30.09.2006
Dzięki uprzejmości trenera Mirosława Chmielowca
możemy zobaczyć kilka zdjęć z łódzkiej Olimpiady,
o której pisaliśmy we wczorajszych wiadomościach.
29.09.2006
Fantastyczny
sukces naszych młodych piłkarzy !
Kadra województwa podkarpackiego zajęła
II miejsce w IX Ogólnopolskim Turnieju Piłki Nożnej
Olimpiad Specjalnych. W drużynie grało 5 wychowanków Specjalnego
Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Rudniku nad Sanem :
Dawid Pikor, Konrad Szabat, Damian Skakuj,
Piotr Matysiak i Paweł Pchełka.
Trenerem drużyny jest rudniczanin - Mirosław Chmielowiec,
były znakomity piłkarz Orła Rudnik, a obecnie nauczyciel i sędzia
piłkarski.
Turniej odbył się w Łodzi w dniach 21-24 września 2006 r.
I miejsce zajęli gospodarze z Łodzi i oni w nagrodę pojadą w 2007
roku na Igrzyska Paraolimpijskie,
które odbędą się w Szanghaju w Chinach. Szczęście było jednak
bardzo blisko, gdyż w meczu finałowym
nasi piłkarze stracili bramkę w ostatniej minucie, gdy sami pechowo
nie wykorzystali wcześniej dwóch stuprocentowych sytuacji. No
ale taka jest piłka...
Kadrę województwa podkarpackiego tworzyło 10 chłopców .
A oto wyniki naszej drużyny w drodze do podium :
Podkarpacie - Lubelskie
3:0
Podkarpacie - Podlaskie 1:0
Podkarpacie - Świętokrzyskie 2:0
Podkarpacie - Lubuskie 1:0
Podkarpacie - Warmińsko-Mazurskie 0:0
Podkarpacie - Łódź 0:1
W
turnieju startowało 25 zespołów, reprezentujących poszczególne
województwa.
Kadra Podkarpacia zdobyła srebrne medale , zawodnicy otrzymali
nagrody - gadżety oraz piłki.
Wielkie brawa i gratulacje dla zawodników i trenera ! ! !
Dodajmy, że w ubiegłym roku drużyna zajęła V miejsce w równie
mocnej konkurencji z całej Polski.
28.09.2006
Oto jeden z ciekawszych artykułów z ostatniego
numeru "Przeglądu Rudnickiego".
Stanisław Sekulski - "Czarne chmury nad Rudnikiem".
Wydarzenie to miało miejsce 9 września 1939r. Był to już 9-ty
dzień wojny, który zapisał się dla naszego miasta jako najbardziej
krwawy i okrutny. Była to sobota, jeszcze wczesnym rankiem, kiedy
do wschodu słońca było jeszcze daleko, ale na wschodzie już zaczynało
świtać, budził się poranek z nocnego snu. Zapowiada się piękny wrześniowy
dzień, choć nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć przez cały dzień.
Front zbliża się coraz bardziej, ludzie uciekają pojedynczo
i grupowo byle dalej od frontu. Jedni uciekają na południe, drudzy
w przeciwnym kierunku, byle dalej od granicy wschodniej. Jakby wyczuwali,
że lada dzień drugi wróg ze wschodu uderzy na Polskę. Wieści dochodzą
z terenów zajętych przez Niemców, że wróg zbiera wszystkich mężczyzn
do obozów i wywożą do Niemiec, do obozów pracy. Dlatego ludzie boją
się
i uciekają, byle się gdzieś ukryć przed wrogiem. Większość mieszkańców
naszego miasta miało konie, wozy, na których były spakowane najbardziej
potrzebne rzeczy, a w razie konieczności zapiąć konie do wozu
i ucieczka do lasu. I tak upływały godziny, nikt nie przypuszczał,
że ten spokojny dzień zamieni się w piekło. Kiedy zbliżała się godzina
10:45 od strony południowej słychać warkot samolotów. Lecą w kierunku
Rudnika, zbliżają się coraz bardziej, już ich widać na horyzoncie.
Wybiegłem przed dom, a była to leśniczówka, która stoi do dziś na
skraju lasu przy ul. Kończyckiej, po przeciwnej stronie nowego cmentarza,
gdzie byłem
z rodziną. Skierowałem wzrok ku górze, aby zobaczyć samoloty. Leci
duża eskadra 3-silnikowych bombowców, na skrzydłach widnieją czarne
krzyże. Liczę
ile ich jest. 28 bombowców, a wokół tej eskadry krążą samoloty pościgowe.
Już słychać wybuchy, coraz bardziej się nasilają. Ludzie w wielkim
popłochu uciekają szukając schronienia w pobliskich lasach. Pomimo,
iż w Rudniku nie było wojska, żadnych umocnień, ale wróg bombarduje
ludność cywilną. Dochodzą wieści, że są zabici, ranni, i nie ma
żadnej pomocy lekarskiej. Zauważyłem pociąg sanitarny, który się
zatrzymał między ulicą Kończycką a mostem kolejowym pod Stróża,
ale wróg nie patrząc na znaki Czerwonego Krzyża, zrzuca bomby, które
padają obok toru.
W mieście widać pożary, wiele domów zniszczonych, ratunek w takich
warunkach jest niemożliwy. Wreszcie samoloty minęły Rudnik, lecą
w kierunku Niska. Miasto prawie opustoszało, ludność teraz zamieszkała
w lesie.
Po upływie około 15-20 minut od pierwszego bombardowania
nadleciała druga eskadra bombowców, i znów lecą bomby jak grad,
wróg bezlitośnie zrzuca śmiercionośne ładunki. Bomby padają na "Jarot",
fabrykę kalafonii i terpentyny. Zapaliła się karpina, której na
placu fabrycznym było zgromadzone 1100 wagonów. Karpina (pniaki
z lasu sosnowego nasycone żywicą) jest to surowiec, z którego uzyskuje
się kalafonię
i terpentynę oraz olejek terpentynowy.
Znając fabrykę "Jarot" i jej produkt wiemy,
że są to materiały łatwopalne. Te materiały łatwopalne znajdowały
się w zbiornikach oraz w beczkach 200 l. Najbardziej niebezpieczną
była benzyna ekstrakcyjna, która była potrzebna w procesie technologicznym.
Część z tych beczek została ukryta w ziemi, ale nie wszystkie. Kiedy
zapaliła się karpina, wiadomo było, że pożar obejmie całą fabrykę,
a materiały łatwopalne, które nie zostały ukryte są niebezpieczne
i w każdej chwili mogą wybuchnąć.
Ludność, która ukryła się w lesie przemieszcza się dalej
w las, bojąc się, że te beczki wybuchną i te palące beczki mogą
być daleko rozrzucane. Zbliżał się wieczór, słońce już zaszło. Trzeba
było spożyć jakiś posiłek przed spaniem, a był to przede wszystkim
chleb i mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe, bo nikt nie palił
ogniska. Pierwsza noc z dala od domostwa, wygodnego łóżka, ale każdy
jak mógł przygotował sobie posłanie na ziemi. Kiedy się już dobrze
ściemniło, każdy ułożył się do snu, ale po takim przeżyciu trudno
było usnąć.
Zbliżała się godzina 21:30. W tym czasie słychać było wybuchy
na "Jarocie" - na pewno pożar objął już te miejsca gdzie
znajdowały się beczki z benzyną. I tak, jedyna fabryka, która dawała
wielu mieszkańcom naszego miasta utrzymanie rodziny spłonęła doszczętnie,
zamieniając to wszystko, co tam było w potężną czarną chmurę dymu,
która zaciemniała niebo nad miastem przez dwa dni. Ja to widziałem,
byłem świadkiem tak jak wielu mieszkańców naszego miasta żyjących
do dziś, którym przyszło w tym czasie opuszczać swoje domostwa i
w wielkim popłochu i strachu przed śmiercią uciekać do lasu. Ten,
kto przeżył tą tragedię nie zapomni do końca swoich dni.
Tak zapisał się w mojej pamięci po 67-latach dzień 9 września 1939r.
26.09.2006
Ukazał się trzeci w tym roku numer Przeglądu Rudnickiego.
Wewnątrz tego pisma można znaleźć :
PODZIĘKOWANIE..................................................................................................
WIADOMOŚCI RUDNICKIE.......................................................................................
Anna Drelich - Robią za Euro..................................................................................
Stanisław Gazda - Gmina płatnikiem świadczeń rodzinnych...........................................
Anna Drelich - Spadek po Hompeschu......................................................................
Anna Drelich, Agnieszka Drzymała - Od czerwca do września........................................
Agnieszka Drzymała - Rządzą trzylatki......................................................................
dh Urszula Kosek, dh Monika Tomczyk - Osiągnięcia Szczepu
Harcerskiego Nr 10
im. ppł Waleriana Młyńca z Rudnika nad Sanem w roku harcerskim
2005/2006 ................
dh Anna Korasiewicz - Nasz projekt "Kuźnia"..............................................................
Franciszek Sieńko - Niech śpiewa chór "Zgoda"..........................................................
Anna Drelich - Koszykarz motocyklista.....................................................................
PRZEGLĄD HISTORYCZNY......................................................................................
Kazimierz Naklicki - Zwykli niezwykli rudniczanie.........................................................
Teresa Sowa - Prekursor prawidłowej gospodarki leśnej w lasach
dzikowskich Zdzisława
hr. Tarnowskiego i w lasach rudnickich Hieronima hr Tarnowskiego.................................
Stanisław Sekulski - Czarne chmury nad Rudnikiem.....................................................
PRZEGLĄD MŁODYCH............................................................................................
Maria Lachowicz - Pielgrzymowaliśmy do grobu Jana Pawła II......................................
WIKLINA 2006 Rudnik nad Sanem............................................................................ |
5
7
8
10
14
15
19
23
28
31
38
43
44
55
58
61
62
68
|
25.09.2006
Orzeł Rudnik spadł na 10 miejsce w tabeli.
W niedzielę czeka nas kolejny ciężki test, do Rudnika przyjedzie
Stal Nowa Dęba, druga drużyna w tabeli klasy okręgowej, z imponującym
bilansem bramkowym 25:3.
Od jednego z czytelników
nadszedł email o, tu cytat : "bałaganie panującym
przy naprawie ulicy Konopnickiej, jakiego nie było nawet podczas
budowy kanalizacji", z prośbą o sfotografowanie i opis tej
sytuacji. Jak widać na zdjęciu, rzeczywiście stan remontowanej
drogi, a zwłaszcza jej poboczy, bardzo utrudnia codzienne życie
mieszkańcom Stróży.
Kij ma jak zwykle dwa końce, a wielu mieszkańców naszego miasteczka
zgodziłoby się zapewne na takie przejściowe trudności, by potem
móc korzystać z nowej, wyremontowanej nawierzchni drogi koło swojego
domu...
24.09.2006
Orzeł Rudnik - LZS Turbia 1:1 (1:0). Bramka dla Orła -
Marut (30).
Do pełni szczęścia zabrakło dwóch minut ! Turbia wyrównała bowiem
dopiero w 91 minucie gry.
Zaczęło się bardzo dobrze. W 30 minucie Łukasz Wala wrzucił piłkę
z lewej strony głęboko w pole karne,
w okolice "piątki", gdzie niemal wślizgiem dopadł do
niej Jacek Marut i było 1:0.
Gra była wtedy bardzo wyrównana.
W drugiej połowie zarysowała się jednak przewaga Turbii, która
wszelkimi siłami dążyła do wyrównania.
O mały włos nie skończyło się to jednak ...drugą bramką dla Orła,
gdy nasi piłkarze w 80 minucie
wyprowadzili niezwykle groźną kontrę, a piłka o centymetry minęła
bramkę gości.
Gdy sędzia przedłużył mecz o 3 minuty, wydawało się, że Orzeł
obroni to skromne prowadzenie.
Wystarczył jednak jeden błąd, prostopadłe podanie, sytuacja sam
na sam i ...1:1.
Wynik jest jednak sprawiedliwy. Na podkreślenie zasługuje niezwykle
ambitna postawa naszych piłkarzy.
Z cyklu Rudnik w obiektywie aparatu - Urząd Miasta w Rudniku
.
Rudnickie Centrum Wikliniarstwa
zyskuje nowe ogrodzenie.
23.09.2006
W rozegranym dzisiaj meczu decydującym o prymacie w mieście na
2006 rok drużyna Rudnik City pokonała
zespół Rudnik Górka i Bloki 4:2 (1:0).
21.09.2006
Z cyklu - W prasie lokalnej o wiklinie i ...Rudniku.
Oswajanie przestrzeni
Wiklina artystyczna, aranżacje przestrzenne, plenerowe. - To,
czym od lat się param, to z jednej strony nawiązanie do przeszłości,
z drugiej nowoczesne formy, a łączy wszystko harmonijne współdziałanie
człowieka z naturą - tak o swej wielkiej wiklinowej pasji opowiada
Stanisław Dziubak.
Członek Związku Polskich Artystów Plastyków i Tarnobrzeskiego
Towarzystwa Historycznego. Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenie
Twórczego "Wiklina", wykładowca w Stowarzyszeniu "Akademia
Łucznica". Kieruje działem Wydawnictw w Tarnobrzeskim Domu
Kultury, jest redaktorem naczelnym Tarnobrzeskiego Kwartalnika
Kulturalnego "Afisz". Wyliczać można by jeszcze długo.
Zajęć więc nie mało, ale nade wszystko pokochał jedno - projektuje
i realizuje obiekty z wikliny...
Od Rudnika się zaczęło
Do Polski wiklina artystyczna przyszła z zachodu - Stany Zjednoczone,
Anglia - tam powstawały pierwsze obiekty plenerowe. Jędrzej Stępak
z Poznania wprowadził ją w polski plener na początku lat 90-tych.
Drugim był Stanisław Dziubak. - Od tamtej pory cały czas i ja
się uczę i ci, którzy przyjeżdżają na organizowane przeze mnie
plenery oswajają się z tym materiałem, oswajają przestrzeń. Ale
zaczęło się od prozaicznych koszy. Młody Staszek Dziubak, będąc
jeszcze uczniem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych
w Nałęczowie, otrzymał propozycję
objęcia funkcji projektanta i kierownika nadzoru artystycznego
w Wikliniarskiej Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego
"Jedność" w Rudniku.
- Widocznie jakoś tam się wyróżniałem na zajęciach z plecionkarstwa
- mówi dziś skromnie. Propozycja, młodemu wówczas artyście, wydała
się na tyle interesująca, że przyjął ją bez wahania. Chociaż,
jak wspomina, było to ogromne wyzwanie... - Łącznie z chałupnikami
pracowało wtedy w zakładzie 2,5 tysiąca ludzi. Dla "Jedności"
przez ponad dziesięć lat projektował wzory użytkowe - od drobiazgów,
tzw. galanterii wikliniarskiej, aż po meble. Praca pochłaniała
masę czasu, jednak na "służbowym" projektowaniu nie
poprzestał. Mimo obowiązków, znajdował czas, by próbować ujarzmiać
wiklinę. - Podlegała mi modelarnia,
a miałem tam świetnych modelarzy, więc podpatrywałem jak pracują,
jak wykonują moje projekty i sam się od nich uczyłem - to była
naprawdę świetna szkoła rzemiosła dająca podwaliny do późniejszej
pracy artystycznej. Podobnie jak plenery wikliniarskie, na które
już wtedy jeździł - organizowane wówczas miedzy innymi przez "Cepelię".
Mimo że uczestniczyli w nich głównie architekci wnętrz, którzy
projektowali meble, kosze i inne rzeczy użytkowe, dla Dziubaka
było to niezwykle cenne doświadczenie
Nagiąć
wyobraźnię
Fotele, kosze, lampy... Tym parał się na co dzień, ale po głowie
chodziło coś innego. - Od samego początku, prócz tych plenerów
wikliniarskich, stawiałem na rozwój ogólnoplastyczny - wyznaje.
- Uczestniczyłem także w plenerach malarskich, próbowałem sil
w grafice. I to byio jakby przygotowanie do tego, co teraz robię.
Tam nauczył się "zaklinać" wiklinę. I tym właśnie "zaklinaniem"
para się już od dziesięciu lat. Chociaż wiklina wydaje się nie
być wdzięcznym materiałem do wyrażenia emocji, ulotnych wizji,
czy wyobrażeń artysty, zmieniamy zdanie widząc dzieła, jakie wychodzą
spod rąk Dziubaka. "Dwie drogi do nieba", "Żagle",
"Wirująca", "Razem jub osobno", "Między
ziemią a niebem", "Uskrzydlone"... Wciąż jednak
nasuwa się pytanie, czy nie prościej namalować obraz, zamknąć
w ramach jakąś myśl ? - Znam tak dobrze wiklinę od strony rzemieślniczej,
że dla mnie nie ma problemu nagiąć ją odpowiednio do potrzeb -
widać, jak bardzo przydatna okazała się praca zawodowa. Teraz
artysta sam dzieli się zdobytym przed laty doświadczeniem. Od
lat współpracuje z Ośrodkiem Doskonalenia Animatorów Kultury w
Łucznicy, gdzie prowadzi warsztaty wikliniarskie. Tam uczy rzemiosła,
ale i spojrzenia na wiklinę jako na materiał działań artystycznych.
Sam też sporo korzysta z tych zajęć. - By uczyć innych, samemu
też wciąż trzeba się uczyć, a jak lepiej, jeśli nie od innych
- jak dodaje, te kontakty z innymi, wymiana doświadczeń są bardzo
cenne. Dlatego też plenerów artystycznych organizuje naprawdę
sporo, w ostatnich 10 latach można by naliczyć ich ze 30, może
więcej. Łucznica pod Warszawą, Łódź, Bielsko Biała, Rudnik
nad Sanem. Tam bywa najczęściej.
Oporny
Tarnobrzeg
Dziubak, mimo że z Rudnikiem zawodowe więzi już dawno zerwał,
emocjonalnie i artystycznie z miastem związany jest do dziś. -
Tamtejszy burmistrz stworzył bardzo przychylny klimat do wikliniarskich
działań
- tłumaczy. - Rozumie, że w ten sposób można wypromować wiklinę,
a co za tym idzie, i miasto. Wspólnie wyprowadziliśmy wiklinę
z domów. Jak pośpiesznie tłumaczy, mieszkańcy Rudnika od lat w
domowych warsztatach coś tam wyplatali, a tymczasem nikt z przejezdnych
nie miał pojęcia, że to ten Rudnik, co wikliną stoi.
- Od sześciu lat robimy w Rudniku realizacje plenerowe, organizujemy
warsztaty dla mlodzieży - wylicza, co złożyło się na "wiklinową"
promocję miasta. - Ludzie zaczęli w ogródkach przed domami stawiać
różne formy, zaczęli kombinować, szukać ciekawych rozwiązań...
Zobaczyli, że wiklina to nie tylko koszyki. Bo tych, to za bardzo
już chyba nie lubili robić...
To Rudnik, tymczasem w Tarnobrzegu, wcale nie widać, że mieszka
tu "wiklinowy" artysta... - Tu wiklina nie porwała wielu...
- z niekłamanym żalem przyznaje Dziubak. - Wprowadzanie wikliny
artystycznej w to miasto było może trochę sztuczne. To, że ja
tu mieszkam, to jeszcze za mało.
Nie traci jednak wiary, że Tarnobrzeg "dojrzeje" do
wikliny. - Co by nie mówić, w ten sposób wykorzystywana wiklina,
to w Polsce wciąż coś nowego - tłumaczy pospiesznie. - Dziesięć
lat, to bardzo krótko. Jak mówi, trzeba poczekać, tym bardziej,
że ludzie z Tarnobrzega zaczynają zauważać wiklinę gdzie indziej.
- A skoro gdzieś tam można takie rzeczy z wikliny robić, dlaczego
nie u nas - zaczynają mnie pytać.
"Takie"
rzeczy
Najwspanialsze "takie" rzeczy z wikliny powstają w Arboretum
w Bolestraszycach. Teraz to najważniejsze
dla Dziubaka miejsce. Prowadził tam już pięć plenerów międzynarodowych,
organizatorem których, prócz Arboretum, jest Tarnobrzeski Dom
Kultury, gdzie pracuje i Ogólnopolskie Stowarzyszenie Twórcze
"Wiklina", któremu przewodniczy. Dla artysty bolestraszyckie
arboretum to miejsce tak wyjątkowe, tak magiczne...
- Tu prace lepiej niż gdzie indziej wyglądają, tu, nawet lepiej
się udają - wyznaje Dziubak. - Może to zasługa tego, że w tym
wyjątkowym otoczeniu wiklina mimo że artystycznie przetworzona,
wciąż pozostaje częścią natury ? Tu też dzieli się swą wiedzą
i umiejętnościami z innymi - prócz plenerów międzynarodowych organizuje
warsztaty wiosenne, zajęcia dla studentów architektury krajobrazu
z Politechniki Lubelskiej.
Do tego doliczyć trzeba seminaria, sympozja dla członków OST "Wiklina"
(stowarzyszenie zrzesza wielu pedagogów sztuki). Najbardziej cieszy
Dziubaka zaangażowanie w wiklinę młodych. - Arboretum to ważne
miejsce także dla nich, nie tylko architektów krajobrazu - mówi.
- To niesamowite pole do nauki i działania. Robimy tam też formy
żyworosnące. Działanie w konkretnym krajobrazie, w przestrzeni,
to ich kręci. Ja też przy nich ładuję akumulatory... Ubolewa,
że dla tych młodych, którzy tak jak on pokochali wiklinę, na żadnej
polskiej uczelni nie ma takiego kierunku, gdzie uczono by wikliny
artystycznej. Edukacja kończy się na szczeblu szkoły średniej,
z tym, że jedyne liceum plastyczne, które tego uczy to to w Nałęczowie.
- Skoro jest tkanina artystyczna, szkło, czy ceramika na ASP,
to może i wiklina doczeka się kierunku - jak dodaje, już w tym
głowa kierowanego przez niego Stowarzyszenia, które skupia wielu
profesorów sztuki. Zaznacza jednak, że wiklina przez lata była
lekceważona. - Koszyk był czymś banalnym, i tak oczywistym, że
nie przywiązywano do niego, a tym samym do wikliny, wagi - mówi.
- Celem Stowarzyszenia jest między innymi zmiana postrzegania
tego tworzywa, tak przecież bogatego i ciekawego. Sam Dziubak,
na swym poletku hoduje... ponad 40 odmian wikliny sprowadzonych
z różnych części świata. Sadzonki tej rośliny ściągał
z Ameryki, Anglii, Francji, sporo nowych odmian przywoził z festiwali
wikliny w Danii, z wypraw naukowych do Czech. - Uprawiam te odmiany
ze względu na przydatność plecionkarską, ale i korę, którą kolekcjonuję
- zdradza. I to jest niejako druga część jego działalności - poszukiwanie
ciekawych, nowych odmian.
- Wbrew pozorom jest to roślina niezwykle barwna, bo nawet o niebieskim
odcieniu, z której można tworzyć wspaniałe kolorystycznie kompozycje.
Wiklinowe ronda
Dla niejednego artysty najważniejsze jest to dzieło, które w danym
momencie tworzy. A gdy już mu się opatrzy, zaczyna myśleć o czymś
nowym... - Najważniejszy dla mnie jest moment tworzenia, kreacji,
później już mniejsze znaczenie do prac przywiązuję - potwierdza
to Dziubak. Jak jednak pospiesznie dodaje, wśród
jego prac jedna zajmuje miejsce szczególne. - To "Perła Tarnobrzeska"
dar od miasta dla Jana Pawła II, który otrzymał, gdy był w Sandomierzu
- jak przyznaje, z tego dzieła dumny jest tym bardziej, że zostało
ono zabrane do zbiorów watykańskich, a nie wszystkie mają ten
zaszczyt. Jednak to nie małe, kameralne rzeźby są "konikiem"
Dziubaka. - Najważniejszą częścią mojej działalności jest tworzenie
plenerowych obiektów. To najbardziej mnie pociąga, najbardziej
mi się podoba - wyznaje. A jak dodaje, realizacje te, nieraz są
tak duże, że do ich wykonania angażuje innych artystów. - Często
zapraszam do współpracy, bo czasem dużo pracy fizycznej trzeba
w to włożyć - śmieje się. Jednak już wie, że to jest to, co chciałby
robić. - Teraz zamierzam zająć się przede wszystkim takimi dużymi
formami - zdradza. Czy jednak jest nadzieja, że niektóre z nich
ozdobią i Tarnobrzeg ? Czy władze miasta pójdą w ślady burmistrza
Rudnika
i pozwolą artyście "wyżyć się" na własnym "podwórku".
Być może, wszak jest już pierwsza propozycja, by wiklinowa forma
ozdobiła rondo powstające u zbiegu ulicy Wyspiańskiego i Targowej.
- To pomysł wiceprezydenta Stasiaka, który po obejrzeniu tego
co robię w Bolestraszycach, powiedział "to tam takie rzeczy
robisz, a co u nas ?" - cieszy się Dziubak. - Rzeźby na rondach
? Mogłoby to być interesujące. Wiklinowe ronda - taki wyróżnik
pośród innych miast. Jak dodaje, po rondach, może przyjdzie taki
czas,
że i w innych zakątkach miasta uda się coś postawić. Mówi o sobie,
że jest cierpliwy, konsekwentnie robi swoje, więc wcześniej czy
później osiąga cel. - Były już poplenerowe "nadwiślańskie
wierzby" na skwerze przed Urzędem Miasta, może kiedyś coś
interesującego w Dzikowie będę mógł zrobić...
[Joanna Rybczyńska, Sztafeta]
Z prasy
Zakończył się XVI Memoriał Szachowy w Rudniku
Kontynuujemy dzieło
W zeszłą sobotę w rudnickim Liceum Ogólnokształcącym już po raz
szesnasty odbył się Turniej Szachowy
im. Jana Gietki. Wzięło w nim udział 138 zawodników z kraju i
z zagranicy.
- Zawodnicy przyjechali z Pilzna, Biłgoraja, Tarnobrzega, Stalowej
Woli, Zwięczycy, Krakowa, Rzeszowa, Zamościa, Przemyśla, Pniówka,
Mielca, Nowej Sarzyny i Gdańska.
Mieliśmy również pięciu uczestników z zagranicy - mówi Danuta
Kacprzyk, córka Jana Gietki
i współorganizatorka turnieju. Wszyscy szachiści zostali przydzieleni
do jednej z czterech grup.
W grupie A zwyciężył arcymistrz Mikhail Kozakov. Drugie miejsce
zajął arcymistrz Oleg Polishchuk, a trzecie Sergej Shilov. Najlepsza
w grupie B okazała się Anna Sygulska, tuż za nią uplasowali się:
Michał Różański
i Dawid Dzido. Rywalizację w grupie C wygrał Przemysław Janus.
Na drugiej pozycji znalazł się Krzysztof Luka, a na trzeciej Radosław
Janus. W ostatniej grupie D zmierzyli się najmłodsi uczestnicy
turnieju.
Pierwsze miejsce zajął Konrad Gawiec, pokonując Macieja Żądło
i Dominika Lewtaka.
- Rozdaliśmy 85 cennych nagród, między innymi: namioty, piłki
i kosztowne albumy książkowe. Wszyscy uczestnicy, jak przystało
na gości Rudnika, zostali obdarowani wyrobami wiklinowymi. Oprócz
nagród rzeczowych i pucharów, zostały przyznane także nagrody
pieniężne - dodaje córka patrona memoriału.
Organizatorzy zapewnili wszystkim gościom poczęstunek. Na sali
przygotowano galerie zdjęć z poprzednich turniejów, aforyzmy szachowe
i "kawały" związane z królewską grą. Jeszcze przed turniejem
zawodnicy
i zaproszeni goście udali się na cmentarz, na grób patrona turnieju
- Jana Gietki. Wielu gości i zawodników wpisało się do kroniki
memoriału - jeden z wpisów brzmiał "Janek, kontynuujemy Twoje
dzieło".
[dag, Sztafeta]
20.09.2006
W turnieju tenisa ziemnego "Diana Cup", rozegranym w
ostatnią niedzielę na kortach MKT Stalowa Wola
przy ulicy Skoczyńskiego, dobrze zaprezentowali się Rudniczanie,
należący do Rudnickiego Towarzystwa Tenisa Ziemnego. Wiesław
Dybka był trzeci w turnieju głównym, Jacek Kochan zwyciężył natomiast
w turnieju pocieszenia, w którym to drugie miejsce zajął Wojciech
Wołcz a trzecie Jerzy Bigos.
Bolesław Ziółkowski wygrał
XVII Otwarte Mistrzostwa Stalowej Woli w szachach.
W zawodach startowało 20 zawodników.
Orzeł Rudnik pokonał
dzisiaj LZS Przędzel 4:0, w meczu III rundy Pucharu Polski.
Bramki strzelili : Marut (2) i Warchoł (2).
19.09.2006
Jutro (środa) o 16:00 Orzeł Rudnik zagra mecz III rundy
Pucharu Polski z LZS Przędzel.
Ponieważ rozpoczął się już remont płyty boiska w Przędzelu spotkanie
zostanie rozegrane w Rudniku.
[Info Mariusz1303 - thx !]
Dokładnie 8 miesięcy temu
(!) miała miejsce ostatnia aktualizacja strony www Towarzystwa
Miłośników Ziemi Rudnickiej. Czyżby ta szacowna i zasłużona
dla miasta instytucja zaprzestała swojej działalności ?
http://www.tmzr.risp.pl
18.09.2006
W jutrzejszym porannym programie Kawa czy herbata, emitowanym
w TVP1, wystąpi Kazimierz Zygmunt,
znany chociażby z wyplotu wiklinowych rekwizytów do telewizyjnej
reklamy Heyah.
Orzeł Rudnik spadł
po ostatniej porażce na 9 miejsce w tabeli. W niedzielę czeka
go prawdziwy test.
Do Rudnika przyjedzie bowiem LZS Turbia, drużyna będąca ostatnio
w znakomitej formie, co potwierdza wysokim, trzecim miejscem w
ligowej tabeli.
16.09.2006
Trwa zła passa Orła Rudnik w meczach
wyjazdowych.
Nasi piłkarze przegrali dzisiaj w Zaklikowie z tamtejszą
Sanną 4:2.
14.09.2006
Piknik rodzinny
w Rudniku
17 września, w niedzielę, o 14:00, na stadionie
MOSiRu rozpocznie się piknik rodzinny.
Schola zaprezentuje przedstawienie oparte na życiu Świętego Stanisława,
potem zagra szantowy zespół
"Zejman i Garkumpel" ze stolicy.
Będzie też konkurs na najbardziej wysportowaną rodzinę, rudnicka
odmiana "Tańca z gwiazdami"
i "Szansy na sukces" oraz loteria fantowa. Przy wejściu
na stadion każdy otrzyma pieczonego ziemniaka.
Piknik zakończy występ zespołu "Dudzik Band".
13.09.2006
W sobotę 23 września o 16:30 dojdzie
do decydującego starcia w tegorocznej edycji rywalizacji
Rudnik City vs Bloki i Górka. Tym razem mecz zostanie
rozegrany na głównej płycie stadionu Orła,
w specjalnej oprawie, z trójką wyśmienitych arbitrów. To spotkanie
musi wyłonić zwycięzcę.
Zapowiada się niezwykle zacięty mecz i znakomita zabawa.
Z cyklu
- maile od Rudniczan.
Tym razem zdjęciami podzielił się z nami Artystamalarz.
Zaniepokoiły go bardzo nisko wiszące kable,
które spotkał nad Rudną obok mostu, w pobliżu siedziby nadleśnictwa.
12.09.2006
Kosze rudnickie
Taki
napis widnieje nad kolejnym punktem sprzedaży wyrobów z wikliny
przy drodze krajowej
Nisko - Jarosław. Jak widać na zdjęciach, rudnicka wiklina nie
jest jedynym z wielu oferowanych
tu produktów.
11.09.2006
Orzeł
Rudnik awansował na 7 miejsce w tabeli klasy okręgowej. W
sobotę czeka go wyjazdowy mecz
w Zaklikowie z tamtejszą Sanną.
10.09.2006
Orzeł
Rudnik - KP Zarzecze 1:0 (0:0).
Był to wyjątkowo bezbarwny mecz, obfitujący w faule i kartki.
Bramkę dającą nam 3 punkty strzelił Klimek
w 92 minucie. Piłkę z autu wrzucił w pole karne Warchoł, główkę
naszego napastnika sparował Dubiel,
potem doskoczył do niej Klimek, strzelił mocno z bliska, futbolówka
odbiła się jeszcze od poprzeczki
i ku szalonej radości piłkarzy i kibiców wpadła do bramki gości.
Niestety Orzeł zagrał ten mecz znacznie poniżej oczekiwań a podział
punktów byłby tu najbardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Są
jednak 3 punkty i kibice w dobrych nastrojach opuszczali stadion.
Był to trzeci kolejny wygrany mecz Orła na własnym boisku.
8.09.2006
Z cyklu
- Rudnik na starych mapach.
Tę mapę kolei żelaznych z 1928 roku można oglądać w muzeum kolei
wąskotorowych w Wenecji koło Żnina.
Rudnik nad Sanem widać na powiększeniu fragmentu mapy z linią
kolejową Rozwadów - Przeworsk.
Co ciekawe, pomiędzy Niskiem a Rozwadowem nie było jeszcze wtedy
Stalowej Woli, znajdował się natomiast przystanek Pławo.
6.09.2006
Zakończył
się remont elewacji dwóch kamieniczek w obrębie rudnickiego
rynku.
Trzeba przyznać, że właściciele zadbali o szczegóły, a całość
prezentuje się niezwykle efektownie.
5.09.2006
Bolesław
Ziółkowski , znany rudnicki pasjonat królewskiej gry, zwyciężył
w IV Otwartym Turnieju Szachowym o puchar dyrektora MDK w Stalowej
Woli. W turnieju wzięło udział 19 szachistów.
3.09.2006
LZS Anwit
Łętownia - Orzeł Rudnik 3:2 (1:1).
Bramki : Warchoł i Słodziński.
W wiklinowych derbach naszego regionu Orzeł nie sprostał gospodarzom
z Łętowni, pomimo tego,
że w 50 minucie prowadził 2:1, a jeszcze na 4 minuty przed końcem
remisował 2:2.
Druga i trzecia bramka dla Łętowni padły po ewidentnych błędach
naszego bramkarza (Słodzińskiego).
Z przebiegu gry najbardziej sprawiedliwym wynikiem dzisiaj byłby
remis.
W najbliższą niedzielę prawdziwym hitem kolejki będzie mecz Orła
z KP Zarzecze, w którym
występuje aż 5 byłych zawodników z Rudnika.