. Zaznacza jednak, że wiklina przez lata była lekceważona. - Koszyk był czymś banalnym, i tak oczywistym, że nie przywiązywano do niego, a tym samym do wikliny, wagi - mówi. - Celem Stowarzyszenia jest między innymi zmiana postrzegania tego tworzywa, tak przecież bogatego i ciekawego. Sam Dziubak, na swym poletku hoduje... ponad 40 odmian wikliny sprowadzonych z różnych części świata. Sadzonki tej rośliny ściągał
z Ameryki, Anglii, Francji, sporo nowych odmian przywoził z festiwali wikliny w Danii, z wypraw naukowych do Czech. - Uprawiam te odmiany ze względu na przydatność plecionkarską, ale i korę, którą kolekcjonuję
- zdradza. I to jest niejako druga część jego działalności - poszukiwanie ciekawych, nowych odmian.
- Wbrew pozorom jest to roślina niezwykle barwna, bo nawet o niebieskim odcieniu, z której można tworzyć wspaniałe kolorystycznie kompozycje.

    Wiklinowe ronda

Dla niejednego artysty najważniejsze jest to dzieło, które w danym momencie tworzy. A gdy już mu się opatrzy, zaczyna myśleć o czymś nowym... - Najważniejszy dla mnie jest moment tworzenia, kreacji, później już mniejsze znaczenie do prac przywiązuję - potwierdza to Dziubak. Jak jednak pospiesznie dodaje, wśród
jego prac jedna zajmuje miejsce szczególne. - To "Perła Tarnobrzeska" dar od miasta dla Jana Pawła II, który otrzymał, gdy był w Sandomierzu - jak przyznaje, z tego dzieła dumny jest tym bardziej, że zostało ono zabrane do zbiorów watykańskich, a nie wszystkie mają ten zaszczyt. Jednak to nie małe, kameralne rzeźby są "konikiem" Dziubaka. - Najważniejszą częścią mojej działalności jest tworzenie plenerowych obiektów. To najbardziej mnie pociąga, najbardziej mi się podoba - wyznaje. A jak dodaje, realizacje te, nieraz są tak duże, że do ich wykonania angażuje innych artystów. - Często zapraszam do współpracy, bo czasem dużo pracy fizycznej trzeba w to włożyć - śmieje się. Jednak już wie, że to jest to, co chciałby robić. - Teraz zamierzam zająć się przede wszystkim takimi dużymi formami - zdradza. Czy jednak jest nadzieja, że niektóre z nich ozdobią i Tarnobrzeg ? Czy władze miasta pójdą w ślady burmistrza Rudnika
i pozwolą artyście "wyżyć się" na własnym "podwórku". Być może, wszak jest już pierwsza propozycja, by wiklinowa forma ozdobiła rondo powstające u zbiegu ulicy Wyspiańskiego i Targowej. - To pomysł wiceprezydenta Stasiaka, który po obejrzeniu tego co robię w Bolestraszycach, powiedział "to tam takie rzeczy robisz, a co u nas ?" - cieszy się Dziubak. - Rzeźby na rondach ? Mogłoby to być interesujące. Wiklinowe ronda - taki wyróżnik pośród innych miast. Jak dodaje, po rondach, może przyjdzie taki czas,
że i w innych zakątkach miasta uda się coś postawić. Mówi o sobie, że jest cierpliwy, konsekwentnie robi swoje, więc wcześniej czy później osiąga cel. - Były już poplenerowe "nadwiślańskie wierzby" na skwerze przed Urzędem Miasta, może kiedyś coś interesującego w Dzikowie będę mógł zrobić...

 [Joanna Rybczyńska, Sztafeta]


Z prasy

Zakończył się XVI Memoriał Szachowy w Rudniku

  Kontynuujemy dzieło

W zeszłą sobotę w rudnickim Liceum Ogólnokształcącym już po raz szesnasty odbył się Turniej Szachowy
im. Jana Gietki. Wzięło w nim udział 138 zawodników z kraju i z zagranicy.
- Zawodnicy przyjechali z Pilzna, Biłgoraja, Tarnobrzega, Stalowej Woli, Zwięczycy, Krakowa, Rzeszowa, Zamościa, Przemyśla, Pniówka, Mielca, Nowej Sarzyny i Gdańska.
Mieliśmy również pięciu uczestników z zagranicy - mówi Danuta Kacprzyk, córka Jana Gietki
i współorganizatorka turnieju. Wszyscy szachiści zostali przydzieleni do jednej z czterech grup.
W grupie A zwyciężył arcymistrz Mikhail Kozakov. Drugie miejsce zajął arcymistrz Oleg Polishchuk, a trzecie Sergej Shilov. Najlepsza w grupie B okazała się Anna Sygulska, tuż za nią uplasowali się: Michał Różański
i Dawid Dzido. Rywalizację w grupie C wygrał Przemysław Janus. Na drugiej pozycji znalazł się Krzysztof Luka, a na trzeciej Radosław Janus. W ostatniej grupie D zmierzyli się najmłodsi uczestnicy turnieju.
Pierwsze miejsce zajął Konrad Gawiec, pokonując Macieja Żądło i Dominika Lewtaka.
- Rozdaliśmy 85 cennych nagród, między innymi: namioty, piłki i kosztowne albumy książkowe. Wszyscy uczestnicy, jak przystało na gości Rudnika, zostali obdarowani wyrobami wiklinowymi. Oprócz nagród rzeczowych i pucharów, zostały przyznane także nagrody pieniężne - dodaje córka patrona memoriału.
Organizatorzy zapewnili wszystkim gościom poczęstunek. Na sali przygotowano galerie zdjęć z poprzednich turniejów, aforyzmy szachowe i "kawały" związane z królewską grą. Jeszcze przed turniejem zawodnicy
i zaproszeni goście udali się na cmentarz, na grób patrona turnieju - Jana Gietki. Wielu gości i zawodników wpisało się do kroniki memoriału - jeden z wpisów brzmiał "Janek, kontynuujemy Twoje dzieło".

 [dag, Sztafeta]


20.09.2006

W turnieju tenisa ziemnego "Diana Cup", rozegranym w ostatnią niedzielę na kortach MKT Stalowa Wola
przy ulicy Skoczyńskiego, dobrze zaprezentowali się Rudniczanie, należący do Rudnickiego Towarzystwa Tenisa Ziemnego. Wiesław Dybka był trzeci w turnieju głównym, Jacek Kochan zwyciężył natomiast
w turnieju pocieszenia, w którym to drugie miejsce zajął Wojciech Wołcz a trzecie Jerzy Bigos.


Bolesław Ziółkowski wygrał XVII Otwarte Mistrzostwa Stalowej Woli w szachach.
W zawodach startowało 20 zawodników.


Orzeł Rudnik pokonał dzisiaj LZS Przędzel 4:0, w meczu III rundy Pucharu Polski.
Bramki strzelili : Marut (2) i Warchoł (2).


19.09.2006

Jutro (środa) o 16:00 Orzeł Rudnik zagra mecz III rundy Pucharu Polski z LZS Przędzel.
Ponieważ rozpoczął się już remont płyty boiska w Przędzelu spotkanie zostanie rozegrane w Rudniku.
[Info Mariusz1303 - thx !]


Dokładnie 8 miesięcy temu (!) miała miejsce ostatnia aktualizacja strony www Towarzystwa Miłośników Ziemi Rudnickiej. Czyżby ta szacowna i zasłużona dla miasta instytucja zaprzestała swojej działalności ?
http://www.tmzr.risp.pl


18.09.2006

W jutrzejszym porannym programie Kawa czy herbata, emitowanym w TVP1, wystąpi Kazimierz Zygmunt,
znany chociażby z wyplotu wiklinowych rekwizytów do telewizyjnej reklamy Heyah.         


 Orzeł Rudnik spadł po ostatniej porażce na 9 miejsce w tabeli. W niedzielę czeka go prawdziwy test.
Do Rudnika przyjedzie bowiem LZS Turbia, drużyna będąca ostatnio w znakomitej formie, co potwierdza wysokim, trzecim miejscem w ligowej tabeli.    


16.09.2006

     Trwa zła passa Orła Rudnik w meczach wyjazdowych.
Nasi piłkarze przegrali dzisiaj w Zaklikowie z tamtejszą Sanną 4:2.          


14.09.2006

      Piknik rodzinny w Rudniku 

  17 września, w niedzielę, o 14:00, na stadionie MOSiRu rozpocznie się piknik rodzinny.
Schola zaprezentuje przedstawienie oparte na życiu Świętego Stanisława, potem zagra szantowy zespół
"Zejman i Garkumpel" ze stolicy.
Będzie też konkurs na najbardziej wysportowaną rodzinę, rudnicka odmiana "Tańca z gwiazdami"
i "Szansy na sukces" oraz loteria fantowa. Przy wejściu na stadion każdy otrzyma pieczonego ziemniaka.
Piknik zakończy występ zespołu "Dudzik Band".                    


13.09.2006

   W sobotę 23 września o 16:30 dojdzie do decydującego starcia w tegorocznej edycji rywalizacji 
Rudnik City vs Bloki i Górka. Tym razem mecz zostanie rozegrany na głównej płycie stadionu Orła,
w specjalnej oprawie, z trójką wyśmienitych arbitrów. To spotkanie musi wyłonić zwycięzcę.
Zapowiada się niezwykle zacięty mecz i znakomita zabawa.                       


Z cyklu - maile od Rudniczan.
Tym razem zdjęciami podzielił się z nami Artystamalarz. Zaniepokoiły go bardzo nisko wiszące kable,
które spotkał nad Rudną obok mostu, w pobliżu siedziby nadleśnictwa.

                                  Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                                  Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


12.09.2006


    Kosze rudnickie

   Taki napis widnieje nad kolejnym punktem sprzedaży wyrobów z wikliny przy drodze krajowej
Nisko - Jarosław. Jak widać na zdjęciach, rudnicka wiklina nie jest jedynym z wielu oferowanych
tu produktów.

                        Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                        Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


11.09.2006

   Orzeł Rudnik awansował na 7 miejsce w tabeli klasy okręgowej. W sobotę czeka go wyjazdowy mecz
w Zaklikowie z tamtejszą Sanną.


10.09.2006

Orzeł Rudnik - KP Zarzecze 1:0 (0:0).
Był to wyjątkowo bezbarwny mecz, obfitujący w faule i kartki. Bramkę dającą nam 3 punkty strzelił Klimek
w 92 minucie. Piłkę z autu wrzucił w pole karne Warchoł, główkę naszego napastnika sparował Dubiel,
potem doskoczył do niej Klimek, strzelił mocno z bliska, futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki
i ku szalonej radości piłkarzy i kibiców wpadła do bramki gości.
Niestety Orzeł zagrał ten mecz znacznie poniżej oczekiwań a podział punktów byłby tu najbardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Są jednak 3 punkty i kibice w dobrych nastrojach opuszczali stadion.
Był to trzeci kolejny wygrany mecz Orła na własnym boisku.


8.09.2006

Z cyklu - Rudnik na starych mapach.
Tę mapę kolei żelaznych z 1928 roku można oglądać w muzeum kolei wąskotorowych w Wenecji koło Żnina.
Rudnik nad Sanem widać na powiększeniu fragmentu mapy z linią kolejową Rozwadów - Przeworsk.
Co ciekawe, pomiędzy Niskiem a Rozwadowem nie było jeszcze wtedy Stalowej Woli, znajdował się natomiast przystanek Pławo.

                                 Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                         Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


6.09.2006

  Zakończył się remont elewacji dwóch kamieniczek w obrębie rudnickiego rynku.
Trzeba przyznać, że właściciele zadbali o szczegóły, a całość prezentuje się niezwykle efektownie.

                     Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie                         Kliknij, aby zobaczyć w większym formacie


5.09.2006

Bolesław Ziółkowski , znany rudnicki pasjonat królewskiej gry, zwyciężył w IV Otwartym Turnieju Szachowym o puchar dyrektora MDK w Stalowej Woli. W turnieju wzięło udział 19 szachistów.


3.09.2006

LZS Anwit Łętownia - Orzeł Rudnik 3:2 (1:1).
Bramki : Warchoł i Słodziński.
W wiklinowych derbach naszego regionu Orzeł nie sprostał gospodarzom z Łętowni, pomimo tego,
że w 50 minucie prowadził 2:1, a jeszcze na 4 minuty przed końcem remisował 2:2.
Druga i trzecia bramka dla Łętowni padły po ewidentnych błędach naszego bramkarza (Słodzińskiego).
Z przebiegu gry najbardziej sprawiedliwym wynikiem dzisiaj byłby remis.
W najbliższą niedzielę prawdziwym hitem kolejki będzie mecz Orła z KP Zarzecze, w którym
występuje aż 5 byłych zawodników z Rudnika.